Strona 1 z 5

CZWORO MALEŃKICH KOCIAKÓW (ledwo widzące)-Białołęka- W-wa!!!

PostNapisane: Wto mar 21, 2006 11:55
przez Canis
Witam,
Telefonowała do mnie kilka minut temu pani urzędnik z Wydz. Ochrony Środ. W-wa Białołęka - p. Jolanta Sobik.
Karmicielce kotów z Białołęki podrzucono podobno pod drzwi mieszkania czwórkę maleńkich (2-3 tyg.) kociąt.
KTO MOŻE PODJĄĆ SIĘ WYKARMIENIA I OPIEKI "MATKI ZASTĘPCZEJ" tej gromadki? - to bardzo absorbujące zajęcie - co 2-3 godz. karmienie, masaż brzuszków, odsiusianie i odkupkanie... - to jest 2 tygodnie intensywnego "matkowania" tylko dla osoby dysponującej w tym okresie wolnym czasem.
Karmicielka zapewnia pomoc w żywieniu.

tel. do p. Sobik w sprawie miejsca obecnego pobytu maluchów -
0-22 510-32-82.

Proszę o informację CZY KTOŚ PODJĄŁ SIĘ OPIEKI na KOCIAKAMI?

aw

PostNapisane: Wto mar 21, 2006 11:58
przez Mysza
kurde az tak małych nie dam rady :(

PostNapisane: Wto mar 21, 2006 12:00
przez Jana
Jeszcze niedawno bym je wzięła, ale zaczęłam pracować :( Nie ma mnie osiem godzin dziennie...

uściślam - kociaki są na dworze

PostNapisane: Wto mar 21, 2006 12:38
przez Canis
kociaki nie są zabezpieczone u tej .... karmicielki - ona je zobaczyła w kartonie w jakichś ruinach domu... i nie zabrała stamtąd, wię teraz są bez matki kociej i stygną oraz głodują......nie wiem od kiedy.

Przepraszam, ale muszę to napisać - co za durna osoba!!!! nie móc się zająć kociętami to jedno, ale nie uratować ich w takiej tragicznej sytuacji, kiedy są bezbronne i same- to drugie.

Dopiero mąż tej osoby ma je stamtąd wyjąć po pracy (po 13.00) i zawieźć do lecznicy na Śreniawitów (nie uważam tego za dobry pomysł : wirusy a nie szczepione maleństwa)... i dalej nie bardzo rozumiem kto ma się nimi zająć.

Mysza na pw dostała ciut więcej.informacji ode mnie.

PostNapisane: Wto mar 21, 2006 12:44
przez tajdzi
Do mnie też dzwoniła p. Jolanta
To ja powiedziałam o lecznicy
z tego względu, że p. Elżbieta, która znalazła koty "nie miała co z nimi zrobić" więc poproszono mnie, żebym je zabrała
Ja jestem w pracy do 19
czy ktoś wyobraża sobie, że kocięta bez matki przetrwają do 19? skoro już umierają?
Więc lecznica to chyba lepszy pomysł, niż zostawienie ich tam?

Dom czasowy potrzebny
Ja dostałam informacje, że to MIESIĘCZNE koty... tak małych nie mam jak przetrzymać :roll: cały dzień jesteśmy w pracy

PostNapisane: Wto mar 21, 2006 12:47
przez Mysza
a może te kociaki nie sa porzucone tylko kotka je tam wychowuje? A aciekła przed ludźmi? Ale jak nikogo nie ma to wróciła i je ogrzała, nakarmiła?
Czy jest pewna że to podrzutki?

PostNapisane: Wto mar 21, 2006 12:49
przez tajdzi
PONOĆ ale to ponoć
one tam są 2 dni

PostNapisane: Wto mar 21, 2006 12:54
przez Mysza
tajdzi pisze:PONOĆ ale to ponoć
one tam są 2 dni
8O
same dwa dni by nie przeżyły, zamarzły by
w takim razie musza być z kotką
albo nie są tam dwa dni

PostNapisane: Wto mar 21, 2006 13:00
przez tajdzi
Mysza
mnie dziwi fakt, że karmicielka nie wzięła ich, nie zadzwoniła, nie zabrała COKOLWIEK
Nie wiem co jest prawdą a co nie
Ponoć są gdzieś tu
Obrazek
Czy ktoś mieszka w okolicy? Może sprawdzić??

PostNapisane: Wto mar 21, 2006 13:01
przez Mysza
najbliżej ma Marta...

PostNapisane: Wto mar 21, 2006 13:03
przez Ann_pl
dzwonie do niej, nie odbiera
pwnie jest na zajeciach :roll:

PostNapisane: Wto mar 21, 2006 13:08
przez tajdzi
Ja się nie wyrwę przed 19 :( szit

PostNapisane: Wto mar 21, 2006 13:08
przez Ann_pl
wiemy cos wiecej oprocz tego, ze sa na ulicy Husa?

PostNapisane: Wto mar 21, 2006 13:18
przez tajdzi
Ponoć obok są "sypialnie" bezdomnych. Wspominała też coś o śmietniku...

PostNapisane: Wto mar 21, 2006 13:20
przez Mysza
tajdzi pisze:Ponoć obok są "sypialnie" bezdomnych. Wspominała też coś o śmietniku...

urocza okolica do szukania....
mam więc nadzieję, że jednak je zawiozą do lecznicy...