Początek ich historii znajdziecie tu: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?p=2414224#2414224
Kontenery ze śmieciami, nieznośny upał.
I chore, wycienczone kociaki z potwornym kocim katarem.
Wcale nie musiałam ich łapać, gonić... Nie uciekały...
Po prostu podniosłam je z ziemi... i włożyłam do transporterka.
Chude kocie, brudne szmatki, ciężko świszczący oddech...Czarna Chati nie ruszyła się, gdy do niej podeszłam.
Biała Masza próbowała przez chwilę uciec... nie miała siły. No cóż, wzięłam je do weta. A dalej - wiadomo.
Tak wyglądały, gdy położyłam je w łazience. Położyłam - bo nie miały siły chodzić, jeść. Leżały jak szmatki, ciężko oddychając.


