Strona 1 z 2

Poszukuję małego kotka-OPOLSKIE

PostNapisane: Śro kwi 18, 2007 12:22
przez dorotka231
Witam! POszukuje jakiegoś malutkiego kotka, jestem z Głuchołaza, k.Nysy, woj. Opolskie.. Mialam już 3 kotki.. jedno "rodzeństwo" Kota-Mruczkai kotkę- Micie. Kocurek, jak to facet przyszedł najadl sie zawsz i oszedł na nocne łowy... po dwoch latach jak wyszedł to nie wrócił :( a Kotka.. hmmm dożyła ok 15 lat? Później nadszedł czas na Kocurka- Toffika... Biało-czarny z dłuuugim ogonkiem ;) Moje kochane maleństwo.. miał 7 miesięcy już, jakieś dwa tygodnie temu wpadł pod samochód... On się bał samochodów.. przyczaił sie zawsze gdzieś w krzaczkach czekał aż przejedzie.. A teraz jak go nie ma to tak smutno w domku... już nie mruczy, nie skrada się, nie bryka... TAK STRASZNIE GO BRAKUJE :cry:
Jeśli ktoś ma do oddania malego, ślicznego; wesołego i milutkiego kotka badź kotkę proszę o kontakt : dorotka231@wp.pl

PostNapisane: Śro kwi 18, 2007 15:25
przez Pei
Może nie powinnaś wypuszcza swojego kochanego kotka wtedy napewno dalej brykał by po twoim domu ? Zastanów się nad tym

Re: Poszukuję małego kotka-OPOLSKIE

PostNapisane: Śro kwi 18, 2007 15:53
przez Agata_2
dorotka231 pisze: Witam! POszukuje jakiegoś malutkiego kotka, jestem z Głuchołaza, k.Nysy, woj. Opolskie.. Mialam już 3 kotki.. jedno "rodzeństwo" Kota-Mruczkai kotkę- Micie. Kocurek, jak to facet przyszedł najadl sie zawsz i oszedł na nocne łowy... po dwoch latach jak wyszedł to nie wrócił :( a Kotka.. hmmm dożyła ok 15 lat? Później nadszedł czas na Kocurka- Toffika... Biało-czarny z dłuuugim ogonkiem ;) Moje kochane maleństwo.. miał 7 miesięcy już, jakieś dwa tygodnie temu wpadł pod samochód... On się bał samochodów.. przyczaił sie zawsze gdzieś w krzaczkach czekał aż przejedzie.. A teraz jak go nie ma to tak smutno w domku... już nie mruczy, nie skrada się, nie bryka... TAK STRASZNIE GO BRAKUJE :cry:
Jeśli ktoś ma do oddania malego, ślicznego; wesołego i milutkiego kotka badź kotkę proszę o kontakt : dorotka231@wp.pl

Jezus... :( .. Biedne kotki
Kotki będa wychodzące?
Poprzednie byly wykastrowane/sterylizowane?
Czy nastęne koty tak skonczą jak poprzednie?

PostNapisane: Śro kwi 18, 2007 19:27
przez tantawi
Agata, tak samo jak Twoja kotka skończyły...

PostNapisane: Śro kwi 18, 2007 19:36
przez Agata_2
tantawi pisze:Agata, tak samo jak Twoja kotka skończyły...

Wiem, identycznie... ale możemy już o tym nie rozmawiać?

PostNapisane: Śro kwi 18, 2007 19:42
przez tantawi
Agata_2 pisze:
tantawi pisze:Agata, tak samo jak Twoja kotka skończyły...

Wiem, identycznie... ale możemy już o tym nie rozmawiać?


Mnie to rybka, tylko trochę mnie denerwuje, że zachowujesz się jak komisja lustracyjna, a sama masz za futrem sporo.
Lepiej pomóż uświadomić swoją koleżankę...

