Jej historia jest bardzo ciekawa. Mieszka od ponad półtora roku na moim podwórku. Karmię- dbam o nią z dala-bo do tej pory unikała kontaktu z człowiekiem, choć podchodziła bliziutko i gadała- i po urodzie kota widać było, że był "ludzki"- nie chciała kontaktu z ludzką ręką. Porozumiewała się z nami- a nawet przyprowadziła swoje bardzo chore dzieciątko (które teraz jest kotem domowym mojej przyjaciółki). Zaufała człowiekowi, gdy potrzebowała pomocy- i oddała mu swoje trzytygodniowe dziecko.
Od miesiąca kotka zrobiła ogromne postępy. Woła mnie na podwórko, sypia w mojej piwnicy (korzysta z kuwety tamże), tuli się do ręki, pozwala nosić na rękach i czeka na mnie cały dzień. Serce mi się kraje, gdy patrzę, jak za mną biegnie- a ja jej do domu nie mogę wziąć...
Dziś kotka mruczała, tuliła się- postanowiłam,że dziś zabieram ją do weta i szukam jej domku. Oczywiście- jeśli jest cokolwiek do zrobienia weterynaryjnie- zrobię- może nawet uda mi się zrobić sterylkę (co zależy od stanu ogólnego kota i kolejności działań, jaką wyznaczy wet). Jednak- koniecznie jest potrzebny choćby tymczasowy domek- jak najszybciej.
Kotka jest niewielka- na pewno dorosła, ale malutka i szczuplutka. Wygląda na rasowego kota bengalskiego. Jest nieagresywna, ostatnio mocno przymilna (nigdy nie wyciągnęła podczas kontaktu ze mną pazurków). Pcha się w centrum uwagi, świetnie pozuje do zdjęć i walczy o zainteresowanie. Unika ludzi, którzy wrzeszczą. Wcześniej chodziła własnymi ścieżkami- teraz całymi dniami przesiaduje na mojej posesji- aż się martwię, czy na pewno jest zdrowa.
Ma zdrowe oczki, piękne futerko z poprzecznymi paskami na szacie (typowe umaszczenie dla rasy bengalskiej). Kolor kotki jak z reklamy whiskasa- niebiesko-siwy. Twarzyczkę ma jak duszek (jaśniutką), jest maluńka, dużo gada do człowieka.
Ponieważ nie znam jej historii- mogę wyciągać wnioski jedynie na podstawie zachowań. Uważam, że kotka gwałtownie szuka domu. Dojrzała do tej decyzji- widocznie wolność zrobiła się już zbyt ciężkim brzemieniem. Prawdopodobnie koteczka została wywalona z domku (pojawiła się w czasie urlopów- oczywiście)- albo zwiała w rujce i zgubiła drogę powrotną. Jest mądra- daje sobie radę od półtora roku na wolności/ulicy/podwórku (przysposobiła do życia na wolności już kilka kotów z domów- którym potem znalazłam nowe domy)- myślę, że potrzebuje cudownego człowieka, który będzie z niej dumny- i pozwoli jej zbliżyć się do siebie. Kotka na pewno nie jest w ciąży- od kilku miesięcy podawałam kotce środki antykoncepcyjne w jedzonku i mam pewność, że regularnie je przyjmowała.
Kotka przebywa aktualnie w Łodzi- ale myślę, że to niewielki problem dla prawdziwych kociarzy. Na pewno coś wymyślimy:).
Jeśli ktoś chciałby dać Siwuszce szansę- proszę o kontakt mailem na adres salome[USUN TO] @o2.pl - proszę z adresu usunąć spacje i część [USUN TO] przed skorzystaniem. Można też pisać w tej sprawie w tym wątku- na forum, na PW, pocztę na Wyborczej- w razie potrzeby skontaktuję się natychmiast z osobą zainteresowaną.
Fotki kotki:




Monika