Dziś po południu znajoma zaalarmowała mnie, że w okolicy poradni rehabilitacyjnej na Findera jest jeden kociak martwy, a drugi szkieleciorek biega środkiem ulicy. Poszłam na wizję lokalną i faktycznie - jeden kociak nieżywy i dwa pozostałe - jeden w gorszym stanie, strasznie wychudzony, charczący, oko po kocim katarze. Drugi w niezłej formie.
Zgarnęłam tego "gorszego" szczyla do weta i przechowuję go w pożyczonym transporterze. Bardzo (i pilnie) przydałaby mi się klatka, bo mam mnóstwo zakamarków niezbyt dla kota bezpiecznych. Mały wpradzie okazał się strasznym miziakiem, ale na łapanie reaguje lękiem no i poza tym jest szybki jak błyskawica
Kolejny problem to mój zbliżający się wyjazd, ale o tym potem
Ostatnio edytowano Wto sie 28, 2007 8:21 przez
Ikotipies, łącznie edytowano 3 razy