A co do postu, to i tak nikt odpowiedzialny, kto wychuchał kota z podwórka, czy z akcji, czy też innej opcji, takiej osobie kota nie da, więc spoko.

PostNapisane: Śro kwi 18, 2007 19:57
przez Pei
Amen :)

PostNapisane: Śro kwi 18, 2007 21:59
przez marzena1234
a moje też są wychodzące. co prawda dwa metry od domu ze mną , ale wychodzące :D

PostNapisane: Śro kwi 18, 2007 22:00
przez marzena1234
a moje też są wychodzące. co prawda dwa metry od domu ze mną , ale wychodzące :D

PostNapisane: Śro kwi 18, 2007 23:54
przez anna57
tantawi pisze:
Agata_2 pisze:
tantawi pisze:Agata, tak samo jak Twoja kotka skończyły...

Wiem, identycznie... ale możemy już o tym nie rozmawiać?


Mnie to rybka, tylko trochę mnie denerwuje, że zachowujesz się jak komisja lustracyjna, a sama masz za futrem sporo.
Lepiej pomóż uświadomić swoją koleżankę...

A co do postu, to i tak nikt odpowiedzialny, kto wychuchał kota z podwórka, czy z akcji, czy też innej opcji, takiej osobie kota nie da, więc spoko.

Agata już uświadomiona jest :wink:
Trzymajmy kciuki za nowe pokolenie, dobrze, że się uczy :wink:
Agata, tak trzymaj :ok:
Dorotka, a tak nawiasem mówiąc, to u Ciebie brakuje w tych Gluchołazach kotów do wzięcia, bo nie wierzę w to.. 8O

PostNapisane: Czw kwi 19, 2007 6:29
przez dorotka231
Wiecie co, jesteście czasami okropni...!!! rugacie kogoś nawet go nie znając..Czy uważacie że jestem jakims potworem, co męczy zwierzaki??? To się GRUBO MYLICIE !!! :evil: MIAŁAM JUŻ MASĘ ZWERZĄT, 3 psy, parę kotków-nawet przybłąkanych które tylko dokaramiałam bo były dzikie... rybki świnki morskie, chomiki i szynszyla.. anna57 : Niestety taka jest chora rzeczywistość że ludzie wolą topić małe kocurki niż zatroszczyć sie o to by je komuś oddac. Mój Toffik był akurat takim kotkiem wyratowanym, koleżanka powiedziała mi że jej sąsiadka ma kotki i naszczęście zdązyłam..... także nie róbcie potwora z nikogo... błagam was!! Chciałam tylko przygarnąc jakiegoś kociaka.... DROGA KOMISJO:: Kotki były kastrowane, odrobaczone,pod stałą opieką znajomego weterynarza,odpchlone, były wychodzące... przeważnie siedziały pod domkiem, przecież nie będe trzyała kota na smyczy!!! jest na tyle wolnym zwierzęciem że może dreptać gdzie chce, i uwazam że zamknięcie kotka w domku to dla niego musi byc okropieństwo... a tak połazi po drzewach, naturalnie zetrze pazurki wygrzeje sie w słoneczku.... TAkże zastanówcie się nastepnym razem zanim coś napiszecie i nie oceniajcie ludzi z góry... :!: :!: :!: :!: :(

PostNapisane: Czw kwi 19, 2007 19:23
przez Pei
Hmm biorąc pod uwagę że zyjemy w środowisku przetworzonym przez człowieka... skąd kot ma wiedzieć że ten samochód na niego najedzie przecież on nie wie że to samochód. Dletego my ludzie musimy myśleć za nasze zwierzaki bo sami stworzyliśmy im niebezpieczne środowisko.

Być może miałaś dużo zwierząt bardzo je kochasz i dbasz o nie i być może dla kociaka lepsze jest 2 lata życia niż utopienie po urodzeniu ale czyż nie było by cudownie gdyby żył dalej ????? Gdyby nie biegał po ulicy żył by dalej....

