Strona 1 z 2

4-5 mies Whiskasek znowu u Weta co robić ??? - odszedł....

PostNapisane: Pon mar 13, 2006 10:18
przez Czarna Agula
Kochani po krótce historia Whiskaska wygląda tak :crying: :
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?p=1586714&highlight=#1586714
Przez niewiewdze do tematu dopisałam posta :roll: /sierota/. Poradźcie co z nim zrobić. Na leczenie go u mnie w tej chwili brak funduszy w domowej kasie, a i boję się że Rudy go zadręczy razem z psozwierzem i resztą towarzystwa.Z drugiej zaś strony jeśli ja go nie wezmę to prędzej czy później kocio padenie. Chyba dziś po południu pogadam z wetkiem jak rozwiązać problem. Trzymajcie kciuki i ściskajcie łapki za zdrówko dla kocurka.Pozdr.

PostNapisane: Pon mar 13, 2006 11:24
przez Czarna Agula
Rozmawiałam z Wetkiem. Kociambra siedzi w klatce z Kapralem (osiedlowy kot który trafił na leczenie) i ma sie dobrze. Ataków w ciągu dnia nie miał i nawet w niedziele pobrykał po lecznicy prawie cały dzień . Dostaje z racji wcześniejszych ataków Luminal ale jak twierdzi wetek Grześ to na niego nie specjalnie działa . Czekamy na dalszą diagnozę. Może jednak ktoś zainteresuje się WHISKASKIEM. Tel do lecznicy (0-22) 824 12 81. Pomóżcie Kociowi.

PostNapisane: Pon mar 13, 2006 19:52
przez Magdziak
Oj... :( a ja już tak się cieszyłam, że maleństwo ma dom...

PostNapisane: Pon mar 13, 2006 20:49
przez Czarna Agula
Magdziak ja też, bo ten brzdąc jest przekochany. Dziś wracając z psem ze spaceru zajrzałam do niego. Chwile wcześniej miał atak....Boszszsz jak on wyglądał ;( oczka rozbiegane, przerażony.....aż się serce kraje jak się na tego bidusia patrzy. Wetek nabiera przekonania że to sprawa nowego miejsca i to sprawy lękowe a nie padaczka. Ale obiecał go przyobserwować i pilnować jak oczka w głowie. Atak miał miejsce po wypuszczeniu wyżej wspomnianego Kaprala na wolność.
Wiemy już napewno że ze względu na Rudzielca nie możemy go wziąć do domu.Nawet TŻ sam podsunął ten pomysł żeby się nad kocinką ulitować, ale ten nasz rudy wariat gotów go zjeść na przystawkę do obiadu, nie mówiąc o suni która jest niestety jeszcze niedojrzała do opiekowania się maleństwami(szczenię 8 mies. też z odzysku). Szukam domku Whiskasowi dalej. Wierzę że się uda. Pomóżcie.

PostNapisane: Wto mar 14, 2006 9:50
przez Magdziak
Bardzo szkoda tego malucha :placz:
A z gotowością zjedzenia nowego kociaka przez rezydenta, to różnie bywa...Ja przewidywałam kipisz w domu, jak przyniosłam piwniczną dorosłą kotkę po operacji pare dni temu. A tymczasem jest tylko ogromna ciekawość i próby dostania się do łazienki przez moje dwa koty. Ruda jest zamknięta w łazience - ma niestety świerzb i muszę ją najpierw wyleczyć zanim dojdzie do spotkania koci nos do kociego nosa.
Może warto spróbować??
Dodam, że moje koty nie są aniołami i kotkę sąsiadów wygoniły migiem z domu, ale tutaj zupełny spokój...może czują że Ruda potrzebuje opieki a nie łomotu? :D

PostNapisane: Wto mar 14, 2006 16:51
przez Czarna Agula
Dzwonłam do wetka dziś do południa. Whiskasek miał już dziś 4 ataki. Jest źle :placz:. Bede negocjować z wetem dalsze diagnozowanie i ew. podział kosztów leczenia choć w domowym budżecie dziura jak lej po bombie.
Może ktoś sie ulituje i zasponsoruje jego leczenie??? :?:
Kotki z padaczką, jeśli nawet to jest ta choroba, zasługują na dobry domek i mogą przy odpowiednich lekach długo i szczęśliwie mruczeć . Nie dajcie mu odejść :(.

