Tan malutki koteczek urodził się - razem ze swoim rodzeństwem - pod krzakiem na osiedlu.
Noce zrobiły sie zimne, a maluchy i ich mama rozchorowały się. Wszystkie kichają, mają posklejane oczka. Jeden z maluchów nie przeżył.
Tan mały miał sporo szczęścia. Znalazły Go dziewczynki mieszkające na osiedlu. Zabrały spod krzaka, zaniosły do weterynarza i za własne kieszonkowe wyleczyły. Mały mieszka chwilowo w suszarni, ale jest to rozwiazanie bardzo tymczasowe. Musi szybko znaleźć swój domek. Albo na stałe, albo na czas szukania domku docelowego. Gdy on zostanie zabrany do domku - dziewczynki wezmą tam kolejnego kociaka. Noce są coraz zimniejsze - wiec jest coraz mnie czasu.
Ten - nie wiadomo jeszcze jaka płeć, jest bardzo grzecznym kociakiem. Jest odpchlony, odrobaczony (zostanie powtorzone). Dostawał antybiotyk. Nie kicha, ma apetyt i jest wesoły. Niestety - koci katar zanim został wyleczony-zdążył zniszczyc mu oczko. Na początku mial je zupełnie sklejone. Teraz wygląda dużo, duzo lepiej. Ale niestety - już na zawsze pozostanie takie rozbielone.
Pilnie szukamy mu domku. Na stałe, na tymczasem. Jeżeli ktoś moze pomóc - prosze o jakieś info.
A tutaj jest Farciarz (bo tak go nazwałam)


