FFA Piwniczna sierotka znalazła swoich ludzi :)

Jestem dziewczynką, mam 4-5 tygodni, nauczyli mnie juz jeść z miski, kocham Gerberki z indyka, wołowinkę, mleczkiem dla kotków tez nie pogardzę. Chciałabym juz mieć własny dom, kogoś kto mnie bedzie na raczkach nosić, bo ci tutaj to nie maja czasu i mnie ciągle w łazience trzymają (mówią, ze jestem za mała, by chodzić sama po domu, gdzie jest duży pies), a ja chce do ludzi, na kolanka... Chce turkotać na czyjejś piersi i słyszeć bicie serca, bo mamy to ja juz i tak nie mam, wiec chce mieć kogoś, kto mnie utuli zamiast niej, bo mi smutno jeszcze czasem. Wprawdzie mieszczę sie w całości na malej dłoni, ale jestem bardzo dzielna, innych kotów sie nie boje (podgryzam je po łapach, a co.....niech nie myślą, ze sie ich boje), psa tez nie. Mówią, ze będę w przyszłości wielka pieszczocha i ogromna gaduła, bo ja wszystko muszę powiedzieć po swojemu. W końcu to mój donośny głosik uratował mi życie, nie?
Kto mnie pokocha?
http://www.foranimals.org.pl/kropka/PICT3795_m.jpg http://www.foranimals.org.pl/kropka/PICT3794_m.jpg
'Nikt nie wie, jak sie znalazła w piwnicy mała, 4-tygodniowa kruszyna, totalnie sama, bez mamy, rodzeństwa, samotna ... Oczy paliły, zalepione tak, ze nie widziała nic. Potrafiła jedynie głośno płakać i siedzieć skulona na betonie. Ktoś postawił miskę z Whiskasem, ale nie umiała jeszcze samodzielnie jeść. Rano TZ przed praca słyszał małego kociaka, ale gdzieś daleko i nie miał czasu szukać go. Po pracy znów usłyszał w tej piwnicy koci płacz- tym razem postanowił zlokalizować malucha. Znalazł go 4 klatki dalej, maluch oczy miał zaropiałe, tarł je łapkami do krwi, przed nim miska z wyschnięta karma i darł sie z całych sil, jakby wiedział, ze to mu uratuje Zycie. TZ wziął na ręce, zadzwonił- "co mam robić?". "No co...... bierz !!". Szybki transport w torbie do domu, płacz przez cala drogę, natychmiastowe spotkanie pod wetem- "ratuj pan ta bidę". Wet pokiwał głowa- "koci katar"- padła wstępna diagnoza. Tony waty, gazików i naszym oczom ukazały sie wielkie, przestraszone oczy- "dzień dobry, nareszcie nas widzisz:-) Nie jest źle, oczy nie są uszkodzone". Dalsze badanie- "nie jest źle, nie ma gorączki". Po chwili- "Jest dobrze, płuca zdrowiutkie, może sie uda. Ma już zęby, może jeść mięso”. http://www.foranimals.org.pl/koty/96_3.jpg
Po przyjściu do domu błyskawiczna kolacja z mielonej wołowinki. Pierwsze kęsy były trudne, bo mała nigdy nie jadła niczego stałego. Trzeba było pierwsze kawałki siła wpychać do pyszczka, choć była tak głodna, ze na sam zapach mięsa cale ciałko trzęsło sie jak w gorączce, główka latała na boki, łapki sie trzęsły, ale jak to zjeść ??? W końcu załapała, ze trzeba przełykać kawałki czegoś i ..... skończyło sie tym, ze mamy cale pogryzione palce, tak łapczywie sie rzuciła na mięso;-) Od tej pory wołowinka jest czymś najwspanialszym;-)
Następnego dnia okazało sie, ze oczy sa rewelacyjne !!! Wet spytał, co w tej piwnicy leżało na podłodze. TZ odparł- pyl z wapna. Wszystko jasne- mała podrażniła sobie oczy wapnem, dobrze ze ich nie wypaliło. Nie jest to koci katar...... uffffffff, kamień z serca. Temperatury nadal nie ma, płuca rewelacja, czyli..... chyba sie wywinęła szczęściara
Maluch bryka po łazience, wszystko sluzy do zabawy, a ze ledwo chodzić potrafi, to zabawy sa połączone z masa fikołków, bo nozki sie jeszcze plączą
Kuwete opanowała tak szybko, ze az dziw nas ogarnął. Ledwo nosem siega do krawędzi, ale skrobie sie dzielnie do kuwety by sie wysiusiać. Jest przekochanym pieszczochem, jej ulubiona pozycja to "kolami do góry" i czlek ma glaskac po brzuszku;-) Wtedy mała zasypia i traktorzy jak wielkie kocisko
http://www.foranimals.org.pl/kropka/PICT3779_m.jpg http://www.foranimals.org.pl/kropka/PICT3783_m.jpg http://www.foranimals.org.pl/kropka/PICT3786_m.jpg http://www.foranimals.org.pl/kropka/PICT3788_m.jpg http://www.foranimals.org.pl/kropka/PICT3789_m.jpg
Generalnie to tylko na raczkach nosić i po główce głaskać, masować brzuszek i trzymać "kolkami do gory"
W tej pozycji zasypia i kocha to. Jak nie śpi, to bryka po łazience ciągle sie o własne łapy przewracając;-) Podskakuje jak konik, boczkiem, z wygiętym grzbietem- klasyczny okaz szczęśliwego kociaka
Została odrobaczona, ma książeczkę zdrowia. Oczka trzeba jeszcze jakiś czas zakraplać, ale znosi to bardzo dzielnie i ze spokojem'.

