młodziutka złotooka szylkrecia

Była w wysokiej ciąży gdy straciła dom
Przez tydzień czekała pod drzwiami w nadziei, że ją wpuszczą. Skopywana ze schodów i wyrzucana przed blok, wracała natychmiast gdy tylko ktoś otworzył drzwi. Płakała i prosiła...Ktoś z sąsiadów zadzwonił wreszcie po straż miejską... właścicielka stwierdziła, że to nie jej kot, że brudzi, śmierdzi
i koteczka trafiła do schroniska.
Została wysterylizowana i niewiele brakowało, by straciła nie tylko dzieci ale i życie. Dwa tygodnie była jak szmatka, odwiedzałam ją co kilka dni i prosiłam, by chciała żyć
Schroniskowy wet dbał o nią, trzymał przy życiu kroplówkami...cały czas była też izolowana.
Dziś wreszcie mogłam ją wziąć stamtąd. No i jest
http://upload.miau.pl/2/8798.jpg
http://upload.miau.pl/2/8800.jpg
Jest chudzieńka, waży tyle co piórko, ale ma apetyt więc sobie z tym poradzimy. Jest kochana
wtlula się w człowieka cała. Mruczy przy głaskaniu, ociera się o rękę. Niestety, musi zostać w klatce, przynajmniej dopóki nie nabierze domowego zapachu. A bardzo nie chce być w klatce, strasznie płacze bidulka...
Nie ma jednak rady, nasz nowy pies już próbował się rzucić na klatkę
Trzymam ją teraz na kolanach (psy wyszły na spacer) a ona mruży te śliczne, złote oczy i mruczy... mruczy....
Szukam jej domu, prawdziwego dobrego domu, z którego już nikt jej nigdy nie wyrzuci...


Została wysterylizowana i niewiele brakowało, by straciła nie tylko dzieci ale i życie. Dwa tygodnie była jak szmatka, odwiedzałam ją co kilka dni i prosiłam, by chciała żyć

Dziś wreszcie mogłam ją wziąć stamtąd. No i jest


http://upload.miau.pl/2/8798.jpg
http://upload.miau.pl/2/8800.jpg
Jest chudzieńka, waży tyle co piórko, ale ma apetyt więc sobie z tym poradzimy. Jest kochana



Szukam jej domu, prawdziwego dobrego domu, z którego już nikt jej nigdy nie wyrzuci...