Strona 1 z 2

Zmarznięty kotek - kłopot z kastracją... Czekam...

PostNapisane: Pon lis 06, 2006 2:42
przez Amber_2
Witam,

Ok. 2 dni temu przybłąkał się do nas kocur. Jest bardzo miły, przytulaśny, całkiem dobrze utrzymany, myślę, że ktoś go porzucił, ponieważ ma zachowania kota, który mieszkał w domu.

Niestety nie możemy go zatrzymać, a nawet wpuścić go do domu, ponieważ jest u nas pies, który nie toleruje zupełnie kotów, a rodzice też nie zgadzają się aby go trzymać w domu. W lecie mieliśmy 2 małe koteczki (wątek jest nawet tu na forum), ale to było zupełnie co innego - pies tak nie wariował - kot też się z resztą wygina i prycha. Nie możemy go zatrzymać.

Poza tym nie stać by nas było na szczepienia, odrobaczenie, karmę itp. To kocur, więc dochodzi jeszcze kastracja. Chciałabym go wystawić na allegro, lecz nic o tym kocie nie wiem, a tam raczej ludzie biorą małe rozkoszne kociaczki, a nie koty z niewiadomym pochodzeniem.

Myślałam nawet nad schroniskiem, bo tam miałby przynajmniej swój kąt, a u nas kryje się w kartonie przed domem... Jest -5 za oknem :(. Boję się, że zamarznie...

Czy ktoś stąd nie mógłby go wziąć do siebie? Nawet nie na tymczas, bo ja go przecież nie mogę wziąć z powrotem... To taki miły kot, bezproblemowy, nie drapie, nie jest dziki, pięknie jeździ samochodem. Bardzo mi go żal.

Zdjęcia:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Proszę o pomoc, jakąś radę, a najbardziej o dom, bo on nie przeżyje zimy w kartonie :(. Jestem z Warszawy kontakt telefoniczny - 602-811-045.

PostNapisane: Pon lis 06, 2006 11:50
przez Syku
nie oddawaj go tylko na paluch, spróbuj ew do p.rajczak..powodzenia!

PostNapisane: Pon lis 06, 2006 12:04
przez Mysza
Nie oddawaj na Paluch
jakbym miała oddać na Paluch to bym wolała zostawić pod blokiem...
Pod blokiem można jeszcze postawić budkę z prawdziwego zdarzenia, dykta, styropian, cieplej by mu było.

Na Paluchu on spędzi resztę życia. To jak więzienie.

Wrzucaj na allegro, napisz co wiesz, proś o pomoc. Daj ogłoszenie do wyborczej.
Wet po zębach byłby w stanie mniej więcej określić wiek kota.
A jajka on na pewno ma? Bo nie widze na ostatnim zdjęciu :oops:

A kocur wygląda mi na młodego, taki wyrośnięty podrostek. jesli faktycznie ma jajka, ktoś go mógł wywalić bo zaczął znaczyć...

PostNapisane: Pon lis 06, 2006 12:05
przez Mysza
Darmową kastrację, odrobaczenie i szczepienie mogłabym na Białołęce załatwić.

PostNapisane: Pon lis 06, 2006 14:19
przez Amber_2
Nie oddam go na Paluch... Zmontuję mu jakieś "mieszkanko" w budynku gospodarczym. Nie jest ogrzewany, ale ma ściany i dach...

Co do kastracji... Nigdy nie widziałam kastrowanego kota, jednak, ten ma "jajka", więc wydaje mi się, że jeszcze wszystko przed nim :P

Mysza -> Masz ode mnie PW apropos kastracji i szczepien - bardzo mi na nich zależy.

PostNapisane: Pon lis 06, 2006 14:41
przez Mysza
odpisałam
kolejna forumowiczka z Białołęki :mrgreen:

PostNapisane: Pon lis 06, 2006 23:56
przez Amber_2
Rodzice chłopaka wpuścili kotka do środka :ok: pies nie zareagował wcale tak strasznie, może ze względu na to, że był przecież chowany z kotem od małego, z tym, ze potem już z nimi nie miał do czynienia, a koty podwórkowe goni zajadle...

PostNapisane: Wto lis 07, 2006 0:24
przez Mysza
No a kastracja jutro, rano kocurek trafi do lecznicy, skierowanie już tam jest.
Musi się to dobrze skończyć :ok:

PostNapisane: Wto lis 07, 2006 0:49
przez Gem
Jestem pod wrażeniem - to się nazywa błyskawiczna akcja :)

Trzymaj się, kocurku. Mój Gizmo i Czarny Kot twierdzą, że w Klubie Kotów Bezjajecznych też bywają niezłe imprezy ;)

PostNapisane: Wto lis 07, 2006 1:08
przez Amber_2
Nom, biedny Burasek nawet nie wie co go czeka ;). Trzymajcie kciuki za niego (i za mnie :P) bo to "moja pierwsza kastracja" :lol: ... To podobno prosty zabieg, ale ja nie mam za sobą ich setek-tysięcy tak jak wy i trochę się boję :oops: .

PostNapisane: Wto lis 07, 2006 1:16
przez Beata
bedzie dobrze :lol: :lol: :lol:
kocurki to naprawde prawie bezbolesnie przechodza :wink:

PostNapisane: Wto lis 07, 2006 1:27
przez Amber_2
Jeszcze mam pytanie z innej beczki. Mam zamiar już po tym wszystkim porozwieszać ogłoszenia o tym kotku, gdyż jestem pewna, że to był czyjś kot, tylko może się zgubił itp. Czy jeżeli właściciel się znajdzie, to mogę mieć jakieś nieprzyjemności z powodu wykastrowania jego kota? Bo w końcu kotek nie jest do końca mój...

PostNapisane: Wto lis 07, 2006 1:37
przez Beata
mozesz sie nie przyznac :wink: :lol:

PostNapisane: Wto lis 07, 2006 1:49
przez Amber_2
No tak, ale to by było mało wiarygodne, szczególnie wtedy gdy miałby jeszcze świeże ślady po operacji. Nikt nie miał takiego przypadku? Chciałabym się dowiedzieć jak to wygląda od strony prawnej, bo schroniska kastrują zwierzaki jak leci (przynajmniej niektóre :roll: ) ale ja przecież schroniskiem nie jestem...

PostNapisane: Wto lis 07, 2006 2:50
przez Jana
Właściciel powinien kota pilnować.

Jeśli faktycznie znajdzie się opiekun kota, to powinien się cieszyć, że kotu tylko jajek brakuje, a nie łapy, ogona albo głowy :evil: