Jestem Bura. Moja pani.... do dziś nie mogę uwierzyć, ale moja najukochańsza pani zrobiła to - ona poprostu mnie wyrzuciła, bo zaszłam w ciążę.
Włożyla mnie do samochodu, jechałyśmy długo, ale nic nie bałam się, bo czego miałabym się bać. A potem zatrzymała samochód, otworzyła drzwi i wypchnęła mnie na zewnątrz. I odjechała.
Nie wiem jak to się stało, jak ona mogła to zrobić ze mną, jej ukochaną Kicią. Dookoła był las, dziwny, ciekawy, a zarazem groźny świat, tak dalece inny od mojego domu... I nigdzie nie było mojej pani ani żadnego innego człowieka.
Bardzo blisko widziałam pędzące po aswalcie samochody, a z daleka dobiegało szczekanie psów. Schowałam się w krzaki, przycupnęłam i postanowiłam przeczekać. Może jednak moja pani po mnie wróci.
Mijały dni, nie miałam nic do jedzenia ani do picia i wciąż nie widziałam ani jednego człowieka, czułam się bardzo głodna i opuszczona.
Aż jednego dnia blisko mnie zatrzymał się na poboczu samochód. Pomyśłałam, że to moja pani przypomniała sobie o mnie, że zabierze mnie do domu i już wszystko zawsze będzie tak, jak dawniej. Ale nikt nie wysiadł z tego auta, po chwili odjechało, pozostawiająć po sobie tuż przy drodze dwa wylęknione psy-równie bezradne i opuszczone jak i ja.
Odtąd, choć psy o mnie nie wiedziały, byliśmy już razem, psy i ja, obserwowałam je z ukrycia, z mojej kryjówki.
Potem było coraz gorzej. Przyszedł wielki głód i już myśłałam, że już przyjdzie mi umrzeć w tym lesie. Oddałabym wszystko za odrobinę jedzenia. A potem pojawiła się ta dziewczyna. Usiłowała złapać te psy, ale one były nieufne, bały się, że znów spotka je krzywda z rąk okrutnych ludzi. To było tuż obok mnie, psy i ona, ale nie widzieli mnie. Bałam się, że zaraz znikną i odejdą i że zostanę tu sama. Dlatego wyszłam z kryjówki, może dostanę coś do jedzenia... Ale nie widzieli mnie, ani psy, ani ona, bo jestem bura i łatwo wtapiam się w tło. Zamiałczałam więc głośno, pełna cierpienia i beznadziei i wtedy ta dziewczyna wreszcie mnie zobaczyła.
Po chwili już byłam na jej rękach, czułam ciepło i jadłam, jadłam, jadłam! Byłam taka głodna, że rzucałam się na jedzenie, z głodu chciałam jeść jej ręce. Psy wystraszyły się i uciekły, do tej pory są w tym strasznym lesie i grozi im rozjechanie!
A ja znów jechałam samochodem, tym razem krótko, i trafiłam do takiego miejsca pełnego zapachów i odgłosów psów -i wogóle pełnego psów. Mówią, że to jest schronisko w Józefowie.
Bardzo się boję tutaj być, chciałbym wrócić do człowieka, poczuć ciepło ludzkich rąk.... Jestem bardzo przyjazna i oswojona, nieduża jak na kota. Jestem cała bura, tylko mam szare skarpetki i białą łatkę wokół pyszczka, ale nie mam jeszcze swojego zdjęcia. Jestem młoda, mam ok. rok lub jeszcze mniej.
Szukam na nowo swojego domu i człowieka, który mnie pokocha!
Bura