PostNapisane: Śro mar 15, 2006 9:57
przez Magdziak
Przykro że nie mogę w jakikolwiek sposób pomóc..:-(, nawet finansowy..
Sama borykam się z tym problemem: piwniczna Ruda - sterylizacja..Kot sąsiadów - kastracja i leczenie gnijącej łapy...i Bura czeka w kolejce na sterylke...ale póki co szpitalik (czyli moja łazienka) jest zajęty przez Rudą.
Mogę tylko mocno trzymać kciuki za biedactwo...

PostNapisane: Śro mar 15, 2006 19:54
przez Magdziak
On jest talki cudny jak mój Tygrysio z suszarni.
Zobaczcie Whiskasa!! Słodkie biedactwo!!
Obrazek
Obrazek

PostNapisane: Czw mar 16, 2006 9:26
przez Czarna Agula
Obrazek
Od wczoraj jest co raz gorzej, nawet nie wiele pije :cry: Karmiłam go strzykawką, jest co raz lżejszy. Obawiam się, że którejś nocy nie przetrzyma i po prostu zaśnie na zawsze..... :placz:

PostNapisane: Czw mar 16, 2006 10:50
przez sibia
Posluchaj, ale ja sie gubie, jaki jest najwazniejszy problem? brak diagnozy? moge sie postarac logistycznie i przewiezc kota na konsultacje do baaardzo polecanego tu weta(nic nie zarzucajac prowadzacemu, bron boze, kontrolnie), brak kasy na leczenie? wtedy zorganizujmy zbiorke. jesli brak opieki stalej to musimy zaczac szukac domku tymczasowego-jak skoncze przeprowadzke Rodzicow moglabym sprobowac, choc nie zajmowalam sie wczesniej tymczasowo kotami. co tu zagladam to coraz bardziej zal mi Malucha a nie wiem, jak pomoc? Co mozemy zrobic, Twoim zdaniem, zeby Mu bylo lepiej?

PostNapisane: Czw mar 16, 2006 11:19
przez Czarna Agula
Sibia, w tej chwili najwazniejszym problemem jest zdiagnozowanie go do końca. Kot jest u weta na moim osiedlu i jest doglądany przez niego. Gość ze specjalizacją w zakresie psów i kotów.
Z info jakie uzyskałam od niego badanie krwi łącznie z hormonami tarczycy kosztuje ok 200 zł .Nie stać mnie na nie w chwili obecnej z racji braku pracy, w związku z tym kwestia zorganizowania zbiórki była by sprawą najistotniejszą.
Sprawa druga, domek dla Whiskasa nie jest jak sądzę problemem, bo parę tygodni temu kiedy syt. wyglądała w miarę stabilnie i nie miał ataków w ciągu dnia znalezienie stałego domku zajęło mi 2 dni. Tymczasowo po wyleczeniu mogę wziąć go do siebie jeśli kwestia domku by się przeciągała, aczkolwiek nie sądzę bo u Weta drzwi się nie zamykają od odwiedzin.Nikt jednak nie chce wyłożyć kasy na jego leczenie. W chwili kiedy bedzie kasa na leczenie i pełna diagnnoza reszta dla mnie to nie problem.
Istnieje też i drugie rozwiązanie nie ukrywam chyba najlepsze, sponsor na leczenie z przygarnięciem kocia na stałę. Ale to chyba pobożne życzenie....

PostNapisane: Czw mar 16, 2006 13:05
przez Czarna Agula
Właśnie dzwonił wetek. Whiskas odszedł ['] nie zdążyłam mu pomóc.
Smutno mi........

PostNapisane: Czw mar 16, 2006 14:20
przez sibia
strasznie mi przykro.

wiadomo, co to bylo?

PostNapisane: Czw mar 16, 2006 14:28
przez livy
:cry: :cry: :cry:

PostNapisane: Czw mar 16, 2006 15:26
przez Czarna Agula
sibia, dawki leków przeciwpadaczkowych które dostawał przez ostatnie 2-3 dni były granicznymi. Po prostu zabrakło czasu..... Wetek pochowa go u siebie na działce bo to on opiekował się nim praktycznie cały czas, z krótką przerwą, bodajże na tydzień,kiedy to trafił do nowego domeczku i mieliśmy nadzieję że wszystko już potoczy się jak należy.
Może tak jest lepiej...przynajmniej nie cierpi....