Chyba zaraz zwariuję!!!!
Właśnie wracałam z karmienia naszych osiedlowych kotów, myśląc z radością, że tyle kotek udało się ostatnio wyłapać i wysterylizować. Nagle na środku osiedla zobaczyłam kształt przypominający małego kota. Zaśmiałam się w myślach, że już wszystko mi się z kotami kojarzy, bo przecież to niemożliwe, żebym nie wiedziała o jakichś kociakach na moim własnym osiedlu. Ale oczywiście podeszłam. A jednak. Z krzaków wynurzył się mały kociak (gdzieś na oko z 6-7 tyg.), a zaraz obok drugi! Myślałam, że zejdę, ale nie miałam czasu, bo z drugiej strony schodów pojawił się trzeci i czwarty. Umarłam. Poleciałam po żarcie. Na szczęście kotki są w dobrym miejscu schowane. Na środku osiedla jest masa krzaków i one pod tymi krzakami balują. Wróciłam i zaczęłam szukać mamy. Koty dorwały się do jedzenia, chyba były głodne, ale nie zagłodzone, bo są zdrowe, dosyć grube i czyste. Po chwili udało mi się dojrzeć mamę. Ma czerwoną obróżkę na szyi, nigdy przedtem jej nie widziałam, nie przychodziła na jedzenie. Do tego wygląda całkiem dobrze, tzn. jest zadbana i grubawa.
To niemożliwe, żebym nie zauważyła tej gromady wcześniej, tym bardziej, że kotki są już ruchliwe. Są zadbane, więc nie wyglądają na takie, co od urodzenia żyją na gołej ziemi. Jedyne wyjście, że ktoś je wyrzucił i to niedawno.
Koteczki są cudne, jutro spróbuję zrobić zdjęcia. Trzy to typowe krowy: białe z dużą ilością czarnych łat, a jeden to burasem. Mama bura z białymi wstawkami.
Nie ma mowy, żeby tam zostały, ale nie mam zielonego pojęcia co z nimi zrobić. Mogę zabrać na tymczas jednego. A co z resztą???