Pokochaj mnie prosi Miłek....

Ona bardzo chce mi pomóc, napisać coś, żeby Ktoś mnie zechciał, pokochał...
Gdybym tylko mógł opowiedzieć Jej moją historię, opowiedzieć jak to naprawdę ze mną było...Zabłąkałem się? A może ktoś mnie wyrzucił? Tyle chciałbym powiedzieć...To jak znalazłem się na Jej osiedlu głodny i przerażony, nie wiedziałem co mam zarobić i gdzie pójść... Pewnej nocy obudziłem Ją swoim płaczem, wolno żyjące koty, które Ona dokarmia nie zaakceptowały mnie i nie chciały mnie wpuścić do swoich kryjówek. To wtedy się rozpłakałem, było ciemno i zimno a ja byłem sam...Ale ta Duża nie zrozumiała wtedy mojego wołania o pomoc, pomyślała tylko, że jestem dzikim kocurkiem, który przyszedł szukać wiosennej miłości... A mnie nie w głowie amory! Jestem przecież wykastrowany i podrywanie kotek mnie nie interesuje! I tak po tygodniu mojej włóczęgi spotkaliśmy się wreszcie na... śmietniku. Tak , tak to właśnie tam znalazłem prowizoryczne schronienie i resztki pożywienia, które od czasu do czasu przynosili mi dobrzy ludzie. Przyniosła i Ona... pyyyszną kocią konserwę! Dawno nie miałem czegoś tak smakowitego w pyszczku...I dopiero, gdy zacząłem jej wylewnie dziękować, łasząc się i mrucząc, Ona mogła zauważyć, że ja nie jestem dzikim kotkiem! Ja miałem dom! Bardzo kochałem i chcę dalej kochać, ale... nie mam kogo. Już wiem! Pokocham Ją! Nie pozwolę jej odejść! Poczekaj, gdzie idziesz?! Poszła... a ja znowu jestem sam...Ale zaraz, Ona wraca i wkłada mnie do jakiejś skrzynki, to chyba transporter, ale i tak bardzo się boję... Wyciąga mnie a ja od razu wyczuwam w tym cieplutkim pokoju inne koty. O są i to dwa! Chciałem się z nimi zapoznać, zaprzyjaźnić, ale Ona nie pozwoliła mi na to... nie chce mnie!Nie, to nie tak, tłumaczy mi. Nie możesz z nami zostać, nie mogę mieć trzeciego kota, nie mam ku temu warunków. Kiedyś, gdy będę mieć własne mieszkanie lub dom, będę mieć stadko zwierzątek, bo bardzo, bardzo was wszystkie kocham, ale teraz byłoby to bardzo nieodpowiedzialne. Przepraszam...Słyszę jak rozmawia o mnie przez telefon...Jej znajoma ze schroniska, która również bardzo kocha wszystkie zwierzaki pomaga załatwić formalności i transport do schroniska. Czuję się już pewniej, wiem że tutaj nic mi nie grozi. Dzisiaj zbadał mnie lekarz i... jestem zdrowy! Jestem zdrowym i duuużym kocurem.Siedzę sobie teraz cichutko z innymi kotkami, dzieląc z nimi kocie smutki i niedole...Rozumiemy się, każdy z nas wie, że tego drugiego również spotkało jakieś nieszczęście, coś złego. Wszyscy tutaj marzymy o jednym...Aby KTOŚ nas pokochał...My kochalibyśmy wtedy sto razy mocniej, pomimo tego, że nasze kocie serduszka zostały już niejednokrotnie złamane przez nieodpowiedzialnych lub złych właścicieli. Moje też...Bardzo tęsknię za czułym gestem, i za każdy jestem niezmiernie wdzięczny, co lubię okazywać mruczankiem i tuleniem się. Przepadam również za dziećmi, gdy mnie głaszczą, słyszę jak mówią: „ Jesteś taki kochany, milusi...”
A zwą mnie Miłek...

Gdybym tylko mógł opowiedzieć Jej moją historię, opowiedzieć jak to naprawdę ze mną było...Zabłąkałem się? A może ktoś mnie wyrzucił? Tyle chciałbym powiedzieć...To jak znalazłem się na Jej osiedlu głodny i przerażony, nie wiedziałem co mam zarobić i gdzie pójść... Pewnej nocy obudziłem Ją swoim płaczem, wolno żyjące koty, które Ona dokarmia nie zaakceptowały mnie i nie chciały mnie wpuścić do swoich kryjówek. To wtedy się rozpłakałem, było ciemno i zimno a ja byłem sam...Ale ta Duża nie zrozumiała wtedy mojego wołania o pomoc, pomyślała tylko, że jestem dzikim kocurkiem, który przyszedł szukać wiosennej miłości... A mnie nie w głowie amory! Jestem przecież wykastrowany i podrywanie kotek mnie nie interesuje! I tak po tygodniu mojej włóczęgi spotkaliśmy się wreszcie na... śmietniku. Tak , tak to właśnie tam znalazłem prowizoryczne schronienie i resztki pożywienia, które od czasu do czasu przynosili mi dobrzy ludzie. Przyniosła i Ona... pyyyszną kocią konserwę! Dawno nie miałem czegoś tak smakowitego w pyszczku...I dopiero, gdy zacząłem jej wylewnie dziękować, łasząc się i mrucząc, Ona mogła zauważyć, że ja nie jestem dzikim kotkiem! Ja miałem dom! Bardzo kochałem i chcę dalej kochać, ale... nie mam kogo. Już wiem! Pokocham Ją! Nie pozwolę jej odejść! Poczekaj, gdzie idziesz?! Poszła... a ja znowu jestem sam...Ale zaraz, Ona wraca i wkłada mnie do jakiejś skrzynki, to chyba transporter, ale i tak bardzo się boję... Wyciąga mnie a ja od razu wyczuwam w tym cieplutkim pokoju inne koty. O są i to dwa! Chciałem się z nimi zapoznać, zaprzyjaźnić, ale Ona nie pozwoliła mi na to... nie chce mnie!Nie, to nie tak, tłumaczy mi. Nie możesz z nami zostać, nie mogę mieć trzeciego kota, nie mam ku temu warunków. Kiedyś, gdy będę mieć własne mieszkanie lub dom, będę mieć stadko zwierzątek, bo bardzo, bardzo was wszystkie kocham, ale teraz byłoby to bardzo nieodpowiedzialne. Przepraszam...Słyszę jak rozmawia o mnie przez telefon...Jej znajoma ze schroniska, która również bardzo kocha wszystkie zwierzaki pomaga załatwić formalności i transport do schroniska. Czuję się już pewniej, wiem że tutaj nic mi nie grozi. Dzisiaj zbadał mnie lekarz i... jestem zdrowy! Jestem zdrowym i duuużym kocurem.Siedzę sobie teraz cichutko z innymi kotkami, dzieląc z nimi kocie smutki i niedole...Rozumiemy się, każdy z nas wie, że tego drugiego również spotkało jakieś nieszczęście, coś złego. Wszyscy tutaj marzymy o jednym...Aby KTOŚ nas pokochał...My kochalibyśmy wtedy sto razy mocniej, pomimo tego, że nasze kocie serduszka zostały już niejednokrotnie złamane przez nieodpowiedzialnych lub złych właścicieli. Moje też...Bardzo tęsknię za czułym gestem, i za każdy jestem niezmiernie wdzięczny, co lubię okazywać mruczankiem i tuleniem się. Przepadam również za dziećmi, gdy mnie głaszczą, słyszę jak mówią: „ Jesteś taki kochany, milusi...”
A zwą mnie Miłek...