Strona 1 z 3
Mały rudy Franek - pojechał do domu...

Napisane:
Pt maja 05, 2006 17:02
przez sibia
Mały, około 5-6 tygodniowy kociak, rudy z białym spodem, siedział na ścieżce między placem Starzyńskiego a Hallera. Znalazł go synek sąsiada, ochrzcił Frankiem, no i tak kot trafił do mnie. ok 16.30. A o 15 wróciłam z moim z kastracji... zataczającym się i w mieszkaniu bez drzwi. Nie chciałam już dziś mojego kota stresować jeszcze bardziej, a że nie mam w okolicy możliwości uzyskania pomocy, to zawiozłam kota na zaplecze przychodni na Śreniawitów. Został obejrzany i odrobaczony, jest zdrowy i nadaje się do domku natychmiast.
wrzuciłam ogłoszenie na adopcje, a gdzie indziej nie umiem, nie mam też zdjęcia malucha, bo gnałam na złamanie karku, bo mój zamroczony został sam w domu. Będę wdzięczna za instrukcje i wskazówki doświadczonych wyadoptowywaczy jak mogłabym szybko znaleźć kotu dom, bo boję się, że tam coś złapie...
aha. na wszelki wypadek. czy ma ktos wzór umowy adpocyjnej? pliz pliz?

Napisane:
Pt maja 05, 2006 17:17
przez rybon36
szkoda, ż malec trafił tak daleko, bo mogłam mu dać domek tymczasowy choć, mam kocięta w jego wieku, byłoby mu lepiej, tak teraz nie bedę się przedzierać przez wawę wszczycie wyjazdów, szkoda

Napisane:
Pt maja 05, 2006 17:21
przez sibia
oj, faktycznie szkoda. ja bym Ci go z checią dowiozła... poprosiłam tajdzi o zdjecie malucha, mam nadzieje, ze odbierze priva, ale jakby sie okazalo, ze jest niewielkie zaintersowanie kotem, to niewykluczone, ze jeszcze bym sie o tymczasowy pousmiechala? zeby tam nie siedzial sam...
dzieki, rybon


Napisane:
Pt maja 05, 2006 17:36
przez rybon36
nie ma sprawy, to"szkoda" było dlatego, że włąśnie jadę od siebie ze wsi do wawy po syna i kotwiczę na Kępie, dlatego byłoby mi na hallera blisko a tu dość dobrze ida koty kolorowe do sprawdzonych domków, zresztą nikt by sie nie poznał, że to nie jest jedno z moich kocich dzieci, one też kolorowe, polecam się na przyszłość

Napisane:
Pt maja 05, 2006 17:40
przez sibia
ojj, serio serio? bo ja wlasnie panikuje, jak by tu wyadoptowac miot klatkowej kotki (w tym sezonie ja upoluje na sterylke, chocby ktoras z nas miala zginac), na ogol rodzi cudne kolory, sama jest szylkretka. u mnie w mieszkanku ciezko. Bedę Cię molestować zatem już nie tylko psio ale i kocio. dzięki


Napisane:
Pt maja 05, 2006 21:34
przez Mysza
Sibia na Śreniawitów rudzielcowi pewnie migiem dom znajdą

Napisane:
Pt maja 05, 2006 21:49
przez sibia
Mysza, dzieki! oni mi w zeszlym roku pomogli wyadoptowac dzieci tej cholery naszej klatkowej, ale ja mialam obawy, ze to na Mafie spadlo. wtedy jeszcze o Was nie slyszalam i bylam bardzo zadowolona, jak mi powiedzieli, ze wezma male. W tym roku nie chcialabym Wam dowalac roboty...

Napisane:
Pt maja 05, 2006 21:52
przez Mysza
w tym roku jest pani Beatka i nie przyjmuje każdych podrzutków

Zwłaszcza od osób co mogą im pomóc ale im się nie chce

(to nie do Ciebie)
ale (mam nadzieję) że jeszcze nie mają nawału kociąt, to jeden śliczny maluch szybko znajdzie dom. No i jutro jest nasza pani doktor to się nim na pewno dobrze zajmie i jakby był ktoś chętny to przepyta


Napisane:
Sob maja 06, 2006 16:50
przez Uschi
Podbijam, tym bardziej, żem ciekawa, jak się sytuacja rozwija - zdjęcia będą? Czy może już wyadoptowany? Może trzeba po prostu dać wszędzie (Wyborcza, Gratka, kocie strony, allegro) ogłoszenia?
[Uschi, co zawsze dobrze radzi, ale w teorii, bo sama jeszcze nic nie wyadoptowała

]

Napisane:
Sob maja 06, 2006 16:52
przez Uschi
Podbijam! I jak się sytuacja rozwija? Zdjęcia są?

Napisane:
Sob maja 06, 2006 17:15
przez sibia
dzięki=-[[[[[[[[[[[[[[[[[[[ (to Waler pisał)
więc: dzięki, że pytasz, dzięki, że podbijaszr45.]
t5[
j.w.
z kotem Frankiem jest tak.
dziś od rana zawracałam głowę tajdzi z prośbą, żeby idąc z Lonią wzięła aparat i obiecała, że ok. (tzn Kamil obiecał, bo z nim gadałam;)
o ile wiem, bo dzwoniłam przed chwilą do lecznicy, jeszcze ich tam nie było. była za to jakaś para z kotem własnym i gdyby nie przytomnosc pana, to pani chciała brać już małego za pazuchę. ale nie wzięli, tylko porobili zdjęcia dla znajomych chyba i poszli. mają się zastanowić.
w nocy na Ś. ktoś podrzucił też drugie maleństwo, młodsze i ponoć oba wyją wniebogłosy. a dziś nocke ma wiecie który pan dr. I problem powstał, co z kotami. jeśli nic się nie zdarzy do jego dyżuru pozytywnego, to lekarka, która ma dziś popołudnie ma wziąć go na noc do domu. Są tam też jacyś studenci, którzy mają coś wymyślać. jutro od 10 jest p. Beata i będę dzwonić z pytaniem, czy mam na poniedziałek brać kota, tylko, kurde, bedę długo w pracy :/
do tego przypadki kotów, które nadmiernie wylizują sobie wycięte jajka są niezmiernie rzadkie, niemniej jednak jest to przypadek mojego kota. muszę mu zrobić taką tuleję na łeb. latam za nim i gonie za lizanie, juz sie chowa przede mna do szafy...
buuu...

Napisane:
Sob maja 06, 2006 17:21
przez sibia
dubel. sorry, mam kłopoty z forum

Napisane:
Sob maja 06, 2006 20:11
przez tajdzi
Byliśmy, widzieliśmy, zakochaliśmy się, nie mogliśmy wziąść ze względu na grzybka Loni
Oto on
Malusi
Śliczniusi
i przecudownie miziasty!
wiem wiem, nieostre
kruszynek mały
Kurcze no....
komu, komu, bo....wezme do domu

(a nie moge, bo zaraże grzybem

)

Napisane:
Sob maja 06, 2006 20:24
przez Iburg
Ale słodziak, powinien szybko znaleźć domek.

Napisane:
Sob maja 06, 2006 21:17
przez sibia
tajdzi
z takim portfolio to odezwą się pewnie z francuskiego Elle...
dziękuję ogromnie, zwłaszcza, że właśnie odpisałam na maila z prośbą o zdjęcie kota i mogłam tu odesłać

może się coś z tego wykluje...