Piotruś dostał dzisiaj pierwszy zastrzyk ode mnie, jakoś poszło ale trochę się obawiałam. Tym bardziej,że mój TŻ stwierdził, że nie pozwoli mi skrzywdzić Piotrusia, najpierw nie zgadzał się,żebym zrobiła małemu zastrzyk,a potem powiedział,że on na to patrzeć nie może, że nie będzie go trzymał bo nie potrafi. Jakoś dałam radę sama

. Maluch dalej jest słabiutki, ale poprawiły się jego stosunki z moim Nemaszkiem.
Jutro muszę malucha piknąć dwa razy i sobie tego nie wyobrażam. Pysio i nosek Piotrunia nie są w najlepszym stanie, poprawy jak narazie nie widać

Mimo wszystko jestem dobrej myśli.