BIG MAC , czyli rudzielec spod szkoły

No i stalo się - kolej na mnie. Big Mac to rudzielec żyjący pod szkołą, w której pracuję. Dokarmiany przez uczennice, wyleczony przeze mnie podstępem z kociego kataru i zapalenia oskrzeli... Najpierw dziki, teraz tylko troszke nieufny. Tak wspaniały, że nawet z zapaleniem oskrzeli można przez pół miasta iść, żeby go dokarmić...
Idą jesienne szarugi, za pasem zima... Ma co prawda kąt w szkolnej kotłowni - coraz częściej tam zagląda, ale...jak to ktoś kiedys napisał
'' kot nie powinien byle gdzie spać
na wycieraczce czy w przeciągu,
kot zasługuje - psia mać -
by drzemać na szezlongu..."
niestety, zdjęć Big Maca z okresu choroby nie mam, zresztą sami wiecie, jaki taki kot wyglądać może. Teraz jest dużo, dużo lepiej... Jak będzie zupełnie dobrze, Big Mac straci klejnoty rodzinne, a co zyska ?
Może dom ? Tak,i psia mać, z szezlongiem ?

Idą jesienne szarugi, za pasem zima... Ma co prawda kąt w szkolnej kotłowni - coraz częściej tam zagląda, ale...jak to ktoś kiedys napisał
'' kot nie powinien byle gdzie spać
na wycieraczce czy w przeciągu,
kot zasługuje - psia mać -
by drzemać na szezlongu..."
niestety, zdjęć Big Maca z okresu choroby nie mam, zresztą sami wiecie, jaki taki kot wyglądać może. Teraz jest dużo, dużo lepiej... Jak będzie zupełnie dobrze, Big Mac straci klejnoty rodzinne, a co zyska ?
Może dom ? Tak,i psia mać, z szezlongiem ?
