Kochana Amanda już w nowym domku.

To było jeszcze w lecie. Kotka platała się kilka dni koło jednego z budynków na blokowisku w Bytomiu. Moja koleżanka, która ją tam widziała zadzwoniła z pytaniem co ma robić. Wcześniej dowiedziała się od kobiet siedzących tam na ławce, że kotka jest po zmarłej babci. Syn musiał oddać mieszkanie i kotkę po prostu wyrzucił za drzwi. Oczywiście stwierdziałm, że kotkę trzeba wziąść,bo jest ufna i długo w całości tam nie pociągnie. Po paru dniach udało nam się namówić inne babcie, które straciły w tym roku kocurka, żeby sobie kotkę wzięły. Kotka była bardzo podobna do zmarłego kocurka, więc chętnie ją przygarnęły. Po kilku dniach okazało się, że kocica leje im w mieszkaniu w kilku miejscach. Kotka wróciła do pracowni, gdzie jest przetrzymywana. Wcześniej nam się to nie zdarzyło. Kotka była przed adopcją kilka dni w pracowni i siusiała do kuwety. Jedyną szansą była sterylka, która i tak planowałyśmy zrobić. Kotka wróciła do babć, niestety lała dalej. No i znowu wylądowała w pracowni. W pracowni siusia tylko do kuwety. Nie wiem co było powodem jej zachowania w nowym domku.
Kotka jest bardzo miziasta, zrównoważona i spokojna. Nie lubi innych kotów i raczej nie ma szans na śczęśliwe dołączenie do stada kotów na podwórku, gdzie karmimy koty. Taka opcja niestety też była. Kotka prawdopodobnie całe życie była w domu,ma ok. 3 lat i los podwórkowego kota nie dla niej. Nie może siedzieć w pracowni całe życie. Tam jest ciemno, okno jest otwiarane tylko jak się przychodzi ją karmić. Tam już nikt nie pracuje i praktycznie kotka jest cały czas sama. Nie wiem jak jej szukać domku. Maluchom nie potrafiłam znaleść dobrego domku, a starsza kotka ma jeszcze mniejsze szanse. Może allegro, może nie wiem co..........


Kotka nie ma nawet imienia, tzn na pewno jakieś miała, ale kobiety z ławki nie wiedziały jakie.
------------------------------------------------------------------------------------
Aktualizacja 17.03.2008 r.
Niestety nie ma chętnych na kochana Amandę. Nie wiem jak sobie poradzi, myślę. Jak bym była pewna tej decyzji juz bym ją wypuściła. Przesiedziała w tej pracowni tyle miesięcy. To się nazywa pracownia, ale tam nikt nie pracuje. Pozostało tylko pomieszczenie, które za moment może być potrzebne na DT, bo sezon się zbliża. Pozatym ile może siedzieć kot w ciemnym pomieszczeniu bez okna, przy małej lampce i w dodatku sam. To też barbarzyństwo tak kotkę trzymać. Jeden domek miała, ale niestety to kotka sikająca byle gdzie i domek ją oddał. Jest wysterylizowana, ale leje. Mam wrażenie, że ona ma silną wolę dominacji i leje po innych kotach, które wchodzą do tego pomieszczenia na jedzonko jak na dworze pada deszcz. Nie wiem czy jej coś dolega, przed sterylka miała robione podstawowe badania krwi i wszystko było ok. Dla spokoju sumienia zrobiłabym je jeszcze raz + badanie moczu, ale na to trzeba kasę, a ja na razie jestem na debecie. Chciałabym ją jeszcze przed wypuszczeniem zaszczepić, ale .....co będę pisać. Na podwórku, gdzie mogłąby przebywać tej zimy zniknęło mi bez śladu kilka kotów w tym jeden bardzo oswojony kocurek Piękniś. Dlatego ciagle jeszcze mam nadzieje, że domek sie znajdzie.
Kotka jest bardzo miziasta, zrównoważona i spokojna. Nie lubi innych kotów i raczej nie ma szans na śczęśliwe dołączenie do stada kotów na podwórku, gdzie karmimy koty. Taka opcja niestety też była. Kotka prawdopodobnie całe życie była w domu,ma ok. 3 lat i los podwórkowego kota nie dla niej. Nie może siedzieć w pracowni całe życie. Tam jest ciemno, okno jest otwiarane tylko jak się przychodzi ją karmić. Tam już nikt nie pracuje i praktycznie kotka jest cały czas sama. Nie wiem jak jej szukać domku. Maluchom nie potrafiłam znaleść dobrego domku, a starsza kotka ma jeszcze mniejsze szanse. Może allegro, może nie wiem co..........



Kotka nie ma nawet imienia, tzn na pewno jakieś miała, ale kobiety z ławki nie wiedziały jakie.
------------------------------------------------------------------------------------
Aktualizacja 17.03.2008 r.
Niestety nie ma chętnych na kochana Amandę. Nie wiem jak sobie poradzi, myślę. Jak bym była pewna tej decyzji juz bym ją wypuściła. Przesiedziała w tej pracowni tyle miesięcy. To się nazywa pracownia, ale tam nikt nie pracuje. Pozostało tylko pomieszczenie, które za moment może być potrzebne na DT, bo sezon się zbliża. Pozatym ile może siedzieć kot w ciemnym pomieszczeniu bez okna, przy małej lampce i w dodatku sam. To też barbarzyństwo tak kotkę trzymać. Jeden domek miała, ale niestety to kotka sikająca byle gdzie i domek ją oddał. Jest wysterylizowana, ale leje. Mam wrażenie, że ona ma silną wolę dominacji i leje po innych kotach, które wchodzą do tego pomieszczenia na jedzonko jak na dworze pada deszcz. Nie wiem czy jej coś dolega, przed sterylka miała robione podstawowe badania krwi i wszystko było ok. Dla spokoju sumienia zrobiłabym je jeszcze raz + badanie moczu, ale na to trzeba kasę, a ja na razie jestem na debecie. Chciałabym ją jeszcze przed wypuszczeniem zaszczepić, ale .....co będę pisać. Na podwórku, gdzie mogłąby przebywać tej zimy zniknęło mi bez śladu kilka kotów w tym jeden bardzo oswojony kocurek Piękniś. Dlatego ciagle jeszcze mam nadzieje, że domek sie znajdzie.