Kocida miała zawsze "pod górkę". Nie do końca wiadomo , w jakim jest wieku. Jako małe kocię trafiła do rodziny alkoholików, gdzie wprawdzie nikt jej nie bił, ale też nikt o nią nie dbał. Trafiła do p. Aldony i odbyła z nią tułaczkę po różnych miejscach, by w końcu dotrzeć na działki. Ponieważ kotka była przyzwyczajona do pijackich wrzasków, nie bała się pijaków i to skończyło się tragicznie - jeden z nich zaatakował ją kosą

. Pani Aldona znalazła ją po kilku dniach na stercie liści - umierającą... Miała odcięty ogon i kawał skóry na grzbiecie, wdała się infekcja. Tylko dzięki determinacji swojej opiekunki koteczka żyje. Dziś już doszła do siebie, jest prześliczna, przypomina trochę małego zajączka, brak ogonka nie ujmuje jej urody. Jest wysterylizowana. Może ktoś chciałby dać jej domek i udowodnić, że ludzie to nie tylko potwory?

Ostatnio edytowano Czw mar 22, 2007 22:22 przez
Jowita, łącznie edytowano 1 raz