Strona 1 z 7

Desancik - Duduś - w ds -zapraszam na wątek na Kotach

PostNapisane: Pon sie 11, 2008 10:04
przez Never
Desancik - malutki kotek, za to wielki duchem. Pojawił się na terenie parku Saskiego, a sciślej rzecz biorąc błąkał się po parku w okolicach skrzyzowania Marszałkowskiej z Królewską, w tym niestety koło przystanku tramwajowego - być może żywił się resztkami z kosza na przystanku. Spał prawdopodobnie we wnętrzu wyschnietego drzewa, koczował też w okolicznych krzaczorach. W weekend park był pełen ludzi, ale nikt nie zwrócił uwagi na malucha, który przycupnął na trawniku...

Desancik jest chudziutki, po powiekach ściekała mu ropa, puszczał nosem bańki... :( Bardzo płakał.... Będzie z niego wielki miziak, ale on o tym jeszcze nie wie... :wink:

Desancik jest od wczoraj w szpitaliku, na powitanie zastał parę razy ukłuty w malutką doopkę..... jak na razie wymaga obsługi conajmniej przez 2 osoby :twisted: Ma szczęście - został złapany w porę i po starciu grubych pokładow ropy okazało się, że ma zdrowe, śliczne oczka.

Kotek jest niewątpliwie facetem :twisted: , ma ok 2-3 miesiące i czarnobrązowe futerko (właściwy kolor na razie trudny do zdiagnozowania). Jest bardzo wyczerpany, ale rokowania nie są najgorsze...
Mały musi jednak byc leczony... jutro wstawię fotki kociaka, będzie też miał bazarek, bo koszty pobytu w szpitalu sa bardzo duże....

Byc moze ktoś zechce go zabrac na dt? Rozwiązaniem problemu leczenia byłyby też talony - najlepiej z Woli, bo tam teraz jest mały.... Biorąc pod uwagę wysokie koszty pobytu w szpitaliku, najdalej pojutrze skończą się środki na jego leczenie....

PostNapisane: Pon sie 11, 2008 11:21
przez Never
hop, talony bardzo potrzebne....

PostNapisane: Pon sie 11, 2008 13:19
przez Never
hop!

PostNapisane: Pon sie 11, 2008 15:32
przez Never
Podniosę - może ktoś zaintersuje się dzielnym małym kotkiem...

PostNapisane: Pon sie 11, 2008 15:48
przez kotika
Biedny kociak. :cry: Tymi talonami można opłacić leczenie w szpitaliku?
Pytam bo w Trójmieście nie ma takiej pomocy.
Mam nadzieję, że wkrótce ktos sie odezwie. :)

PostNapisane: Pon sie 11, 2008 16:08
przez Never
tak, mozna zapłacić za leczenie talonami ... przynajmniej tak się umówilam...a mały bardzo potrzebuje pomocy...
Chyba nikt jednak nie ma na zbyciu takich talonów... :(

PostNapisane: Wto sie 12, 2008 9:14
przez Never
:(

PostNapisane: Wto sie 12, 2008 9:15
przez Never
:(

PostNapisane: Wto sie 12, 2008 11:35
przez Never
Z Desancika będzie pieszczoch - miałam nosa. Przy wyjmowaniu z transportera jeszcze pokazuje na co go stać - wyrywa się, walczy, robi groźną minę... ale po paru głaskach zaczyna nieśmialo przytulać się do człowieka..... i zwija się w malutki kłębuszek... Mały naprawdę duzo juz w zyciu przeszedł, nagrałam wczoraj fragment jak je... normalnie wzruszający widok....

To bardzo, bardzo mądry kociak...

