Dwa kocurki. Głodne, brudne, zapchlone, kichające, oczka zaropiałe ... Około 5-miesięczne rodzeństwo. Śliczne ... jeden biały z burym ogonkiem a drugi biało-bury. Sama ich nie mogłam do siebie wziąć bo nie mam takich możliwości ale na szczęście na mojej drodze pojawiła się Julka - koleżanka i sąsiadka jednocześnie. Również zakocona, zaoferowała pokój nad garażem. To nie hotel 5-gwiazdkowy ale koty mają się tam jak u Pana Boga za piecem. Nic im na głowy nie spadnie, posłanko mają zrobione z psiego transportera, owinięte kołdrą, w środku podwójny kocyk, jedzonka pod dostatkiem ... a trudno je oderwać od miseczek. To, czego im potrzeba do pełni szczęścia to człowiek, który je weźmie do siebie na stałe i pokocha ....
A kotki są cudowne (jak wszystkie). Biały z burym ogonkiem to typowy miziak. Sam szuka okazji żeby wejść na kolana a jak się go zacznie głaskać to mruczy jak traktorek. A drugi, biało-bury jest indywidualistą. Chodzi własnymi ścieżkami, daje się miziać ale tylko jeśli ma na to ochotę . Uwielbia siedzieć na parapecie i obserwować świat. Kiedy zasnęły razem w transporterze to z Julką nie mogłyśmy się napatrzeć ... Biały wszedł na biało-burego i zaczął go myć ...
W poniedziałek zabieramy je do weta na przegląd i odrobaczanie. Zapchlone są okropnie ... Sad Szukamy oczywiście domków docelowych dla nich.
A to zdjęcia maluchów jak się tulą:
I biały jak pałaszował:
Zdjęcia będę wklejać na bieżąco.