
wczoraj rano jeszcze siedzialem sobie grzecznie, razem z moimi siostrzyczkami, w ostrodzkim schronisku, gdzie trafilem dwa dni wczesniej po tym, jak jakis duzy znalazl nas placzacych w krzakch. Nagle wpadly trzy duze (ja tych duzych nie lubie, mama mowila, ze kazdy spoza naszej rodziny to zagrozenie) i wsadzily mnie do jakiej obzydliwej klatki... potem wrzucily mnie do brzucha czegos duzego i warczacego, na co mowily "samochod"... bardzo mnie to rozzloscilo, tak porzadnego kota jak ja nie powinno sie w ten sposob traktowac!!! Dalem duzym to dosc wyraznie do zrozumienia, ale chyba nic nie zrozumialy z mojej przemowy.
Po wielu godzinach jazdy stanelismy w jakim okropnie halasliwym miejcu, ta duza, ktora zabrala mnie ze schronu, przekazala mnie jakiejs innej duzej ( no szczyt bezszczelnosci!!! traktowac mnie jak rzecz!!!). Duza (teraz juz wiem, ze to ciotka Green) wziela mnie do mieszkania, chciala mnie wyjac z kontenerka, ale bylem dzielnym kotem i przestraszylem ja moim strasznym prychaniem i warczeniem (nawet lew tak nie potrafi!!!!), wiec dala mi spokoj. Gdy w pewnym momencie nieopatrznie wyszedlem z kontenerka, duza capnela mnie za kark, nawet nie zdazylem zaprotestowac i obsypala mnie jakims bialym proszkiem (afuj, wiecie ile ja to bede z siebie zmywal??), trzeba przyznac, ze od razu tak jakby pchly mnie zaczely mniej gryzc...

Duza przyszla po mniej wiecej godzinie, kiedy juz zdazylem przydzemac , znowu zlapala mnie za kark!!! (no jak slowo daje, czy jej sie wydaje, ze jest moja matka???) i mamroczac cos bod nosem na temat tego, ze koty utytlane w kupie sa brzydkie i smierdza (no.. kazdemu moglo sie zdarzyc!!! sprobujcie kiedys jechac tyle godzin, w trzesacej sie klatce, bez kibelka!!!), wsadzila mnie pod kran.. bleeeeeeeeeeeeeeeee!!!, przeciez sam bym sie umyl!
Gdy tylko zdarzylem wyschnac duza wziela mnie na rece (oczywiscie, ze ja oprychalem i obwarczalem, ale chyba za malo przekonujaco) i poszlismy do lekarza... w poczekalni (widzicie jak juz duzo skomplikowanych slow znam???) wszyscy na moj widok usmiechali sie pod nosem

zupelnie nie wiem dlaczego, mamusia nam tlumaczyla, ze w stanie zagrozenia nalezy uciekac jak najwyzej, ja poprostu to zrobilem.
Pani doktor zbadal mnie i powiedziala, ze jestem zdrowy, dala duzej taki plyn, ktory ma wykurzyc ze mnie robale (ja mam robale?? fuj!!!), i powiedziala, ze mam maksymalnie 6 tygodni, a raczej mniej.. no jak slowo daje, co ona sie we wrozke bawi??? przeciez mogla mnie poprostu zapytac...
Wrocilismy do domu, duza dala mi jesc, zjadlem ze smakiem duuuzo jedzonka, potem duza, jak ta glupia, zaczela mnie nosci co chwile do kuwetki... no przeciez sam bym poszedl gdyby mi sie zachcialo.. dziwni sa ci duzi.
Duza caly czas trzymala mnie na rekach.. chyba powoli zaczyna mi sie to podobac... Az w koncu wieczorem, po toalecie, zasnalem owiniety w cieplutki reczniczek, sniac o moich malutkich siostrzyczkach, ktore zostaly w tym zimnym schronisku oraz o duzym, ktory da mi nowy, doby domek.


/z kociego przetlumaczyla:
GreenEvil/