Strona 1 z 1

Boluś i paniusieczka w złotych klapeczkach- a short story

PostNapisane: Pt sie 31, 2007 21:28
przez Kasia D.
Głos w słuchawce był dość afektowany. Takim głosem mówią osoby pewne swych racji, mające za sobą zaplecze finansowe i nie tylko.
Osobe z takim głosem cięzko przekonac do czegokolwiek a juz na pewno nie sposób wywrócić do góry nogami jej świetego przekonania, ze dwa koty w domu to za dużo... zwłaszcza jesli jeden z tych kotów, kot rezydent, jest persem z rodowodem.

Tłumaczenie szło mi opornie. Na moje: ależ niech pani zrozumie, ja naprawde już nie mam gdzie szpilki wetknąć! -głos odpowiadał w kólko jedno i to samo, o mobbingu kocim na podwórku, o zamiarach otrucia kota przez sąsiadów, o tym, ze on taki miły, etc...
Minuty mijały, ucho przycisniete do komórki nabierało temperatury, głowa zaczynała podejrzanie boleć a ja próbowałam walczyć....
Głos nie ustawał. Z ostref ofensywy przeszedł do roli węża-kusiciela, roztaczał wizje opieki sponsorskiej dla fundacji, pomocy logistycznej i wszelkiej innej a w antrakcie przypominał mi, ze kota za chwile ktos na pewno otruje albo inne koty zagryzą jesli mu nie pomogę. Ucho i głowa miały temperaturę bliska ścinaniu sie białka. Skapitulowałam.

***

Elegancki srebrny volkswagen (chyba) czekał na parkingu wczesniej ode mnie. Gdy zaparkowałam zobaczyłam jak zmierza ku mnie osoba, której nigdy nie przypisałabym głosu w słuchawce...pani całkiem nieźle pod 60-tkę , opalona, w złotej biżuterii, białych rybaczkach, złoty paseczek, złote klapeczki, makijaż, manicure, pedicure... z trwoga pomyslałam, patrząc na nią, o pomieszczeniu fundacyjnym, które tylko z wielkiej litości mozna nazwać skromnym.
Na miejscu pani wyciagneła z bagażnika wyposażenie kocurka: wielką gąbkową budke wyłożona futerkiem, przesliczne wełniane koce, miseczki, 3 reklamówki puszek... Potem klapiąc elegamnckimi złotymi klapeczkami brneła przez brudne, zapiaszczone i zakurzone podwórze az pod zardzewiałe sypiące sie metalowe drzwi...
Zanim włozyłam klucz do kłódki , tknieta przeczuciem powiedziałam " byc moze będzie Pani zaskoczona ubóstwem pomieszczenia, ja naprawde nie kłamałam gdy mówiłam, że nie mam gdzie go przyjąc... nie wiem czy zechce pani go tu zostawić" i ...otworzyłam przybytek...

Potem juz było jak w filmie: ja nakładałam do misek, a pani patrzyła z wielkimi oczami, ja sprzatałam w pospiechu kuwety, a pani stała jak zaczarowana nie wiedząc co powiedzieć, ja zbierałam z podłogi zafajdane tektury a pani odzyskiwała powoli głos i szkliły jej sie oczy...
Gdy juz mogła mówić zadała jedno pytanie: czy nie moze go pani wziąc gdzies indziej?
Biały kocurek w kontenerku czuł chyba, ze ważą sie jego losy bo przycupnał i zamarł bez ruchu...
Popatrzyłam na ganiające się maluchy od Brukselki i smietnikowej trikolorki, na adoptowane przez nich bure i czarne sierotki jak z apetytem pałaszowaly rossmanowe puszki i pomyslałam sobie, że przede wszystkim dla nich powinnam mieć to "gdzieś indziej"...
Biały wypuszczony z kontenera syczał i warczał na wszytkich dookoła. Zamknięty w transporterze uspokajał sie i tylko pomiaukiwał żałośnie od czasu do czasu. "Czy moze zamiszzkac w łazience gdzie jest klatka z królikiem"? Paniusieczka zadzwoniła bizuterią jak na podniesienie ochoczo kiwając głową...
Brnąc przez zakurzone , brudne podwórze wrócilismy z kotem do samochodów.

***

Boluś tęskni za wolnoscią. Siedzi na parapecie okna w duzym pokoju i tęsknie miauczy. Miauczy tak rzewnie-rozlewnie jak tylko moze miauczec kot, który widzi drzewo i trawe i wie ze nie moze po niej pobiegać...Miauczenie Bolkowe doprowadzalo mnie do rozpaczy na przemian z furią oraz do filozoficznego pytania" po cholere ja go tu zabralam" zadawanego wielkrotnie...
Tak mineły dwa długie dni przypieczetowane bolusiową kupą na parapecie i pobliskim drapaku.
Ostatniej nocy obudziłam się z dziwnym uczuciem, że umarłam. Objawiało sie to tym, ze nie mogłam się ruszyc w żadną ze stron. Po chwili analizowania sytuacji i lokalizowania centrum ubezwładnienia doszłam do wniosku, ze lezy na mnie Boluś, na wysokości ud a jego ciężar w jakis niezbadany sposób zwiększył się niemal 10-krotnie i przypomina leżącego po sutym obiedzie bizona.
Bolciowa paniusieczka w złotych klapeczkach dzwoni i płacze z radości. Obiecuje wsparcie w żywej gotówce oraz przy wyposażeniu lokum fundacji, które ja zaszokowało i doprowadziło do łez. Bolek gada, bodzie mnie łebkiem i ociera wąsami.
Szuka domu.

Obrazek

PostNapisane: Pt sie 31, 2007 22:00
przez pixie65
Ech...


Boluś - cudo :1luvu:

PostNapisane: Sob wrz 01, 2007 7:50
przez Basia F.
brak słów...,
a Boluś :1luvu: