Potrącony przez samochód półroczny kociak, cała tylna łapka obdarta ze skóry. Dziewczyna wracając do domu zauważyła go leżącego na poboczu, kilka godzin jeździła szukając pomocy ale w lecznicach proponowano eutanazję.
Ktoś dał jej numer do mnie, zadzwonila chociaż ja ani lekarz, ani nawet nie znam się na kotach... mówiła że nie mogła pozwolić na ten ostatni zastrzyk, a jej rodzice nie zgodzili się zabrać małego(małej?) do domu.
I przyjechała... mala, brudna, zimna jak lód kupka futerka...
Obdzwoniłam znane lecznice całodobowe - nigdzie nie ma chirurga, "proszę przyjechać rano". Ale czy my tego rana doczekamy?
Malizna dostala ogrzaną kroplówkę, antybiotyk, ranę oczyszczono i popsikano sreberkiem. I przeciwbólowy zastrzyk, żeby przetrwać noc...
Wylądowala w wannie.
Łazienka to jedyne bezzwierzęce pomieszczenie w moim domu
Siedziałam przy niej i patrzyłam czy oddycha...
Delikatnie dotknięta mruczy jak traktor
Wywala brzuszek go głaskania
Dzidzia...


nóżka:
http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/...44893ed3b.html
http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/...32d7c928c.html