*Opole-KOTY NA BRUK-Kajtek nie żyje :( Perełka ok*

Jakieś dwa tygodnie temu do schroniska zadzwoniła starsza pani. Umarł jej mąż i musi opuścić swoje piętro w domu dwu-rodzinnym. Przeprowadza się do Katowic na 7-me piętro. Pani zamieszka z rodziną. Pani ma dwa koty. Nie ma szans by zabrać koty ze sobą. Osoba która zamieszka w domu starszej pani kotów nienawidzi. Koty dwa - mama z synem. Perełka ma 4 lata, Kajtek trzy - urodziła go jak miała rok. Pani dzwoniła do schronu by zapytać czy może koty oddać do nas. Umowa była taka - po pierwsze pani zaszczepi koty by nic w schronie nie złapały, po drugie koty będą u niej do czasu póki fizycznie się nie wyprowadzi, po trzecie pojadę do pani i zrobię kotom zdjęcia. Im szybciej umieścimy ogłoszenia, tym większe prawdopodobieństwo, że koty unikną schronu.
Po zapoznaniu się z tym tematem stwierdziłam, że jest przerąbane. Gdzie ja znajdę dom dla dwóch kotów, które są ze sobą tak zżyte, że nie można ich rozdzielić. Koty są wychodzące. Z kolejnych rozmów z panią okazało się, że przychodzą tylko do niej, obcych się boją.
No nic. Coś trzeba zrobić.
Uzbrojona w aparat i dobre chęci pojechałam wczoraj do owej pani.
Od razu zaznaczę, że wiem, że pani starała się dbać o koty najlepiej jak potrafiła w swoim rozumieniu tematu. Wiem, że była, jest przekonana, że dobrze dba o koty.
Weszłam do mieszkania. Na dzień dobry smród. Koci smród. Pytam, czy kocur nie jest kastrowany. Oczywiście nie jest. Pani mówi, że on przecież taki młody, poza tym, mąż póki żył zabronił kastrować by "nie zabierać kotu życia". Kotka jest wysterylizowana ponieważ była chora /nie wiem czy ropomacicze, czy powikłanie po którymś porodzie/. Koty leżą za firanką na rogu kanapy. Pani odsłania firankę. Dwa koty z przerażeniem patrzą na mnie. Uszy przykulone jakby spodziewały się ciosu. Koty praktycznie nie drgną. Biało-czarna Perełka ma ropę w okolicach oczu, ogromny, czarny Kajtek postrzępione uszy, kleszcza. Obydwoje mają sierść nastroszoną, matową, sztywną. Czarne łatki Perełki są brązowe. Kajtkowe postrzępione uszy to wynik wielu bójek na podwórku. Kajtek do tego był kilka razy dotkliwie pobity przez sąsiadów.
Pierwszy pomysł pani był, że po prostu wypuści je "na wolność", później, że odda do schronu.
Ta pani na prawdę chce jak najlepiej dla nich, ale nie ma pojęcia o kotach.
Koty tak czy siak trafią do schronu. Wiem, że raczej tego nie przeżyją. Tak jak brat Agatki, Jacek umarł ze stresu siedząc na półce, tak, mam przeczucie, że będzie z nimi.
Potrzebny jest dom, wychodzący, bądź nie, stały bądź tymczasowy, cokolwiek by oszczędzić im przeprowadzki do schronu. Koty będą zaszczepione, odrobaczone, Kajtek wykastrowany. Błagam o pomoc.




Po zapoznaniu się z tym tematem stwierdziłam, że jest przerąbane. Gdzie ja znajdę dom dla dwóch kotów, które są ze sobą tak zżyte, że nie można ich rozdzielić. Koty są wychodzące. Z kolejnych rozmów z panią okazało się, że przychodzą tylko do niej, obcych się boją.
No nic. Coś trzeba zrobić.
Uzbrojona w aparat i dobre chęci pojechałam wczoraj do owej pani.
Od razu zaznaczę, że wiem, że pani starała się dbać o koty najlepiej jak potrafiła w swoim rozumieniu tematu. Wiem, że była, jest przekonana, że dobrze dba o koty.
Weszłam do mieszkania. Na dzień dobry smród. Koci smród. Pytam, czy kocur nie jest kastrowany. Oczywiście nie jest. Pani mówi, że on przecież taki młody, poza tym, mąż póki żył zabronił kastrować by "nie zabierać kotu życia". Kotka jest wysterylizowana ponieważ była chora /nie wiem czy ropomacicze, czy powikłanie po którymś porodzie/. Koty leżą za firanką na rogu kanapy. Pani odsłania firankę. Dwa koty z przerażeniem patrzą na mnie. Uszy przykulone jakby spodziewały się ciosu. Koty praktycznie nie drgną. Biało-czarna Perełka ma ropę w okolicach oczu, ogromny, czarny Kajtek postrzępione uszy, kleszcza. Obydwoje mają sierść nastroszoną, matową, sztywną. Czarne łatki Perełki są brązowe. Kajtkowe postrzępione uszy to wynik wielu bójek na podwórku. Kajtek do tego był kilka razy dotkliwie pobity przez sąsiadów.
Pierwszy pomysł pani był, że po prostu wypuści je "na wolność", później, że odda do schronu.
Ta pani na prawdę chce jak najlepiej dla nich, ale nie ma pojęcia o kotach.
Koty tak czy siak trafią do schronu. Wiem, że raczej tego nie przeżyją. Tak jak brat Agatki, Jacek umarł ze stresu siedząc na półce, tak, mam przeczucie, że będzie z nimi.
Potrzebny jest dom, wychodzący, bądź nie, stały bądź tymczasowy, cokolwiek by oszczędzić im przeprowadzki do schronu. Koty będą zaszczepione, odrobaczone, Kajtek wykastrowany. Błagam o pomoc.





