Domki znalezione, hurra;-)
AKTUALNOŚCI
Wszystkie kociątka z tego wątku domek już mają:-)
Dwa zostały u nas, dzieje Tadka można czytać tutaj:
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=67979&start=0&postdays=0&postorder=asc&highlight=
reszta kociąt ma również wspaniałe domki. Wszystkim serdecznie dziękujemy:-)
--------------------------------------------------------------------------------------------------
Jestem tu nowa. Choć trochę czytałam to i owo na forum to dopiero teraz piszę, dlatego na początek: witam:-)
O sprawie napisałam na grupę dyskusyjną, gdzie polecono mi odezwać się tu na forum. Wkleję to co pisałam na grupie wczoraj.
---
Na naszym podwórku mieszkają koty. Większość z nich to koty domowe-wychodzące. Ale jest kilka dzikusków. Jedna z dzikusek na początku wakacji okociła się. Dwa małe koty, lub kotki, nie wiem, nie dały do siebie podejść na bliżej niż 1 metr a co dopiero pogłaskać i podejrzeć, zawsze uciekają. Burasek i czarnulek na pewno mają trochę ponad dwa miesiące ale są chudziutkie i drobne. Nie wiem czy ktoś te koty dokarmia, mieszkamy tu dopiero od pół roku i jeszcze nie zauważyliśmy nic takiego (oprócz miski z wodą w gorące dni). Ale wiem, że część kotów chroni się w jednej z piwnic (otwarte okienko). Raz, może dwa razy w tygodniu widywaliśmy te kociaczki.
Dziś, przed paroma chwilami, na wieczornym spacerze burasek wyszedł do nas z krzaków i nawet chyba zastanawiał się czy nie podejść ale schował się pod samochodem a potem z powrotem w krzaki. W ciszy osiedlowej usłyszeliśmy, że ma katar...
Bardzo boimy się o kociaki, bo zima już blisko, część budynków w trakcie ocieplania (i zakładania nowych okien w piwnicach:/ ). Nie mamy zupełnie doświadczenia w takich sprawach a bardzo chcielibyśmy im pomóc. Co możemy zrobić? Zwabić do klatki i zabrać do lecznicy TOZu? A potem co? Trzymać w łazience? To wszystko dla nas to totalna niewiadoma...
Mamy dwa koty (3 lata i pół roku). Jeśli po wizycie u weta zabralibyśmy maluchy do siebie na "tymczas" to jak się nimi zająć (mycie, karmienie, kuweta itp itd)? Czy nasze koty się nie pozarażają? (w łazienkowych drzwiach są na samym dole 4 otworki po 5cm średnicy z siateczką). A pchły? Jak to załatwić w TOZie - milionerami nie jesteśmy (ot biedni studenci) więc nie wiemy co z kosztami leczenia. No i jeszcze - jeśli już je zwabiać to JAK? I co z matką kotków? Nie będzie się rzucać? No i pewnie wypadałoby ją wysterylizować ale to już kosmos...
Chyba, że jest jeszcze jakieś inne wyjście? Pomóżcie, poradźcie coś. Bardzo się o kociaki martwimy...
---
Dziś TŻ idąc do pracy spotkał kociaki i trochę im się przyjrzał (z odległości ok metra bo oczywiście bliżej się nie dało). Burasek oprócz kataru oczka ma w porządku, nic mu z nosa strasznie nie cieknie. No ale słychać ten katar. Na pewno źle mu się oddycha. Czarnulek ma sie zdecydowanie lepiej.
Proszę, poradźcie coś, podpowiedzcie. Bardzo chcemy im pomóc.
Wszystkie kociątka z tego wątku domek już mają:-)
Dwa zostały u nas, dzieje Tadka można czytać tutaj:
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=67979&start=0&postdays=0&postorder=asc&highlight=
reszta kociąt ma również wspaniałe domki. Wszystkim serdecznie dziękujemy:-)
--------------------------------------------------------------------------------------------------
Jestem tu nowa. Choć trochę czytałam to i owo na forum to dopiero teraz piszę, dlatego na początek: witam:-)
O sprawie napisałam na grupę dyskusyjną, gdzie polecono mi odezwać się tu na forum. Wkleję to co pisałam na grupie wczoraj.
---
Na naszym podwórku mieszkają koty. Większość z nich to koty domowe-wychodzące. Ale jest kilka dzikusków. Jedna z dzikusek na początku wakacji okociła się. Dwa małe koty, lub kotki, nie wiem, nie dały do siebie podejść na bliżej niż 1 metr a co dopiero pogłaskać i podejrzeć, zawsze uciekają. Burasek i czarnulek na pewno mają trochę ponad dwa miesiące ale są chudziutkie i drobne. Nie wiem czy ktoś te koty dokarmia, mieszkamy tu dopiero od pół roku i jeszcze nie zauważyliśmy nic takiego (oprócz miski z wodą w gorące dni). Ale wiem, że część kotów chroni się w jednej z piwnic (otwarte okienko). Raz, może dwa razy w tygodniu widywaliśmy te kociaczki.
Dziś, przed paroma chwilami, na wieczornym spacerze burasek wyszedł do nas z krzaków i nawet chyba zastanawiał się czy nie podejść ale schował się pod samochodem a potem z powrotem w krzaki. W ciszy osiedlowej usłyszeliśmy, że ma katar...
Bardzo boimy się o kociaki, bo zima już blisko, część budynków w trakcie ocieplania (i zakładania nowych okien w piwnicach:/ ). Nie mamy zupełnie doświadczenia w takich sprawach a bardzo chcielibyśmy im pomóc. Co możemy zrobić? Zwabić do klatki i zabrać do lecznicy TOZu? A potem co? Trzymać w łazience? To wszystko dla nas to totalna niewiadoma...
Mamy dwa koty (3 lata i pół roku). Jeśli po wizycie u weta zabralibyśmy maluchy do siebie na "tymczas" to jak się nimi zająć (mycie, karmienie, kuweta itp itd)? Czy nasze koty się nie pozarażają? (w łazienkowych drzwiach są na samym dole 4 otworki po 5cm średnicy z siateczką). A pchły? Jak to załatwić w TOZie - milionerami nie jesteśmy (ot biedni studenci) więc nie wiemy co z kosztami leczenia. No i jeszcze - jeśli już je zwabiać to JAK? I co z matką kotków? Nie będzie się rzucać? No i pewnie wypadałoby ją wysterylizować ale to już kosmos...
Chyba, że jest jeszcze jakieś inne wyjście? Pomóżcie, poradźcie coś. Bardzo się o kociaki martwimy...
---
Dziś TŻ idąc do pracy spotkał kociaki i trochę im się przyjrzał (z odległości ok metra bo oczywiście bliżej się nie dało). Burasek oprócz kataru oczka ma w porządku, nic mu z nosa strasznie nie cieknie. No ale słychać ten katar. Na pewno źle mu się oddycha. Czarnulek ma sie zdecydowanie lepiej.
Proszę, poradźcie coś, podpowiedzcie. Bardzo chcemy im pomóc.