Strona 1 z 1
Mały wystraszony kociak w bloku potrzebuje pomocy!!! POZNAŃ

Napisane:
Pon paź 31, 2005 19:00
przez jolkac
Hej! Piszę do wszystkich wrażliwych duszyczek, mających chęć i możliwość pomocy malusiemu popielatemu pręgowanemu kociakowi! Zadzwoniła chwilę temu do mnie koleżanka z Os. Stare Żegrze w Poznaniu. Na 8 piętrze bloku w którym mieszka siedzi mały wystarszony kotek. Sąsiadki z piętra już go "linczują", że zabrudzi klatkę, robi hałas itd. Kotek jest przerażony, chowa się przed ludźmi i nie pozwala się złapać. Jest malusi, ale nie wiemy ile może mieć tygodni/miesięcy. Nie wiemy też, czy to kocurek, czy kotka. Koleżanka bardzo chce mu pomóc, dała mu jedzenie. Ale nie może go zabrać do siebie do mieszkania, ponieważ: 1. mieszka z rodzicami, którzy się na przyjęcie kociaka nie zgodzili, po 2. jest w ciąży wysokiego ryzyka i się zwyczajnie boi (kociak może być brudny, zapchlony lub nawet chory). Obie przejęte tematem próbujemy zrobić coś, żeby maluchowi pomóc. Ale ja ze swej strony też niewiele mogę, ponieważ siedzę w swoim domu pod Poznaniem aktualnie sama z małym dzieckiem, nie mam samochodu żeby choćby podjechać i kotka zobaczyć, a i warunków do przyjęcia kociaka pod swój dach też za bardzo nie mam. Bardzo proszę ludzi dobrej woli o pomoc maluszkowi. Poadję adres i tel. kontaktowy do koleżanki:
Monika Patan
os. Stare Żegrze 72/18 Poznań
tel. 691517045
kotek biega pomiędzy 7 i 8 piętrem...

Napisane:
Pon paź 31, 2005 19:26
przez jojo
najpierw trzeba kociaka zlapac, przechowac gdzies, chocby w lazience
nie wiem, czy ktos moze tam podjechac, do obcego bloku by go wylapac
zmien moze w tytule ze chodzi o poznan

Napisane:
Pon paź 31, 2005 19:31
przez Gość
czy na zadnym ztych pieter nie ma ludzkiej duszy? żadna nie moze na troche przygarnac tego kocia i probowac szukac domu dla niego? przeciez taki malusi niewiele potrzebuje.tylko ciepła i troszke jedzenia.ale to pewnie wielkie państwo ,drogie dywany na pokojach itd.koty to bardo madre stworzenia. takie malutkie potrafi samo skorzystac z kuwety. wiem to bo mialam w wakacje dwa malenstwa kilkudniowe jeszce byly slepe jak jecórka przyniosla.odchowane znalazły domy w ciagu niecałych 2-mcy. ale trzeba troche miec serca. ysmy tego nie planowali tym bardziej ze byly wakacje i chory pies w domu. a jednak zostały odratowane. mysle ze temu kociuniowi tez sie powiedzie. tylko musi to ktos pilotowac rozmawiać z tymi najbardziej zatwardziałymi przeciwnikami.przeciez teraz są przymrozki i moze stracic zycie jezeli go wygonia.

Napisane:
Pon paź 31, 2005 23:11
przez Kasia D.
Z Poznania jest admin i dwóch modów. Mam nadzieje, ze nie zostawią dziewczyny samej z tym problemem...

Napisane:
Wto lis 01, 2005 4:04
przez anna57
Niestety, pomimo najlepszych chęci mam w domu kwarantannę po panleukopenii..
Dziewczyny, może ktoś pomoże z Poznania.....
W całym bloku nikt nie może wziąść malucha nawet do łazienki i potem szukać mu domku..
A Ty, Jolu, nie możesz go tymczasowo jakoś przechować w swoim domu pod Poznaniem, sądzę, żę przewóz kota można byłoby jakoś załatwić, ja mogę pomóc


