No więc, mogłabym powiedzieć, cytując naszego byłego prezydenta: Jestem za, a nawet przeciw
1. Florka jest urocza. Nie chciałabym w związku z tym, żeby mój domek sprawiał dla niej jakieś zagrożenie. Dlatego nie wezmę jej, jeśli nie będę miała pewności, że jest zaszczepiona i odporna.
2. Mój TŻ będzie się bronił rękami i nogami. Jego argumenty, będę takie, że 2 koty to ok, ale 3 to już za dużo. Że nie wyrobię finansowo, że dom zamieni się w kociarnię, itd... Na to mogę odpowiedzieć, że trzeci Kot, jakoś się przy dwóch wychowa (wiecej kasy wydaję na książki:)), bez znaczących zmian w budżecie. A i mieszkanie nie jest malutkie. Gorzej, gdyby chorował, ale to już powiedziałam w pierwszym punkcie, chciałbym zminimalizować to ryzyko. Liczę na to, że mając w domu zaszczepione, niewychodzące Koty uda mi się uniknąć poważniejszych chorób.
No więc - zbliżają się święta, i warto byłoby rozpatrzeć podarowanie domku kolejnej sierotce. Tym bardziej, że przeprowadzka stałaby się dla Zorra i Florki z pewnością mniej stresująca, gdyby miały siebie nawzajem do towarzystwa. Reset z pewnością będzie totalnie zestresowana, niezależnie od ilości nowych domowników, ale wierzę, że po niedługim czasie, będzie miała radochę z kumpli. Z drugiej strony chciałabym mieć Zorra w domciu jak najszybciej.
Reasumując - jak Florka będzie już po kwarantannie i nie znajdzie do tego czasu domku, to pozostawiam Wam wszystkim przekonanie mojego Grzesia, że to dobry pomysł. Rozważam też metodę na "miłość od pierwszego wejrzenia". To znaczy - ja będę strasznie zaskoczona, że Florka przyjechała do mnie, Wy powiecie, że to tylko na czas szukania domku, a potem tak się w niej zakochamy, że nie będziemy chcieli jej nikomu oddać...
No, streściłam moje zdanie w tym temacie. Liczę na Wasze konstruktywne uwagi i pomoc w decyzji.