Biały aniołek mruczący barankujący- pojechała do nowego domu

Dzień dobry.
Moja historia będzie zapewne podobna do wielu innych tutaj, ale może ktoś będzie chciał ją przeczytać i może mi pomoże?
Miała kiedyś domek...i swojego opiekuna...choć czy tak można nazwac kogoś, kto się mnie pozbył? Po prostu wyrzucił...Zanim zaczął padać deszcz, znalazłam sobie suchutką piwnicę. Jakie miałam szczęście, że jedna z Dużych dawała tam jeść innym kotkom...takim jak ja, bez domu. Coś tam podskubałam, ale bardziej chciałam, żeby ktoś mnie stamtąd zabrał. Tuliłam się do Duzej i chciałam, żeby mnie głaskała.
Duża się zaniepokoiła, że jestem taka chętna do kontaktu z ludźmi i do kogoś zadzwoniła. Parę dni później oprócz porannej porcji jedzonka zobaczyłąm też kartonik. Gdzy znów poszłam na przytulanki, Duża wsadziła mnie do kartonu i zabrała.
Ooooj jak strasznie płakałam...znowu mnie gdzieś wynoszą!!! Ja juz nie chcę!! Strasznie się bałam.
Z kartonika wyjeła mnie jakas inna Duża i powiedziała, że pójdziemy do pana doktora. Co to znaczy? Popatrzyłam na nią dziwnie a gdy tylko wzięła mnie na ręce rozmruczałam sie w najlepsze. Potem klateczka i znowu mnie gdzies wynosza. trzeba pomarudzić może zostawią mnie!! ale Duża powiedziała, że wszystko będzie dobrze.
Pan doktor powiedział Dużej, że jestem zdrowa, potem dał mi tabletke na jakies robaki, udało mi się nawet wypluć
ale potem dał drugi raz i już nie miałam jak wypluć, trzeba było połknąć. Duża chciała mnie jeszcze kłuć ale Pan doktor powiedział, że poczekamy z tym jeszcze bo może coś sie wykluc z tego pobytu w piwnicy. I nawet nakarmił mnie chrupkami
Teraz śpię sobie pod kocykiem, z pełnym brzuszkiem, wymiziana. Jestem jeszcze troszke brudna, ale tym zajmę sie jak już sobie odpocznę. Będę piękną białą kotką z paroma czarnymi plamami.
Teraz szukam domu...takiego z którego nikt mnie już nie wyrzuci...lubie inne koty...no dobra trochę na nie prycham ale jeszcze ich nie znam.
Czy ktoś mnie zechce?
Moja historia będzie zapewne podobna do wielu innych tutaj, ale może ktoś będzie chciał ją przeczytać i może mi pomoże?
Miała kiedyś domek...i swojego opiekuna...choć czy tak można nazwac kogoś, kto się mnie pozbył? Po prostu wyrzucił...Zanim zaczął padać deszcz, znalazłam sobie suchutką piwnicę. Jakie miałam szczęście, że jedna z Dużych dawała tam jeść innym kotkom...takim jak ja, bez domu. Coś tam podskubałam, ale bardziej chciałam, żeby ktoś mnie stamtąd zabrał. Tuliłam się do Duzej i chciałam, żeby mnie głaskała.
Duża się zaniepokoiła, że jestem taka chętna do kontaktu z ludźmi i do kogoś zadzwoniła. Parę dni później oprócz porannej porcji jedzonka zobaczyłąm też kartonik. Gdzy znów poszłam na przytulanki, Duża wsadziła mnie do kartonu i zabrała.
Ooooj jak strasznie płakałam...znowu mnie gdzieś wynoszą!!! Ja juz nie chcę!! Strasznie się bałam.
Z kartonika wyjeła mnie jakas inna Duża i powiedziała, że pójdziemy do pana doktora. Co to znaczy? Popatrzyłam na nią dziwnie a gdy tylko wzięła mnie na ręce rozmruczałam sie w najlepsze. Potem klateczka i znowu mnie gdzies wynosza. trzeba pomarudzić może zostawią mnie!! ale Duża powiedziała, że wszystko będzie dobrze.
Pan doktor powiedział Dużej, że jestem zdrowa, potem dał mi tabletke na jakies robaki, udało mi się nawet wypluć


Teraz śpię sobie pod kocykiem, z pełnym brzuszkiem, wymiziana. Jestem jeszcze troszke brudna, ale tym zajmę sie jak już sobie odpocznę. Będę piękną białą kotką z paroma czarnymi plamami.
Teraz szukam domu...takiego z którego nikt mnie już nie wyrzuci...lubie inne koty...no dobra trochę na nie prycham ale jeszcze ich nie znam.

Czy ktoś mnie zechce?