Nie ma juz Atenki
Nowotwór rozwijał się strasznie szybko..... Ath bardzo chudła, mimo jedzenia. Niemal do ostatniej chwili- mimo wszystko- była wesoła, bawiła się, biegała, spała ze mną i psami. Miała ogromny apetyt, chociaż chora buzia utrudniała jedzenie. Uwielbiała pierś z kurczaka i pociapkane puszeczki (koniecznie mus!), no i swoje ulubione gerberki z indykiem (brudziła sie nimi cała, ale jaka była zadowolona). Przy miseczce mruczała jak mały traktor.
Poprzedniej nocy czuła się juz słabiej, ale zjadła wieczorem sama, spała w koszyczku z Jańciem. Wczoraj wyraźnie osłabła, nie bardzo miała siłę biegać, zrobiłam jej "gniazdo" w transporterku (jej ulubione miejsce). Mruczała głaskana, do kuwetki ją zaniosłam, grzecznie zrobiła siusiu... Piła chętnie wodę, jeszcze skubnęła podawanego royalka....
Postanowiłam że dzisiaj z samego rana pojedziemy do weta się pożegnać
Atenka zdecydowała inaczej. Zasnęła spokojnie w nocy....