wczoraj były u nas panie z wizytą adopcyjną i nie ukrywały ze wolały by biszkopta niz burego ale

biszkopt jest w trakcie leczenia oczko u dra garncarza (naclof, braunol i cos tam jeszcze

dziecko strasznie rozpacza po odejsciu kota i babcia chciałaby kota do domu
babki brzmiały sensownie - kastracja tak, jedzonko tak, znaja podobno swojego dobrego weta itd, spisałam ją z dowodu, podała telefon...
kobieta mieszka w centrum, w bloku, miała wiele psow i kotow
kocurek - tak zeby miał 4, 5 mcy bo jest tam 13-latek, bardzo kochajacy koty (miał swojego, zmarł) ale co by nie mowic jest to dziecko, ktore sie bedzie chciało kotkiem troche pochwalic, ponosic i poprzytulac
nasz słaby biszkopt jeszcze sie do tego nie nadaje, no i zdrowy (co prawda mowiłam ze w chwili stresu - przeprowadzka, choroba moze z kota wyjsc), nie starszy bo chca go wychowac od małego (

moze ktos by był zainteresowany? to przesle tej dziewczynie info na maila, bo jej mama komputerem nie dysponuje
edit - jak cos to trzeba zrobic babce przeszkolenie co do okien bo opowiadała jak jej kotka chodziła po parapecie, ja juz nic nie mowiłam bo mowiła to w sumie w drzwiach, na odchodne, eh
mam nadzieje ze jest to reformowalne bo ogolnie całosc mi sie naprawde w sumie podobała