Spotkalam je na dzialkach na Ursynowie, przy okazji pomagania w lapaniu kotow na sterylki. 5 dni temu.
Dziecko przywitalo nas przy wejsciu na dzialki, bieglo z nami, placzac sie pod nogami, na dzialke.
Poczestowane, zjadlo miesko. Przyszło ocierac sie o nogi. Wreszcie wpakowalo sie na kolana... wlaczylo traktorek i powiedzialo, ze tu mu dobrze...
Dziecko ma na oko ze 4 miesiace, jest czarne z bialym podwoziem, plci dziewczecej. Jak je spotkalam pierwszy raz to bylo szczuplusienkie...chociaz nie chude.
Zdrowe (jeszcze), ma sliczne oczka, lsniace futerko, jakby lekko przedluzone, nawet uszy przy pobieznym rzuceniu okiem sprawiaja wrazenie zdrowych.
Dziecko zostalo przyniesione do dzialkowej pani karmiacej koty, z komentarzem, ze sie platalo po jego dzialce i pan nie wiedzial, co z nim zrobic...no to przyniosl.
No i sobie zostalo...
Przez te 5 dni sie zaokraglilo ladnie i zmeznialo.
Przychodzi, pcha sie na rece, jest rozkoszne.
Niby tam na dzialkach zle nie ma...na razie...ale co bedzie dalej?
Pani jej do domu nie wezmie, bo maz sie nie zgodzil....nie dziwie sie wcale, to starsi panstwo, i pewnie juz maja pare swoich kotow...
Moze ktos chcialby rozkoszna Perelke?