Kot przyzwyczaja się do świata w jakim żyje jeżeli nie zna podwórka nie będzie za nim tęsknił i go potrzebował i to napewno nie jest okropieństwo bo są szczęśliwe i BEZPIECZNE.

PostNapisane: Czw kwi 19, 2007 22:21
przez aamms
dorotka231 pisze:Kotki (...) były wychodzące... przeważnie siedziały pod domkiem, przecież nie będe trzyała kota na smyczy!!! jest na tyle wolnym zwierzęciem że może dreptać gdzie chce, i uwazam że zamknięcie kotka w domku to dla niego musi byc okropieństwo... a tak połazi po drzewach, naturalnie zetrze pazurki wygrzeje sie w słoneczku....

.. wpadnie pod samochód.. :evil:

PostNapisane: Sob kwi 21, 2007 9:15
przez Agata_2
dorotka231 pisze:Wiecie co, jesteście czasami okropni...!!! rugacie kogoś nawet go nie znając..Czy uważacie że jestem jakims potworem, co męczy zwierzaki??? To się GRUBO MYLICIE !!! :evil: MIAŁAM JUŻ MASĘ ZWERZĄT, 3 psy, parę kotków-nawet przybłąkanych które tylko dokaramiałam bo były dzikie... rybki świnki morskie, chomiki i szynszyla.. anna57 : Niestety taka jest chora rzeczywistość że ludzie wolą topić małe kocurki niż zatroszczyć sie o to by je komuś oddac. Mój Toffik był akurat takim kotkiem wyratowanym, koleżanka powiedziała mi że jej sąsiadka ma kotki i naszczęście zdązyłam..... także nie róbcie potwora z nikogo... błagam was!! Chciałam tylko przygarnąc jakiegoś kociaka.... DROGA KOMISJO:: Kotki były kastrowane, odrobaczone,pod stałą opieką znajomego weterynarza,odpchlone, były wychodzące... przeważnie siedziały pod domkiem, przecież nie będe trzyała kota na smyczy!!! jest na tyle wolnym zwierzęciem że może dreptać gdzie chce, i uwazam że zamknięcie kotka w domku to dla niego musi byc okropieństwo... a tak połazi po drzewach, naturalnie zetrze pazurki wygrzeje sie w słoneczku.... TAkże zastanówcie się nastepnym razem zanim coś napiszecie i nie oceniajcie ludzi z góry... :!: :!: :!: :!: :(

Ja też tak uważalam na początku. Weszłam na forum, napisałam wątek i podzieliłam się przykrą informacją że straciłam kota. Zginął pod kolami samochodu. Forumowicze zaczęli mi tłumaczyć, ze jak chce mieć nowego kotka, to musze zabezpieczyć ogród, lub najlepiej aby kotek był niewychodzący. Ja byłam zła, wydawało mi się, że oni są okropni, uważają mnie za morderczynię. Teraz zrozumiałam... i nugdy nie popełnię tego samego błędu. Chociaż bym miała namawiać rodziców całą wieczność, ale NIGDY nie popełnię tego samego błędu. Miałam kota.. był taki szczęśliwy... łapał ptaszki, myszki. Nie miał wstępu do domu... Wchodził na góra godzinkę i wychodził. Mi się wydawało, że on będzie długo żył, będzię szczęśliwy... Za domem mamy łąki i lasy. On chodził na łowy.. zawsze przynosił mi na wycieraczkę myszki, jaszczurki i ptaszki (zawsze mu dziękowałam ;)) Był on taki szczęśliwy. Miał jeszcze całe życie przed sobą. Niestety ten jego i mój raj szybko się skończył. Został śmiertelnie potrącony przez samochód. Od tego czasu nie miałam żadnego nowego kota (od 20 października 06). I dopłóki nie będę miała zgody rodziców, że kot będzie domowy, wykastrowany itp, nie chcę kota! Teraz zrozumiałam jaki błąd popełniłam i nigdy więcej go nie popełnię. Zrozumiałam dzięki forum. Dzięki forumowiczom.
Posiedź trochę na forum, a zobaczysz, że oni nie mają zadnych złych intencji :ok: :ok:. ja na początku miałam takie samo wrażenie jak ty. Teraz wiem, że oni mają poprostu WIELKIE SERCe, pośiwęcają się bardzo dla zwierząt,. Mają w sobie tyleee miłośći do kotów. Inny człowiek by "olał" kota. Powiedziałby "to przecież tylko kot". Ale większość osób na forum tak nie uważa.
Powodzenia :ok:

