Strona 1 z 11

W-wa Koło. Uszek-Uszatek. Pojechał...

PostNapisane: Czw cze 29, 2006 11:04
przez Jana
Historia jest koszmarna.

Około dwa tygodnie temu kotka wyprowadziła cztery kolorowe kociaki z piwnicy. siostra tej kotki wcześniej wyprowadziła pięć kociąt.

Łapałam te starsze kociaki, dzikunki, bo miałam dla nich lokum u Modjeski. Maluszki właziły mi do klatki-łapki, do transporterka, dwa dotykałam w piwnicy (prychały). Wypuszczałam je obiecując, że po nie wrócę, tylko muszę znaleźć dom tymczasowy.

Nie zdążyłam.

Kilka dni temu dowiedziałam się, że kocięta zniknęły. W piwnicy, w której bywały, znalazłam ślady krwi na posłanku. Trzy dni temu zobaczyłam jednego malucha, bez uszka. Wczoraj udało się go złapać. Ucho ma urwane, już podgojone. Reszta kociąt prawdopodobnie zginęła. Zapewne to był pies...

Uszek jest dzikidziki :wink: i zdrowy, rudo-biały. Urwane ucho czyni go wyjątkowym - z wyglądu i nie tylko, w końcu udało mu się ujść z życiem jako jedynemu. Przeżył i zapłacił tylko kawałkiem małżowiny, to nie jest bardzo wysoka cena.

Dziś wieczorem Uszek będzie u mnie. Oswoję chłopaka i znajdę mu dobry dom.


Jest mi cholernie źle, że wypuszczałam te maluchy wtedy, kiedy jeszcze żyły...

Re: Koło. Rudo-biały Uszek bez ucha, jedyny ocalały z czwórk

PostNapisane: Czw cze 29, 2006 11:20
przez kalewala
Jana pisze: Jest mi cholernie źle, że wypuszczałam te maluchy wtedy, kiedy jeszcze żyły...


Nie możesz przewidzieć i zapobiec całemu złu tego świata :cry:

PostNapisane: Czw cze 29, 2006 11:31
przez dryncia
Nie obwiniaj sie za to
najważniejsze, że uratowałas tego bez uszka. teraz on jest najwazniejszy. Życze mu zdrowia

Re: Koło. Rudo-biały Uszek bez ucha, jedyny ocalały z czwórk

PostNapisane: Czw cze 29, 2006 11:31
przez Hana
Jana... :(
Znajdziesz Uszkowi dom najlepszy z najlepszych.

Mnie też nie jest najlżej...

PostNapisane: Czw cze 29, 2006 11:36
przez dorcia44
Jana ciesze się że chociaż temu malenstwu sie udało,przykro mi że tak dużo porażek :( ale z tego co czytam jeszcze więcej sukcesów :lol: .Powodzenia .Jesteś wspaniala. :aniolek:

PostNapisane: Czw cze 29, 2006 15:23
przez galla
Kotek jest absolutnie wyjątkowy, reperuar dźwięków też ma imponujący :wink: Ale w lecznicy w sumie głównie dźwięki wydawał, jak na dzikusa był dość grzeczny, pani doktor sprawdzała ząbki ręką bez rękawiczki i nie został z paszczęki zrobiony kasownik :wink: No i powiedziała, że koteczek się oswoi w kilka dni, za co trzymamy kciuki :ok:

PostNapisane: Czw cze 29, 2006 15:29
przez dorcia44
:ok: za rudzielca.

PostNapisane: Czw cze 29, 2006 22:25
przez Jana
No i przywiozłam go. Dzidziki Uszek-Uszatek jest już u mnie. Pożyczyłam klatkę wystawową, zrobiłam mu tam domek - wyścieliłam kocem, dałam kuwetkę, zabawki, miskę z mlekiem i saszetką. Całość przykryłam wielkim, cienkim ręcznikiem. Uszek ma tam naprawdę przytulnie, ale cały czas kombinuje jak by tu uciec :roll: Mam nadzieję, że niczego nie wykombinuje... Przekładanie kotka z transporterka do klatki wymagało użycie grubej rękawicy.

Proszę o kciuki za socjalizację Uszka-Uszatka!


A klatka jest wielka i nie mieści się w łazience, więc stoi w pokoju TŻa. Ciekawe kiedy TŻ się wkurzy już całkiem :roll:

PostNapisane: Czw cze 29, 2006 23:22
przez Daga
Jana pisze:
A klatka jest wielka i nie mieści się w łazience, więc stoi w pokoju TŻa. Ciekawe kiedy TŻ się wkurzy już całkiem :roll:


o choroba, nie zmieściła się jednak? :?
Trzymam kciuki za jak najszybsze oswojenie się malucha :ok:

PostNapisane: Pt cze 30, 2006 8:40
przez Hana
Jana pisze:A klatka jest wielka i nie mieści się w łazience, więc stoi w pokoju TŻa. Ciekawe kiedy TŻ się wkurzy już całkiem :roll:

Jak minęła Panom noc?

Za socjalizację Uszka-Uszatka :ok:

PostNapisane: Pt cze 30, 2006 9:58
przez Jana
Uszek-Uszatek nawiał z klatki :roll: :evil: Jest zamknięty w pokoju, przenosi się z kąta w kąt, ale nie dałam rady go złapać sama. Wieczorem znowu łapanka :roll: Na razie porozstawiałam mu miski z jedzeniem i mlekiem, wystawiłam z klatki kuwetkę (mam nadzieję, że jej użyje).

W życiu nie miałam takiego dzikuska w domu :(


A ten pokój, jedyny który da się u nas całkiem zamknąć przed kotami (m.in. przybijając do dziury w drzwiach podkładkę korkową), to pokój TŻa, jego samotnia, biblioteka, pokój komputerowy i miejsce relaksu. Jak mi się TŻ nie będzie miał gdzie zrelaksować, to...

PostNapisane: Pt cze 30, 2006 10:39
przez Hana
O kurcze... 8O Uszatku, nie wygłupiaj się. :evil:

Jana, z oswajaniem dzikichdzikich kociąt kojarzy mi się Katy. Może ona coś umiałaby Ci podpowiedzieć?

Ode mnie mocne kciuki. :ok:

PostNapisane: Pt cze 30, 2006 10:57
przez Ivette
Jana pisze:
A ten pokój, jedyny który da się u nas całkiem zamknąć przed kotami (m.in. przybijając do dziury w drzwiach podkładkę korkową), to pokój TŻa, jego samotnia, biblioteka, pokój komputerowy i miejsce relaksu. Jak mi się TŻ nie będzie miał gdzie zrelaksować, to...

też zdziczeje...
Jana, trzymam kciuki, Uszatek musi się oswoić, no!

:ok: :ok:

PostNapisane: Pt cze 30, 2006 12:24
przez galla
A to bestia zdolna z dziskusa...
Trzymam kciuki za łapankę :ok:
I za cierpliwość TŻta też :wink:

PostNapisane: Pt cze 30, 2006 21:44
przez Jana
Uszek-Uszatek spędził dzień na wolności, czyliw zamkniętym pokoju. Nie jadl, nie pił, nie sikał (dokuwety w każdym razie :? ).

Wieczorem zabraliśmy się z TŻem za klatkę, z której mały uciekł. Znaleźliśmy problemowe miejsca (otwory przy samej podłodze), zabezpieczyliśmy plastikową osłonką na blaty (to takie cóś co się nasuwa żeby zasłonić cięcie płyty) i drutami tudzież taśmą. Od nowa urządziłam miejscówkę, założyłam rękawicę i złapałam Uszatka 8) Sama 8) Łatwo nie było :roll:
Gówniarz straszliwie się boi, straszliwie fuka i prycha, próbuje się podkopywać, ale już nie bardzo ma jak zwiać. Zakopuje się w koc i udaje, że go nie ma. Ma w nosie kuwetę, gerberka, mleczko... Ale ja ambitna bywam
:twisted: Bo odbyło sie karmienie, a co.
Założyłam rękawicę, wsadziłam rękę do klatki - Uszatek mnie ofukał. Zamoczyłam palec (w rękawicy oczywiście) w gerberku i podstawiłam małemu pod pyszczek. Ale fuknął! 8O No to mu wysmarowałam nos. Zdębiał. Fuknął. Oblizal się. Wylizał z rękawicy. No to znowu nabrałam gerberka, podstawiłam pod pysk, Uszatek nafukał i zjadł. No to znowu. I tak się karmiliśmy fukająco :lol:
Na dziś wystarczy malemu atrakcji, jutro będziemy się oswajać dalej.

Piszę to z rozmruczanym Bieżnikiem na kolanach - chciałabym, żeby Uszatek też doszedł do tego etapu...