5 ślicznych burasiątek - Chinka w swoim domku!!!

4 maluszki urodziły się pod balkonem na jednym z krakowskich osiedli (teraz mają ponad 2 miesiące). Ich mamusia Bura oswojona kotka żyła tam dokarmiana i oswajana przez panią karmicielkę (wątek rodzinki). Ich życie podglądałam przez około 2 tygodnie. Dzięki mentalnej i realnej pomocy forum zdecydowaliśmy, że trzeba je łapać. Sytuacja kotów na takich blokowiskach jest zła głównie ze względu na brak akceptacji mieszkańców bloków.
Łapanka rozpoczęła się bardzo spontanicznie. Do tego myślałam, że mi się dwoi w oczach, bo doliczyłam się pięciu okruszków. No i ten piąty odważniak złapał się jako pierwszy - wlazł za ruszającym się patyczkiem do transportera. Przedstawiam Wam słodziaka Blendera:
Blender, jak na moje oko, jest absolutnie cudowny. Ma subtelne skarpeteczki, kropkowany brzuchol i piękne prawie marmurkowe boczki. To mały "podrzutek", bo nie jest braciszkiem burasiątek. Jest trochę starszy (około 3 miesięcy), od początku był oswojony i siusiał do kuwetki. Zaopiekował się resztą maluchów i nauczył ich kocich manier. Jest bardzo żywiołowy i dobrze by było gdyby trafił do domku z kotami.
Cykora karmicielka złapała na drzewie. Walczył jak mały lew. Miał naprawdę dużo szczęścia, bo już następnego dnia miał bardzo wysoką gorączkę. Zdążyliśmy stłumić koci katar na początku i wszystkie maluszki są już zdrowe.
Początkowo był bardzo nieufny - stąd imię. Teraz to zupełnie inny kociak z baaardzo aktywnym mruczącym traktorkiem w ... no właśnie gdzie te mruczące mechanizmy się znajdują?
Następnego dnia w klatkę-łapkę złapała się Chinka. Panienka miała już lekko zaropiałe oczka i mokry nosek, ale teraz jest śliczna i zdrowa. No i oczywiście wie do czego służy mruczydło.
Dnia trzeciego łapanki udało się przechwycić dwa maluchy. Przedstawiam największą z rodzinki - pannę Kuśtyczkę:
Imię jest wynikiem walki z Blenderem, po której małą bolała łapka - tylko chwilę na szczęście. Kicia jest oswojona i gotowa do adopcji.
Ostatni kawaler to Piórek:
Jak widać na fotce jest to śliczny kocurek z charakterem (spojrzenie ma niesamowite).
Teraz wszystkie maluchy mieszkają w garażu u Nordstjerny. Same jedzą, załatwiają się do kuwetki, bawią się, mruczą i akceptują ludziów. Bardzo potrzebują prawdziwych domów pełnych światła słonecznego. Walkę z katarem wygrały i są już pierwszy raz odrobaczone (niebawem drugi raz). Niektóre bywają jeszcze czasem trochę nieśmiałe. Potrzebują rąk do głaskania i będą naprawdę kochanymi i miziastymi kumplami. Oczywiście namawiam do brania dwupaków, bo nie ma nic lepszego niż dwójka kociego rodzeństwa (Blender jest jak ich brat). Nie mamy wiele czasu dlatego serdecznie proszę Was: adoptujcie maluszki. Więcej informacji jest w wątku rodzinki.
Łapanka rozpoczęła się bardzo spontanicznie. Do tego myślałam, że mi się dwoi w oczach, bo doliczyłam się pięciu okruszków. No i ten piąty odważniak złapał się jako pierwszy - wlazł za ruszającym się patyczkiem do transportera. Przedstawiam Wam słodziaka Blendera:




Blender, jak na moje oko, jest absolutnie cudowny. Ma subtelne skarpeteczki, kropkowany brzuchol i piękne prawie marmurkowe boczki. To mały "podrzutek", bo nie jest braciszkiem burasiątek. Jest trochę starszy (około 3 miesięcy), od początku był oswojony i siusiał do kuwetki. Zaopiekował się resztą maluchów i nauczył ich kocich manier. Jest bardzo żywiołowy i dobrze by było gdyby trafił do domku z kotami.
Cykora karmicielka złapała na drzewie. Walczył jak mały lew. Miał naprawdę dużo szczęścia, bo już następnego dnia miał bardzo wysoką gorączkę. Zdążyliśmy stłumić koci katar na początku i wszystkie maluszki są już zdrowe.



Początkowo był bardzo nieufny - stąd imię. Teraz to zupełnie inny kociak z baaardzo aktywnym mruczącym traktorkiem w ... no właśnie gdzie te mruczące mechanizmy się znajdują?
Następnego dnia w klatkę-łapkę złapała się Chinka. Panienka miała już lekko zaropiałe oczka i mokry nosek, ale teraz jest śliczna i zdrowa. No i oczywiście wie do czego służy mruczydło.

Dnia trzeciego łapanki udało się przechwycić dwa maluchy. Przedstawiam największą z rodzinki - pannę Kuśtyczkę:


Imię jest wynikiem walki z Blenderem, po której małą bolała łapka - tylko chwilę na szczęście. Kicia jest oswojona i gotowa do adopcji.
Ostatni kawaler to Piórek:

Jak widać na fotce jest to śliczny kocurek z charakterem (spojrzenie ma niesamowite).
Teraz wszystkie maluchy mieszkają w garażu u Nordstjerny. Same jedzą, załatwiają się do kuwetki, bawią się, mruczą i akceptują ludziów. Bardzo potrzebują prawdziwych domów pełnych światła słonecznego. Walkę z katarem wygrały i są już pierwszy raz odrobaczone (niebawem drugi raz). Niektóre bywają jeszcze czasem trochę nieśmiałe. Potrzebują rąk do głaskania i będą naprawdę kochanymi i miziastymi kumplami. Oczywiście namawiam do brania dwupaków, bo nie ma nic lepszego niż dwójka kociego rodzeństwa (Blender jest jak ich brat). Nie mamy wiele czasu dlatego serdecznie proszę Was: adoptujcie maluszki. Więcej informacji jest w wątku rodzinki.