podjezdzamy pod dom, patrze ze kotka, którą planowałam ciachnac wyprowadziła kociaka
był tylko ten jeden... albo reszta jest w piwnicy albo nie zyją... nie wiem
akcja była szybka - Misiek stał od frontu, ja postraszyłam gałezią, żeby nie uciekł a Przemek złapał syczacego potffora

szarasek, klasyczne "M" na czółku, stalowo szaro-blekitne oczy
na razie nie je, nie pije, pokoj dziecka oczywiscie nieprzygotowany ma tymczasa, jutro wet (oczy, uszy czyste, jutro robaki itd) bo dzis juz nie damy rady
imie po knajpie na Polach Mokotowskich, na pamiątkę oczywiscie wczorajszego dnia, który zakonczyłam w sumie dopiero godzine temu, odwiezlismy bowiem Marcelibu z córką do domu a maz wczesniej odwiozł Karolkę na busa do Lublina
no to, komu buraska?
