Strona 1 z 1

Szczecin -popiołkowa koteczka ze swoim dzieciątkiem - POMOCY

PostNapisane: Pon lip 10, 2006 23:34
przez ania.bu
Koteczka okociła się cztery tygodnie temu między oknem piwnicznym (zamkniętym zresztą) a kratą zabezpiczającą to okno.Cały czas pilnuje aby maluszek nie opuszczał tego schronienia, ale on jest ciekawy świata i pcha się na zewnątrz. A tam niestety same niebezpieczeństwa. Od biegających luzem psów do niechętnych kotom ludzi.
Jak najszybciej potrzebne jest schronienie dla zwierzaczków (domek tymczasowy), a może na stałe? Koteczką i jej małym opiekują sie dwie panie (każda z nich ma po kilka kotów w domu). Karmią, sprzątają, aby nikt się nie czepiał, a i tak ciągle w jedzeniu są niedopałki, ciągle ktoś niszczy zabezpieczenia( aby kotki nie były widoczne). Nie znalazł się nikt, kto chciałby udzielić im tymczasowego schronienia.
Koteczka jest bardzo ładna , koloru popioły, a mały jest pasiasty. Jak to podwórkowa kotka ma grzybicę, ale opiekunki ją smarują, bo inne leczenie narazie nie wchodzi w grę, bo karmi małego. Pokryję koszty dalszego leczenia, pomogę w kwestii jedzonka, żwirku itp. Pomóżcie!!!

PostNapisane: Pt lip 14, 2006 11:01
przez anemonn
fotki wstaw kotki i malucha, to powinno pomóc w szukaniu domku
może ktoś jednak ze znajomych mógłby zabrać na tymczas do siebie? :cry:

PostNapisane: Pt lip 14, 2006 11:37
przez mircea
Kotkę należałoby wysterylizować.
W lecznicy TOZu na al.Wojska Polskiego sterylizują wolnożyjące kotki za darmo. Tel. (091) 487 04 37

PostNapisane: Pt lip 14, 2006 12:38
przez ania.bu
mircea pisze:Kotkę należałoby wysterylizować.
W lecznicy TOZu na al.Wojska Polskiego sterylizują wolnożyjące kotki za darmo. Tel. (091) 487 04 37


Wiem, że sterylizują wolnożyjące kotki za darmo i że trzeba to zrobić, ale kotka jeszcze karmi, a mały jeszcze sam nie je. Nie wiem jak Ty, ale ja nie mam najlepszych wspomnień z lecznicy TOZu. Mało sympatyczni ludzie, Ostatnio mojej koleżance powiedzieli, że jeżeli kotka po zabiegu będzie u niej, to znaczy, że nie jest bezpańska i trzeba będzie za zabieg zapłacić.

PostNapisane: Pt lip 14, 2006 13:46
przez mircea
ania.bu pisze: Nie wiem jak Ty, ale ja nie mam najlepszych wspomnień z lecznicy TOZu. Mało sympatyczni ludzie, Ostatnio mojej koleżance powiedzieli, że jeżeli kotka po zabiegu będzie u niej, to znaczy, że nie jest bezpańska i trzeba będzie za zabieg zapłacić.


Ja nie oceniam wetów po ich sympatyczności, ale skuteczności leczenia.
Dzieki ich zyczliwości mam swoją kotke, którą przez miesiąc leczyli z połamań po tym, jak ją gówniarze wywalili z okna. wiedzieli, że kotka znajdzie dom - nie marudzili specjalnie.

Kastruja kotki za darmo - i to jest najważniejsze.
Przechowuja kotki u siebie po zabiegu - i to tez jest bardzo ważne.
W innych miastach mozna tylko o tym pomarzyć.

Poza tym tam pracuja sami młodzi weci - można się z nimi dogadac, naprawdę.
Nie leczyłabym tam swoich kotów (bo jako diagności są fatalni i zaplecza nie mają do tego), ale kastrowanie dziczków wychodzi im ok.

PostNapisane: Nie lip 16, 2006 18:59
przez ania.bu
Widzę, że jesteś bardziej na bieżąco niż ja. Powiedz, jak długo przetrzymują dziką kotkę u siebie w lecznicy, bo jak ja tam byłam, to wydali mi ją jeszcze nie wybudzoną i miałam niezły cyrk w domu. Niby było wszystko w porządku, ale widać nie do końca, bo kotka nie pożyła długo. Stą moje obawy.