PostNapisane: Pon kwi 23, 2007 6:45
przez dorotka231
Agata_2 pisze: Ja też tak uważalam na początku. Weszłam na forum, napisałam wątek i podzieliłam się przykrą informacją że straciłam kota. Zginął pod kolami samochodu. Forumowicze zaczęli mi tłumaczyć, ze jak chce mieć nowego kotka, to musze zabezpieczyć ogród, lub najlepiej aby kotek był niewychodzący. Ja byłam zła, wydawało mi się, że oni są okropni, uważają mnie za morderczynię. Teraz zrozumiałam... i nugdy nie popełnię tego samego błędu. Chociaż bym miała namawiać rodziców całą wieczność, ale NIGDY nie popełnię tego samego błędu. Miałam kota.. był taki szczęśliwy... łapał ptaszki, myszki. Nie miał wstępu do domu... Wchodził na góra godzinkę i wychodził. Mi się wydawało, że on będzie długo żył, będzię szczęśliwy... Za domem mamy łąki i lasy. On chodził na łowy.. zawsze przynosił mi na wycieraczkę myszki, jaszczurki i ptaszki (zawsze mu dziękowałam ;)) Był on taki szczęśliwy. Miał jeszcze całe życie przed sobą. Niestety ten jego i mój raj szybko się skończył. Został śmiertelnie potrącony przez samochód. Od tego czasu nie miałam żadnego nowego kota (od 20 października 06). I dopłóki nie będę miała zgody rodziców, że kot będzie domowy, wykastrowany itp, nie chcę kota! Teraz zrozumiałam jaki błąd popełniłam i nigdy więcej go nie popełnię. Zrozumiałam dzięki forum. Dzięki forumowiczom.
Posiedź trochę na forum, a zobaczysz, że oni nie mają zadnych złych intencji :ok: :ok:. ja na początku miałam takie samo wrażenie jak ty. Teraz wiem, że oni mają poprostu WIELKIE SERCe, pośiwęcają się bardzo dla zwierząt,. Mają w sobie tyleee miłośći do kotów. Inny człowiek by "olał" kota. Powiedziałby "to przecież tylko kot". Ale większość osób na forum tak nie uważa.
Powodzenia :ok:




Dzięki za wyjaśnienia Agatko;Ale sama rozumiesz że mogłam się wkurzyć takimi tekstami typu : "takiej osbie to nikt nie da kota"... ludzie zlitujcie sie..

moj kotek mieszkał w domku, od maleńkości miał swój wiklinowy domek i w nim spał, jak był malutki wychodziałam z nim na podwórko koło domu i tak sobie biegał po trwace.. poźniej brałam go do domu. Tylko że tak po paru razach sę przyzwyczaił i podbiegal do drzwi i sam chciał wyjśc.. wdrapywał sie na drzewo i skakał po gałęziach, podobnie jak Ty mieszkam w domu jednorodzinnym, w bardzo zacisznym miejscu, gdzie dosłownie pprzejeżdzają 3-4 auta dziennie.. taki koniec świata.... no ale co mogłam zrobic, byłam w pracy a moja mama wypuściła kociaka bo miauczał niemiosiernie ze chce wyjśc.. no i tak to sie skończyło.niestety... ;-( :( Pozdrawiam