Napisane:
Wto lis 01, 2005 6:57
przez jojo
kompletnie tego nie rozumiem, to jakis absurd
czy tego kotka nie mozna wylapac? przeciez to nie jest miejsce dla kota

skad w ogole wzial sie w tym bloku? i jak dlugo juz biega tak pomiedzy 7 a 8 pietrem?
tak czy inaczej, najpierw trzeba go stamtad zabrac a potem mozna zastanowic sie, co dalej

sytuacja wyjaśniona

Napisane:
Wto lis 01, 2005 11:49
przez AnetS
Witam,
Właśnie wracam z owego bloku na os. Stare Żegrze.
Kotki są trzy - nie jeden. Jest też ich mamusia!!!!!!
Maluszki mają na oko 6-8 tygodni, oczka otwarte i czyste, noski bez katarku, futerka śliczne burasiowe, pręgowane - zadbane przez kocicę. Koty mają się wspaniale, są dokarmiane na prawie każdym piętrze od 7go aż do 11go. Mają miejsce do spania.
Myślę, że najpierw należałoby dokładnie sprawdzić sytuację, a dopiero potem pisać rozpaczliwe wątki oparte na wiadomościach "z drugiej ręki".
Jak widać dobra (lub naiwana raczej) duszyczka, czyli ja i mój TZ wyszliśmy na idiotów, tłumacząc się jednej miłej pani karmicielce z tego bloku, po co tam przyjechaliśmy z transporterem - wzięła nas chyba za hycli!!!!
Następnym razem zastanowię się 10razy, zanim pojadę na kolejne miejsce pobytu biednego kociaka.
PS. Jeszcze w kwestii "brudzenia" - jeśli dokarmia się koty i wystawia miseczki, to jaki problem wystawić chociażby kartonik z piaskiem, żeby kociaki nie brudziły na klatce?! To przecież oczywiste, ze jeśli się je karmi to będą się załatwiały!!!

Napisane:
Wto lis 01, 2005 17:46
przez jojo
jezu, jeszcze bardziej nic nie rozumiem
czy te koty (cala rodzina) mieszkaja na klatce schodowej ?


Napisane:
Wto lis 01, 2005 17:51
przez maijka
jojo pisze:jezu, jeszcze bardziej nic nie rozumiem
czy te koty (cala rodzina) mieszkaja na klatce schodowej ?

No chyba na to wychodzi, że tak.

A kotkę to by się chyba jednak przydało wysterylizować...

Napisane:
Wto lis 01, 2005 23:10
przez Gość
AnetS, serdecznie dziękuję Ci za szybką rekację i rozeznanie teamtu. Ze swojej strony chcę Ciebie i wszystkich użytkowników tego forum zapewnić, że gdybym tylko miała fizyczną możliwość zajęcia się tą sprawą, osobiście bym los kotka/kotków wzięła w swoje ręce. Ubolewam bardzo, ale niestety takiej możliwości nie mam. Pisząc "rozpaczliwego posta" o wystraszonym kotku opierałam się wyłącznie na informacjach uzyskanych od koleżanki zamieszkującej w bloku, w którym kotki mieszkają. Nauczona wieloma doświadczeniami, po telefonie od koleżanki o tym, że kotek siedzi na schodach i płacze, po prostu nie chciałam zostawić sprawy samej sobie. Wiem bowiem, że los takich błąkających się bezdomnych kociaków często bywa okrutny. AnetS, gdybym tylko mogła, zapewniam Cię, że pojechałabym osobiście się tym kociakiem zająć i nie zastanawiałabym się ani minuty. Ale brak transportu oraz już uśpione, niespełna roczne dziecko (jestem z nią sama w domu) skutecznie mnie wczorajszego wieczoru zatrzymały w domu po alarmującym telefonie od koleżanki z Żegrza. Mogłam jedynie poszukać pomocy na forum, stąd mój post. Jeśli wprowadziłam kogokolwiek swoim postem w błąd - przepraszam, nie taki był mój zamiar. Cieszy mnie bardzo informacja, że byłaś tam, widziałaś, że kociaki są karmione i krzywda im się nie dzieje (tych informacji koleżanka mi nie przekazała). Dziękuję Ci za szybką reakcję. Jeśli maluszkom nie dzieje się nic złego, są przy mamie, mają bezpieczne schronienie i pełne brzuszki, oraz są pod opieką dobrych ludzi, to myślę, że nie jest im źle. Będę temat obserwować i pozwolę sobie zabrać głos na forum, gdyby jednak zaistniała konieczność zajęcia się maluchami i ich mamą. Dziękuję wszystkim którzy zabrali głos w tym wątku i przejęli się losem kotka/kotków. Pozdrawiam