Bielsko-Biała Sreberko w domu, ale znowu chory

Sreberko pewno by dawno nie żył, gdyby nie pewna sprytna kocica, która nie chce dać się złapać do sterylizacji. To dzika, bezdomna kotka. Wczesnym latem zabrałam do domu jej dzieci - chore na KK, zagrzybione. Wyzdrowiały, dwa już mają nowe domy, szuka jeszcze bura koteczka. Kilka tygodni temu dziki kocur przyniósł nie wiadomo skąd na parking gdzie żyje kocia mama (na co dzień to zresztą jej adorator) maleństwo z wiszącą pępowiną. Położył je na nagrzanym od słońca dachu. Maleństwo zaczęło strasznie rozpaczać, płakać z bólu. Niestety, nie dało się do niego dojść. Na szczęście zainteresowała się nim kocia mama. Podchodziła do niego, obwąchiwała malucha, ale potem odchodziła i zajmowała się swoimi sprawami. Jednak po kilkudziesięciu minutach chwyciła go za kark i zaniosła do dziury, w której się poprzednio okociła. Z dziury tygodniami nie dochodziły żadne dźwieki. Byliśmy pewni, że kociak nie żyje. Pomyliliśmy się
To bardzo, ale to naprawdę bardzo gruby kocurek, srebrny. Tymczasowo zamieszkał w mojej kuchni, bo na parkingu w każdej chwili groziła mu śmierć pod kołami samochodów. Ma grzybicę, ale nie są to duże zmiany, został już na grzyba zaszczepiony, za tydzień druga dawka. Je jak smok, w ciągu paru godzin nauczył się korzystać z kuwety. Szuka pilnie dobrego domu. Zdjęcia niebawem

To bardzo, ale to naprawdę bardzo gruby kocurek, srebrny. Tymczasowo zamieszkał w mojej kuchni, bo na parkingu w każdej chwili groziła mu śmierć pod kołami samochodów. Ma grzybicę, ale nie są to duże zmiany, został już na grzyba zaszczepiony, za tydzień druga dawka. Je jak smok, w ciągu paru godzin nauczył się korzystać z kuwety. Szuka pilnie dobrego domu. Zdjęcia niebawem
