właśnie dzwoniła do mnie mama... pojechała z kolezanką na działkę i przywiozły do domu kotka, na ich oko 4 tygodniowego... pałętał się sam po działce, śnieg zaczynał padać, działkowi sasiedzi mówili, że były 3 małe... kociej mamy i dwóch pozostałych nie znalazły...
kotek siedział pod kurtką, kazda próba wyciągnięcia go w celu obejżenia konczyła się wrzaskiem i wbijaniem pazurków... jest szaro - czarnym tygryskiem, płeć nie do określenia przez moją mamę i jej koleżankę...
kicia na razie będzie mieszkała u tejże koleżanki, jutro idzie do lekarza...
ja w opolu bedę dopiero w piątek, wtedy wybiorę się z aparatem poznać maleństwo i wkleje tu zdjęcia... chyba, że wcześniej dostane jakieś mejlem...
rozpoczynam akcję poszukiwawczą:
fajny domek dla koteczka poszukiwany...