Mruczka jest ofiarą łatania samotności przez pewną starszą dewotkę,
której zmarł mąż i która nie chciała być sama.
Wzięła sobie kotka.
Ale kotek czasem chce wskoczyc na kolana, pomiziać się, połasić - a ona
jest w spódnicy do kościoła i sierść na niej zostaje. Trzeba wiec kota przepędzic....
Kot czasem wskoczy na półkę, albo biega w zabawie po pokoju - a przecież jest dywan na podłodze ładny, kryształy stoją - moga sie potłuc.
Zaczęła jeźdzć regularnie na pielgrzymki róznego rodzaju, do córki
co pare dni i kotka zaczęła przeszkadzać, zawadzać.
Chciala oddać do schroniska, ale jej się to udało wybić z głowy.
Na razie jest więc u niej. Ale jak wyjeżdza to zamyka ją w maluteńkim przedpokoju - bo kryształy, sierść na kanapie i.t.d.
Jak jestw domu to wiele się w sumie dla koteczki nie zmienia.
Jak coś jej sie nie spodoba - to za kare wystawia kotkę na klatkę
schodową za drzwi!!!!
Po prostu paranoja. Chora baba, która nie powinna mieć zadnego zywego
stworzenia przy sobie.
I kotka jest pięknym (nie widać tego na zdjęciu) ale samotnym i niekochanym kotem. Nieszczęśliwym i smutnym.
Ma 4 lata. Jest wysterylizowana, kuwetkowa.
Mruczki zdjęcie jest tutaj...
http://www.aga.icenter.pl/koty/images_d ... 325057.jpg
Bardzo potrzebuje nowego domu...