Mieszkamy w Kolonii Staszica.Filtrowa 30. Warszawa. W poniedziałek 29 października zwiał nam na klatkę nasz 16 letni kocurek, wykastrowany, ulubieniec rodziny. Przez dwa pierwsze lata swojego życia mieszkał z nami w domu z ogrodem, wychodził sobie swobodnie na kocie wycieczki. Teraz mieszkamy w kamienicy z brakiem
dostępu do piwnicy(jest zamykana). Nie dramatyzowaliśmy specjalnie z
powodu jego wycieczki, zawsze wracał(z wycieczek na klatkę) ale tym
razem jakaś @#$%^sąsiadka wypuściła, wyrzuciła go na zewnątrz.
Szukamy go intensywnie ale jak na razie bez rezultatu, ogłoszenia
wywieszone w okolicy, dotarliśmy do okolicznych karmicielek, jest nam bardzo żle i smutno, brakuje nam go bardzo, serce mi się kraje jak widzę cierpienie córy. Wychowywała się z nim,był dla niej "lekiem na wszystkie
zmartwienia", jest u nas gdy córa skończyła 3 lata. Jest czarny, ma
białą krawatkę, białe wąsy i białą plamkę na pyszczku,ma białe
łapki, sieść półdługa, jak na kota dość sporawy, jest łysy na
brzuchu i udach(alergia). Ma jeden kieł lekko stępiały. Jesteście naszą ostatnią deską ratunku. Okolica w której mieszkamy to domki jednorodzinne.... co jeszcze możemy zrobić.... nawoływanie, chodzenie z waleriana o różnych porach dnia i nocy nie pomagają.[img]http://Kot\KOT.jpg[/img]