http://www.foranimals.org.pl/kropka/PICT3795_m.jpg http://www.foranimals.org.pl/kropka/PICT3794_m.jpg
'Nikt nie wie, jak sie znalazła w piwnicy mała, 4-tygodniowa kruszyna, totalnie sama, bez mamy, rodzeństwa, samotna ... Oczy paliły, zalepione tak, ze nie widziała nic. Potrafiła jedynie głośno płakać i siedzieć skulona na betonie. Ktoś postawił miskę z Whiskasem, ale nie umiała jeszcze samodzielnie jeść. Rano TZ przed praca słyszał małego kociaka, ale gdzieś daleko i nie miał czasu szukać go. Po pracy znów usłyszał w tej piwnicy koci płacz- tym razem postanowił zlokalizować malucha. Znalazł go 4 klatki dalej, maluch oczy miał zaropiałe, tarł je łapkami do krwi, przed nim miska z wyschnięta karma i darł sie z całych sil, jakby wiedział, ze to mu uratuje Zycie. TZ wziął na ręce, zadzwonił- "co mam robić?". "No co...... bierz !!". Szybki transport w torbie do domu, płacz przez cala drogę, natychmiastowe spotkanie pod wetem- "ratuj pan ta bidę". Wet pokiwał głowa- "koci katar"- padła wstępna diagnoza. Tony waty, gazików i naszym oczom ukazały sie wielkie, przestraszone oczy- "dzień dobry, nareszcie nas widzisz:-) Nie jest źle, oczy nie są uszkodzone". Dalsze badanie- "nie jest źle, nie ma gorączki". Po chwili- "Jest dobrze, płuca zdrowiutkie, może sie uda. Ma już zęby, może jeść mięso”. http://www.foranimals.org.pl/koty/96_3.jpg
Po przyjściu do domu błyskawiczna kolacja z mielonej wołowinki. Pierwsze kęsy były trudne, bo mała nigdy nie jadła niczego stałego. Trzeba było pierwsze kawałki siła wpychać do pyszczka, choć była tak głodna, ze na sam zapach mięsa cale ciałko trzęsło sie jak w gorączce, główka latała na boki, łapki sie trzęsły, ale jak to zjeść ??? W końcu załapała, ze trzeba przełykać kawałki czegoś i ..... skończyło sie tym, ze mamy cale pogryzione palce, tak łapczywie sie rzuciła na mięso;-) Od tej pory wołowinka jest czymś najwspanialszym;-)
Następnego dnia okazało sie, ze oczy sa rewelacyjne !!! Wet spytał, co w tej piwnicy leżało na podłodze. TZ odparł- pyl z wapna. Wszystko jasne- mała podrażniła sobie oczy wapnem, dobrze ze ich nie wypaliło. Nie jest to koci katar...... uffffffff, kamień z serca. Temperatury nadal nie ma, płuca rewelacja, czyli..... chyba sie wywinęła szczęściara



http://www.foranimals.org.pl/kropka/PICT3779_m.jpg http://www.foranimals.org.pl/kropka/PICT3783_m.jpg http://www.foranimals.org.pl/kropka/PICT3786_m.jpg http://www.foranimals.org.pl/kropka/PICT3788_m.jpg http://www.foranimals.org.pl/kropka/PICT3789_m.jpg
Generalnie to tylko na raczkach nosić i po główce głaskać, masować brzuszek i trzymać "kolkami do gory"

