Znalazła ją moja szefowa po drodze z pracy. Mała śmierdziała padliną na kilka metrów, nie wiadomo skąd ten smród, czy się w czymś wytarzała?
Podziwiam ją, ze odwazyła się ją wziąc na ręce

W kazdym razie to był obraz nędzy i rozpaczy- straszna ropa płynąca kałużami z oczu i nosa, kaliciwiroza połączona z nadżerkami w jamie ustnej, maksymalne wychudzenie, a najgorsze- na całym futrze mnóstwo złożonych przez muchy jaj:

Kłąb jaj muszych (to największe skupisko, więcej pomniejszych było w całej sierści):


Widziałam juz mnóstwo kocich bied, i przyznam,z e lubie doprowadzać takie biedaki do porzadku,a le nawet mnie zbierao na wymioty podczas wybierania tego wszystkiego. Mała leżała kilka dni nieruchomo na kocyku z gorącymi słoikami, dostawał kropówki, antybiotyki, potem karmienie trochę na siłę. Potem raptem wstała na nogi i zaczęła sie łasić


Księżniczka dziś jest cudna- czeka na adopcję:


