Strona 1 z 8

okruszki z parkingu

PostNapisane: Czw cze 01, 2006 23:19
przez justyna_ebe
Zatrzymałam się dziś wieczorem na jednym z parkingów przy gierkówce. Wyszłam z samochodu rozprostować kości i usłyszałam żalosne miauczenie. Zaczęłam się rozglądać i moją uwagę przykuło niewielkie pudło po butach, leżalo na trawie, miałam wrażenie że się rusza. Pudło było mokre i taśma, którą było oklejone łatwo puściła. W środku trzy wymęczone, przemarznięte kocięta :(
Bardzo głodne i spragnione.
Jesteśmy już w domu. Maluszki nakarmione i wysuszone właśnie zasnęły a ja jestem chora ze złości. Na tym parkingu było sporo samochodów, sporo ludzi...nie wierzę, że nikt nie słyszał płaczu maluchów...
Staram się nie myśleć o osobie, która upchnęła je do ciasnego pudełka i zakleiła dokładnie taśmą....

Maluszki na pewno są z różnych miotów. Najstarszy tygrysek ma jakieś 3 miesiące, pozostałe dwa to najwyżej 8 tygodniowe okruszki: czarny prążkowany i rudo czarna szylkretka, chyba dziewczynka, nie sprawdzałam płci.

Teraz prośba o radę: Jutro wieczorem muszę wyjechać, wrócę w niedzielę. Nie mogę tego odwołać. Kocięta byłyby w klatce. Wytrzymają tak długo??
jak zabezpieczyć miseczkę z wodą, by jej nie wylały?
Nie ma żadnej szansy, by ktoś do nich przyszedł...
Zabrać je ze sobą? Tam gdzie jadę, to polowe warunki, chałupa nieogrzewana. Poza tym odludzie a ja tam zostanę bez samochodu...Nie wiem w jakiej są kondycji, czy ta podróż im nie zaszkodzi...
Nie wiem co lepsze :(

PostNapisane: Czw cze 01, 2006 23:48
przez zosia&ziemowit
Napisałam pw.
Może ktoś się zaopiekuje przez dzień maluchami?

PostNapisane: Pt cze 02, 2006 20:16
przez ryśka
Justyna, ja bym zostawiła je w domu :) Dobę, z żarełkiem, wytrzymają, najwyżej się troszkę przejedzą, jeśli zostawisz im zapasy. Wodę - w metalowej miseczce, szerokiej, z gumą. Takie miseczki się nie przewracają. Tylko musi stać daleko od kuwety, bo do niej żwirku nasypią. Możesz też kupić takie karmidełko do powieszenia - żeby nie stało na podłodze klatki (do kupienia w sklepie zoo).
Miały mnóstwo szczęscia, że je znalazłaś.

Re: okruszki z parkingu

PostNapisane: Pt cze 02, 2006 20:51
przez wojwar
Nie denerwuj się. One po prostu czekały na ciebie. Owocnej aklimatyzacji

PostNapisane: Pt cze 02, 2006 21:37
przez olifanta
justyna - Ty kochana dziewczyna jesteś :1luvu:

PostNapisane: Pt cze 02, 2006 22:55
przez Tweety
może ktos by dorwał tego drania, któty skazał je na taka smierć, wsadził do czegoś ciasnego i obwiązał łańcuchem zamykanym na kłódkę?! :evil: :evil: :evil: :evil:
Jak dobrze, że zajęłaś się nimi, podziękowania i buziaki z Krakowa :D

PostNapisane: Pt cze 02, 2006 23:12
przez Kasia D.
Ależ z nich szczęsciarze !

Że ludzie są podli, głusi i dbający tylko o wlasny tyłek to juz wiem od dawna ale żeby nie zareagowac na płacz małych kociat to trzeba miec serce z kamienia...

Nakarm je po dziurki w nosie gerberkiem indyczym.
I zostaw sporo tego samego plus jakas dobra puszka. Wytrzymają.

PostNapisane: Nie cze 04, 2006 20:41
przez mokkunia
Justyna, dopiero teraz przeczytałam. Jak maluszki?

PostNapisane: Nie cze 04, 2006 21:26
przez justyna_ebe
Bardzo wszystkim dziekuje za rady, niestety przeczytalam je dopiero teraz, bo w piatek po pracy nie bylo juz czasu na wlaczenie komputera. Mimo to dziekuje.

Niedawno wrocilismy. Maluchy pojechały jednak ze mną, bo rano w piątek okazało się, że te najmniejsze nie do końca radzą sobie z jedzeniem, no i wszystkie miały biegunkę. Bałam się, że nie przetrzymają...
Mam nadzieję, że im nie zaszkodziłam :? zimno było paskudnie i co chwilę lało. Prawie całą sobotę spędziły w kieszeni mojego swetra, opatulone czym się dało. W niedzielę już był prąd, więc dogrzewałam je poduszką elektryczną.
Najbardziej mnie martwi czarnuszek, od początku dużo śpi, nie ma ochoty na zabawę, karmię go trochę na siłę, bo sam nie chce. Widać, że brak mu mamy, bo szuka cyca u naszej Aski.
Pozostała dwójka jest ok. Rozrabiają aż miło. Mała szylkretka zapałała wielkim uczuciem do naszej starej psicy i praktycznie nie daje jej spokoju. Jutro pójdziemy do weta, spróbuję odrobaczyć chociaż te dwa.
Czarne maleństwo leży teraz opatulone w sweter u mnie na kolanach a ja co chwilę sprawdzam, czy oddycha. Bardzo się o niego boje...

PostNapisane: Nie cze 04, 2006 21:32
przez mokkunia
To zaciskam kciuki mocno, za zdrówko i siły i jutrzejszą wizytę u weta :ok:

PostNapisane: Nie cze 04, 2006 21:48
przez Tweety
będzie dobrze, moje kocinki trzymają się w tej intencji za ogony

PostNapisane: Nie cze 04, 2006 21:48
przez Olat
Uda się maluszkom! Widac to urodzeni szczęsciarze ;)
Kciuki za nie i za Ciebie! :ok:

PostNapisane: Wto cze 06, 2006 6:44
przez GuniaP
Justyna jak maluchy?

PostNapisane: Wto cze 06, 2006 13:56
przez justyna_ebe
niestety, kk zamiast ustępować to się nasilil. Tzn u dwóch najmniejszych szkrabów, tygrynio w porządku. Oczka juz trochę lepsze, bo zakładam im gentamycyne od początku. Czarne maleństwo jest najbardziej chore, kaszle, duzo spi, nie ma apetytu. Szylkretka bryka wesoło mimo choroby. Wszedzie jej pełno. Cudnie bawi sie piłeczką, kręcąc przy tym takie piruety w powietrzu, że czasem się boję zeby sobie czegoś nie uszkodziła. Tygrynio wziął we władanie już całe mieszkanie, nie ma dla niego przeszkód nie do pokonania a najlepiej się śpi w suszarce do naczyń.
Wieczorem idziemy znów do weta, znów będzie klucie dupinek :( Teraz wracam do pracy, bo wyskoczyłam tylko na chwilę by nakarmić czarnego niejadka. Wieczorem postaram się zrobic i wstawić zdjęcia

PostNapisane: Wto cze 06, 2006 14:49
przez kalewala
Witaj wśród swoich :D
Cieszę się, że wróciłaś, i współczuję Ci - do wszystkich spraw na głowie masz jeszcze kociaki :D
Ale z Tobą tak jest - dziwiłabym się, gdybyś w kocim sezonie kociaków nie znalazła :wink:
Życzę zdrówka dla kotulków :D