Zobaczyłam go po raz pierwszy jadąc w sobotę koło 18:00 tramwajem do pl. Bankowego. Czarny kot siedział na trawniku na skraju parku i grzał się na słońcu... wokół mnóstwo ludzi.... wróciłam się z Bankowego - kotek siedział koło kosza na przystanku tramawajowym... 8O Dał do siebie podejśc na odległosc metra i zwiał. Nie udało sie go złapać - przegonił mnie po najbardziej śmierdzących chaszczach i zapoznał z paroma odlewającymi się dresiarzami ....bleee.... Bardzo płakał, ale nie dał do siebie dojść.... A potem zaszył sie we wnętrzu drzewa chyba... Udało sie dopiero w niedzielę rano - oczywiście najpierw był bieg po zdrowie :wink: Musiało z nim byc bardzo żle, bo nie dał się złapać na najbardziej smierdzącego Whiskasa - z rybą. Po prostu chyba nie czuł nawet zapachu.... Oczy miał tak zalane ropą, że chyba w ogóle nic nie widział...
w tej sytuacji jedynym wyjściem była metoda udawania maiuczącej dżdżownicy.... :? częśc pełzana odbywała się na asfalcie, na jednej z głównych alejek, a cześć w chaszczach,w dodatku obsypanych przeze mnie smierdzącym Whiskasem. A potem juz tylko próba refleksu i test na ostrość pazurków... :lol: Chyba jednak trzeba będzie zainwestować w podbierak :evil:

W transporterze z rozlanym whiskasem w drodze do lecznicy był tak wystraszony, że też nic nie jadł. Przełamał sie wczoraj... W lecznicy karmia zwierzęta w szpitaliku suchym RC, ale dla niego znaleźli saszetkę mokrego - podobno wrąbał :P ja wieczorem przyniosłam mu pół małej puszczeczki kurczaczka z ryżem - jadł aż się mu uszy trzęsły, wyczyścił wszystko w ciągu minuty :P :P
Mały jest zagłodzony, więc nie mozna mu dawać na raz za duzo... dlatego dzisiaj wieczorem znowu mu coś podrzucę. Oczka zdecydowanie lepiej - to znaczy ciekną z nich strumyki, ale w niedzielę oczu w ogóle nie było widać, a teraz.... 8) Kicha standardowo.... ale to dopiero drugi dzień leczenia...

Desancik


na rękach u wetki, kiedy juz się uspokoił :wink:
Obrazek

kurczaczek z ryzem cz. 1
Obrazek


kurczaczek z ryżem cz. 2
Obrazek

po jedzonku....
Obrazek

wypis z pierwszej wizyty
Obrazek

PostNapisane: Wto sie 12, 2008 12:06
przez dorcia44
niezła akcja :wink:

i to imie Desant :lol:


:ok:

PostNapisane: Wto sie 12, 2008 12:13
przez Never
Powiem szczerze, że gdybym miała Twój nr telefonu przy sobie, zadzwoniłabym z prosbą o pomoc w postaci sprzętu. Gdybym nie przestala być wolontariuszką, byłaby klatka - łapka (3 przystanki dalej była akcja adopcyjna). A tak.... no zawsze to nowe doświadczenie... :twisted: tylko palec unieruchomiony... :evil: Słodki maluch, co?

PostNapisane: Wto sie 12, 2008 12:20
przez dorcia44
słodki ,zwłaszcza jak się wygryzał :lol:
ale naprawde jest śliczny ,a z tel. możesz korzystac ,jak moge zawsze przylece :wink:

PostNapisane: Wto sie 12, 2008 12:24
przez Never
:P
Wgryźc się nie dał rady - złapałam go za karczek. Ale rozwalił mi pazurem palec - konkretnie wbił się pod paznokieć i rozerwał tam troche palec :evil: Boli jak cholera, ale już się nie babrze... Za to nieustannie pamiętam o nim pisząc każdego posta dziewięcioma palcami :lol:

PostNapisane: Wto sie 12, 2008 13:01
przez dorcia44
ja mam pzurki na dekolcie ..ostro wbite :twisted:
Marchewcia leżała na mnie ,gwałtownie sie drzwi otworzyły ,wystraszyła się i dała dyla...ale mnie podrapała :evil: :wink:

czyli jestes wadliwa :wink:

PostNapisane: Wto sie 12, 2008 13:05
przez Never
przyganiał kocioł garnkowi.... :twisted: :wink: