Strona 1 z 1

Przygarne kotka...

PostNapisane: Sob gru 01, 2007 13:58
przez Kasia_1991
Cytuje z forum odiland.com

Hej!
Mam na imię Michalina i mam 12 lat.Stwierdziłam,że mogłabym zaadoptować kota (oczywiście za zgodą rodziców).Miałam wiele zwierząt,wszystkim poświęcałam wiele czasu.Interesuję się zwierzakami od dziecka.Doskonale wiem jak należy się nimi opiekować...wracając do kota to...zaadoptowałabym kota...najlepiej żeby:
- miał od jednego roku w górę,nie chcę całkiem młodego,
- był szczepiony,
- był odrobaczony,
- był wykastrowany (wysterelizowany),
- spokojny,nie chcę kota drapiącego wszystko i wszystkich spotkanych na drodze.

Płeć,rasa,kolor sierści nie gra roli - obojętne.
Czekam na odpowiedzi i...

PROSZĘ O KONTAKT:
e-mail: mysiasta12@onet.eu
Gadu-Gadu: 4957965
Skype: mich.stan

Pozdrawiam


Miejsce Kluczbork (to na opolszczyznie)

PostNapisane: Sob gru 01, 2007 14:26
przez CoToMa
Ta dziewczyna chciała wziąć od nas Jamajkę.
Niestety w/ mnie to nie byłby dobry domek...

PostNapisane: Sob gru 01, 2007 14:40
przez Kasia_1991
CoToMa pisze:Ta dziewczyna chciała wziąć od nas Jamajkę.
Niestety w/ mnie to nie byłby dobry domek...


Dlaczego :?: :?:

PostNapisane: Sob gru 01, 2007 14:45
przez CoToMa
Kasia_1991 pisze:
CoToMa pisze:Ta dziewczyna chciała wziąć od nas Jamajkę.
Niestety w/ mnie to nie byłby dobry domek...


Dlaczego :?: :?:

Szkoda, że nie napisała co się stało z jej zwierzętami...
:?

PostNapisane: Sob gru 01, 2007 14:52
przez kavala
A co się stało?

PostNapisane: Sob gru 01, 2007 14:54
przez Kasia_1991
Na odilandzie napisala...

Rybki - wiadomo nie żyją wiecznie
Świnka - była ciężko chora (taką już dostałam od koleżanki) więc odeszła bardzo cierpiąc
Mieszkam w bloku,więc wielki pies,potrzebujęcy wybiegów po lesie i budy na dworze jakiego miałam nie był przystosowany do takiego życia - byłam zmuszona oddać,znajomym mamy,którzy mieszkali na wsi.
Jeden kot,którego dostałam od babci miał wściekliznę i coś tam jeszcze czego nie dało się wyleczyć,musieli go uśpić ;(
Drugi kot odszedł,ale to już ze starości.
I jak byłam całkiem mała to miałam królika,miał być domowym,a okazał się być tym całym,wielki,wyrośniętym,polnym
A teraz niedawno miałam psa,ale w sumie to tylko na przechowanie,bo był on prezentem urodzinowym dla koleżanki,ale ja zoobowiązałam się do przechowania.
Pozdrawiam

PostNapisane: Sob gru 01, 2007 15:01
przez CoToMa
Kasia_1991 pisze:Na odilandzie napisala...

Rybki - wiadomo nie żyją wiecznie
Świnka - była ciężko chora (taką już dostałam od koleżanki) więc odeszła bardzo cierpiąc
Mieszkam w bloku,więc wielki pies,potrzebujęcy wybiegów po lesie i budy na dworze jakiego miałam nie był przystosowany do takiego życia - byłam zmuszona oddać,znajomym mamy,którzy mieszkali na wsi.
Jeden kot,którego dostałam od babci miał wściekliznę i coś tam jeszcze czego nie dało się wyleczyć,musieli go uśpić ;(
Drugi kot odszedł,ale to już ze starości.
I jak byłam całkiem mała to miałam królika,miał być domowym,a okazał się być tym całym,wielki,wyrośniętym,polnym
A teraz niedawno miałam psa,ale w sumie to tylko na przechowanie,bo był on prezentem urodzinowym dla koleżanki,ale ja zoobowiązałam się do przechowania.
Pozdrawiam


Do mnie w mailu napisała tylko o 3 zwierzakach.
pers - zachorował i umarł
kot dachowiec - uciekł
królik - za duży urósł i został oddany na wieś

jak dla mnie, komentarz zbyteczny...

PostNapisane: Sob gru 01, 2007 16:40
przez Kasia89
Lepiej małym dziewczynkom nie ufać zbytnio..
Ja kiedyś się zraziłam.. Okazało się że kotka dziewczynki uciekła i mieszka w piwnicy. W dodatku jest w ciąży, a wet powiedział że "kotka powiina zostać z ojcem dzieci" 8O :evil:

PostNapisane: Sob gru 01, 2007 18:27
przez olesia.b
Kasia89 pisze:a wet powiedział że "kotka powiina zostać z ojcem dzieci" 8O :evil:


:ryk: :ryk: :ryk:

Dobre!!

Hmm, przepraszam, ale ludzka głupota bywa rozbrajająca... szkoda tylko, że w tym przypadku kot jest ofiarą tej głupoty. A swoją drogą trudno uwierzyć, że to wet tak powiedział :roll:

PostNapisane: Sob gru 01, 2007 22:20
przez Kasia89
olesia.b pisze:
Kasia89 pisze:a wet powiedział że "kotka powiina zostać z ojcem dzieci" 8O :evil:


:ryk: :ryk: :ryk:

Dobre!!

Hmm, przepraszam, ale ludzka głupota bywa rozbrajająca... szkoda tylko, że w tym przypadku kot jest ofiarą tej głupoty. A swoją drogą trudno uwierzyć, że to wet tak powiedział :roll:

Pewnie rodzice wmówili tak dziewczynce, żeby nie chciała kotki spowrotem.. teraz ma innego kota.

PostNapisane: Sob gru 01, 2007 22:47
przez CoToMa
Kasia89 pisze:
olesia.b pisze:
Kasia89 pisze:a wet powiedział że "kotka powiina zostać z ojcem dzieci" 8O :evil:


:ryk: :ryk: :ryk:

Dobre!!

Hmm, przepraszam, ale ludzka głupota bywa rozbrajająca... szkoda tylko, że w tym przypadku kot jest ofiarą tej głupoty. A swoją drogą trudno uwierzyć, że to wet tak powiedział :roll:

Pewnie rodzice wmówili tak dziewczynce, żeby nie chciała kotki spowrotem.. teraz ma innego kota.

który pewnie niedługo np. ucieknie :evil:

PostNapisane: Sob gru 01, 2007 22:49
przez Kasia D.
Nie ma się co smiać, raczej płakac z bezsilnosci...

Nie dalej niz wczoraj zadzwonił znajomy wet i pytał czy nie mam kocura syjamskiego, z jajkami. Bo znajoma ma koteczkę i szuka jej kawalera.
Koteczka oczywscie taka "syjamska" jak i ten oczekiwany kawaler :evil:

PostNapisane: Sob gru 01, 2007 22:58
przez Kasia_1991
Kasia D. pisze:Nie ma się co smiać, raczej płakac z bezsilnosci...

Nie dalej niz wczoraj zadzwonił znajomy wet i pytał czy nie mam kocura syjamskiego, z jajkami. Bo znajoma ma koteczkę i szuka jej kawalera.
Koteczka oczywscie taka "syjamska" jak i ten oczekiwany kawaler :evil:


To napewno jest vet? czy moze "vet" ? :evil:

PostNapisane: Sob gru 01, 2007 23:07
przez CoToMa
Kasia D. pisze:Nie ma się co smiać, raczej płakac z bezsilnosci...

Nie dalej niz wczoraj zadzwonił znajomy wet i pytał czy nie mam kocura syjamskiego, z jajkami. Bo znajoma ma koteczkę i szuka jej kawalera.
Koteczka oczywscie taka "syjamska" jak i ten oczekiwany kawaler :evil:

8O 8O 8O

PostNapisane: Nie gru 02, 2007 11:38
przez Ivette
Kasia_1991 pisze:
Kasia D. pisze:Nie ma się co smiać, raczej płakac z bezsilnosci...

Nie dalej niz wczoraj zadzwonił znajomy wet i pytał czy nie mam kocura syjamskiego, z jajkami. Bo znajoma ma koteczkę i szuka jej kawalera.
Koteczka oczywscie taka "syjamska" jak i ten oczekiwany kawaler :evil:


To napewno jest vet? czy moze "vet" ? :evil:


co poradzić, w kazdym zawodzie po jakims czasie moze wystąpic znieczulica... gdy się pracuje (po cięzkich studiach) w kiepsko płatnej, ciężkiej pracy, zmaga się z właścicielami, którzy zawsze 'lepiej wiedzą' i tylko szczepienie,odrobaczenie, szczepienie, odrobaczenie to po jakims czasie można przestać myśleć o tym, co najważniejsze, tylko czego klient chce, to niech ma :roll: W końcu mamy na studiach przedmiot rozród, który nie ogranicza się tylko do KASTROWAĆ... I potem jest dylemat- stracić klienta, czy nie :? nie chcę usprawiedliwiać tego weta, ale niestety takie życie
to jeden z moich sennych weterynaryjnych koszmarów- przychodzące klientki z stadami ciężarnych kotek ... i co? Wymyslac jakąś ciężką chorobe, zatrzymywać w lecznicy i kastrować?