Mijka - taka zwyczajna kotka.... MA DOM!!!

Bezdomna, głodna, przerażona. Podwórkowe koty odganiały ją od miski. Próbowała straszyć je sykiem, ale kto by się bał takiej malutkiej, choć liczacej sobie blisko rok kotki? Dzika - tak dzika, że mimo kilkumiesięcznego dokarmiania nie dała się dotknąć, więc nie miałam szansy, żeby złapać ją na sterylkę. Więc 4 tygodnie temu urodziła - gdzieś w krzakach, a idąc do dzieci kluczyła tak długo, aż gubiła "ogon", czyli mnie. Kociaków nie chciała mi więc pokazać, ale sama kiedyś nagle zaserwowała mi "baranka" i do tej pory przed jedzeniem domagała się głaskania. Potem zaś jadła - łapczywie, bo ciągle była głodna, nawet wtedy, gdy udało jej się zjeść 3 razy dziennie.
Dwa dni temu przyszła na obiad, jak zwykle rozmiauczana, rozmruczana przy głaskaniu, z wyssanymi sutkami. Pojawiła się znów wieczorem - z nastroszoną, potarganą sierścią, obolałą łapką, z nabrzmiałymi mlekiem sutkami. Warczała z bólu, nie chciała jeść - tylko błagała o ratunek; po raz pierwszy w życiu weszła do mojej klatki schodowej.
W domu mam nieszczepioną kotkę i kota, któremu też kończy się ważność szczepienia oraz TŻ-ta, który z trudem łyknął drugiego kota, a o trzecim nawet nie ma co z nim gadać. Żmijka - bo tak nazwałam syczącą kicię - wylądowała więc w pralni, pustej, zimnej, ale z posłankiem z koca i pełnymi miseczkami. Szukałam jej kociąt - ale we wszystkich możliwych miejscach nie było po nich ani śladu
Byłam z Mijką (Ż skreśliłam, bo kicia już tylko miauczy i przede wszystkim mruczy) u weta. Stłuczona łapka już nie boli, zastzryki zapobiegły zapaleniu sutków, dostaje środek na zatrzymanie laktacji. Dziś udało się ją umieścić w domku tymczasowym, ale tylko do następnej niedzieli. W domu jest kot, którego Mijka się nie boi i nie atakuje, i duży pies, którego pokochała od pierwszego wejrzenia - z wzajemnością. Ta dzika, bezdomna kotka od pierwszej chwili korzystała z kuwety, tuli się do nowej opiekunki, spi na jej łóżku albo na nowym posłanku. Teraz jest bardzo, bardzo szczęśliwa i jej mruczenie cichnie tylko wtedy, gdy śpi. Jak tylko straci mleko, zostanie wysterylizowana, a potem zaszczepiona. Odrobaczenie już było.
Ale za 10 dni Mijka wróci do piwnicy, a potem - znów na podwórko. Owszem, będę ją karmić. Ale ona chce kochać człowieka. Tylko kto zechce pokochać małą, czarną kotkę z białym krawatem i skarpetkami i białą plamką na pyszczku? Taką zwyczajną kotkę....

Dwa dni temu przyszła na obiad, jak zwykle rozmiauczana, rozmruczana przy głaskaniu, z wyssanymi sutkami. Pojawiła się znów wieczorem - z nastroszoną, potarganą sierścią, obolałą łapką, z nabrzmiałymi mlekiem sutkami. Warczała z bólu, nie chciała jeść - tylko błagała o ratunek; po raz pierwszy w życiu weszła do mojej klatki schodowej.
W domu mam nieszczepioną kotkę i kota, któremu też kończy się ważność szczepienia oraz TŻ-ta, który z trudem łyknął drugiego kota, a o trzecim nawet nie ma co z nim gadać. Żmijka - bo tak nazwałam syczącą kicię - wylądowała więc w pralni, pustej, zimnej, ale z posłankiem z koca i pełnymi miseczkami. Szukałam jej kociąt - ale we wszystkich możliwych miejscach nie było po nich ani śladu

Byłam z Mijką (Ż skreśliłam, bo kicia już tylko miauczy i przede wszystkim mruczy) u weta. Stłuczona łapka już nie boli, zastzryki zapobiegły zapaleniu sutków, dostaje środek na zatrzymanie laktacji. Dziś udało się ją umieścić w domku tymczasowym, ale tylko do następnej niedzieli. W domu jest kot, którego Mijka się nie boi i nie atakuje, i duży pies, którego pokochała od pierwszego wejrzenia - z wzajemnością. Ta dzika, bezdomna kotka od pierwszej chwili korzystała z kuwety, tuli się do nowej opiekunki, spi na jej łóżku albo na nowym posłanku. Teraz jest bardzo, bardzo szczęśliwa i jej mruczenie cichnie tylko wtedy, gdy śpi. Jak tylko straci mleko, zostanie wysterylizowana, a potem zaszczepiona. Odrobaczenie już było.

Ale za 10 dni Mijka wróci do piwnicy, a potem - znów na podwórko. Owszem, będę ją karmić. Ale ona chce kochać człowieka. Tylko kto zechce pokochać małą, czarną kotkę z białym krawatem i skarpetkami i białą plamką na pyszczku? Taką zwyczajną kotkę....

