Mała szylkretowa tri - leczymy grzybka i szukamy domku

Śliczna koteczka trikolorka urodziła się prawdopodobnie na początku sierpnia, na jednym z łódzkich podwórek. Miejsce jest nadzwyczaj przyjazne dla kotów wolno żyjących – mają tam ocieplone budki, są dokarmiane i w miarę możliwości leczone.
Niestety mama trikolorki jest wybitnie nieufna, nie dała się złapać do kastracji i miała przerwę w tabletkach. Urodziła dwoje kociąt, równie dzikich jak ona sama. Kociaki rzadko pokazywały się ludziom, mieszkały w jednej z budek.
Od paru dni kociaki przestały się pojawiać w porze karmienia. Wczoraj pani Ania, która opiekuje się tamtejszymi kotami, zauważyła jedno z nich, małą trikolorkę, w okropnym stanie. Wycieńczoną, słabą, ledwie poruszającą się. Mimo to akcja łapania małej nie była prosta, udało się dopiero po zwabieniu jej do jednej z budek.
Mała została zabrana od razu do weta. Była koszmarnie zapchlona, pchły po prostu zjadały ją żywcem. Pani Ania, która miała do czynienia z niejedną zwierzęcą biedą, mówi, że czegoś takiego jeszcze nie widziała. Cała skóra kici jest w strupach… Poza tym kocinka jest chudziutka i drobniutka, nie wygląda na swoje 3 miesiące.
Wylądowała na razie u pani Ani w łazience, gdzie grzeje sobie dupkę o rurę ciepłowniczą. Już załapała, do czego służy kuweta. Je dużo i chętnie, wiec jest nadzieja, że szybko nabierze ciałka. Na razie jest zdrowa, nie ma nawet świerzba. Powoli oswaja się z człowiekiem.
Iwcia robiła dzisiaj kici zdjęcia, mam nadzieję, że wrzuci jakąś fotkę. Panienka będzie teraz dochodziła do siebie i uczyła się, jak być kotem domowym pod dobrą opieką pani Ani. Miejmy nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze i kicia nie będzie chorować.
Jest naprawdę śliczna, ma przedłużony włos i na pewno wyrośnie na piękną kotkę. Będziemy jej szukać dobrego, kochającego domu.
Niestety mama trikolorki jest wybitnie nieufna, nie dała się złapać do kastracji i miała przerwę w tabletkach. Urodziła dwoje kociąt, równie dzikich jak ona sama. Kociaki rzadko pokazywały się ludziom, mieszkały w jednej z budek.
Od paru dni kociaki przestały się pojawiać w porze karmienia. Wczoraj pani Ania, która opiekuje się tamtejszymi kotami, zauważyła jedno z nich, małą trikolorkę, w okropnym stanie. Wycieńczoną, słabą, ledwie poruszającą się. Mimo to akcja łapania małej nie była prosta, udało się dopiero po zwabieniu jej do jednej z budek.
Mała została zabrana od razu do weta. Była koszmarnie zapchlona, pchły po prostu zjadały ją żywcem. Pani Ania, która miała do czynienia z niejedną zwierzęcą biedą, mówi, że czegoś takiego jeszcze nie widziała. Cała skóra kici jest w strupach… Poza tym kocinka jest chudziutka i drobniutka, nie wygląda na swoje 3 miesiące.
Wylądowała na razie u pani Ani w łazience, gdzie grzeje sobie dupkę o rurę ciepłowniczą. Już załapała, do czego służy kuweta. Je dużo i chętnie, wiec jest nadzieja, że szybko nabierze ciałka. Na razie jest zdrowa, nie ma nawet świerzba. Powoli oswaja się z człowiekiem.
Iwcia robiła dzisiaj kici zdjęcia, mam nadzieję, że wrzuci jakąś fotkę. Panienka będzie teraz dochodziła do siebie i uczyła się, jak być kotem domowym pod dobrą opieką pani Ani. Miejmy nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze i kicia nie będzie chorować.
Jest naprawdę śliczna, ma przedłużony włos i na pewno wyrośnie na piękną kotkę. Będziemy jej szukać dobrego, kochającego domu.