jojo pisze:Zbynio, na co jeszcze czekasz?
sorki, ale jakos sceptycznie podchodze do takiej adopcji bez zadnego wysilku :roll:
Fakt dostalem duzo propozycji, w wiekszosci dotyczacych chorych kotow, w wiekszosci wymagajacych ogromnego doswiadczenia w opiece.
Ja go nie mam.
Wiele wiadomosci dotyczylo maluszkow, ktorym bardziej niz ja potrzebna jest kocia mama.
Pytasz na co jeszcze czekam?
Dobre pytanie - widzisz czekam na kociego przyjaciela ktory bedzie ze mna przez 15-20 lat, to wbrew twojemu scepcyzmowi jak piszesz wazna decyzja, bo nie szukam zabawki ale domownika. Nie zbawie swiata, nie jestem od ratowania kotow - dalem ogloszenie i konkretnie sprecyzowalem, bedac doroslym i odpowiedzialnym czlowiekiem swoje podejscie.
Jak pisze nie jestem zbawicielem, nie uratuje wszystkich kotow tego swiata ale jednemu, dwom z nich moge dac dom - to chyba nie jest az tak trudne do zrozumienia, skoro jest dzial adopcje, sa i ludzie adoptujacy.
Napisalem wyraznie - nie jestem w stanie poswiecic teraz czasu by wyleczyc jakiegos schorowanego biedaka,
przeciez nie tylko takie wlasnie biedne sierotki szukaja domow prawda?
I nie mam tyle doswiadczenia w tym co moja byla pani.
Napisala do mnie pani z Katowic, opiekuje sie zastepczo cala kupka kotow, podalem namiary, ale sie nie odezwala.
Odezwaly sie tez schroniska, badzmy szczerzy, juz mialem okazje miec ,badz uczestniczyc w procesie adopcji kotow ze schroniska, schorowanych, biednych i co najwazniejsze musialem patrzec jak mimo wielkiego wysilku nie dalo sie ich uratowac ,,, czy nadal masz sceptyczne podejscie do mojej adopcji?
Bo nie chce patrzec na smierc zwierzaka ktorego wykonczylo schronisko? Myslisz ze to jakas pruderia czy drobnomieszczenstwo?
NIE kolego badz kolezanko .. ja szukam kociego przyjaciela na lata byc moze nawet dwoch i chce by byly poprostu zdrowe i bym mogl cieszyc sie tym ze sie rozwijaja.
Co do finansowania kastracji.
To zaden problem. Tylko.
Jaka widzisz roznice w w posrednim badz bezposrednim finansowaniu kastracji?
Pisalem zreszta ze moja postawa w tej kwestii moze niektorych nawet smieszyc.
Co do samych zbawicieli,
wiesz powiem ci o smutnym spostrzezeniu.
Nasz drugi kot, byl wlasnie takim kotem, od pani ktora tworzy im zastepczy dom, gdy go przywiozla sprawiala wrazenie ze dziala na zasadzie kolejnej odfajkowanej kociej sprawy na liscie.
Pah pah pach umowa i spadam,
Jakies zdawkowe informacje, kilka zdan o kocie, zapewnienie o zdrowiu i tyle i co sie dalej stalo?
Kot okazal sie byc chory, dosyc powaznie, musielismy na dzien dobry zaczac leczenie, nie wazne ile to kosztowalo, tym niemniej codziennie przez kilkanascie dni (czasami nie codziennie) trzeba bylo latac do weta z tym biedakem - to w sumie nie problem bo sie zdecydowalismy na niego, ale widzisz teraz mam ten dyskonfort ze nie bede w stanie teraz wlasnie na dzien dobry latac z kolejnym biedakiem codziennie do weta. Dlatego chcialbym zeby byl zdrowy ... czy to tak wiele?
Twoje zdanie nt scepcycyzmu, bez obrazy przypomina mi te pania wlasnie, ktora w swym mysleniu zadowolila sie kolejnym kotem ktorego uratowala, dla niej widac sztuka sie liczy i tak wlasnie odbieram twoj pospis pod postem.
Nic nie jest wazne, wazne ze zbawilismy kolejna duszyczke kocia ... byle do przodu ... i dobrze to twoje zyciowe kredo, ale czy ja musze identycznie myslec jak ty?
Zastanow sie.