Wtedy nie był do adpocji, bo były szanse, że jego opiekunka będzie mogła go odebrać. Na obecną chwilę jest już jej zrzeczenie się praw do Henryka.
Pewnie szanse na jego powrót były od początku małe, ale skoro ludzie w to wierzyli, wierzył i on. Myślę, że ciągle w to wierzy.
Jest buro-biały, ale ten bury jest pięknie cętkowany i w bardzo ciepłej rudawej tonacji.
Zachowuje się inaczej niż reszta kotów na kociarni. Jest pewny siebie, podchodzi zainteresowany, ale nie zabiega o głaskanie. Jeśli nasypie się mu chrupek pod nos, skubnie uprzejmie jedną lub dwie.
Jest jakby z "całkiem innej bajki", jakby ciągle wierzył, że jest w schronisku tylko przez dziwny zbieg okoliczności, że wkrótce jego pani go zabierze...
Jest wykastrowany, ciągle bardzo zadbany, bez oznak choroby.
Nie wie tylko, że już nie ma dokąd wrócić...



