Kotek pojawił się kilkanaście dni temu w miejscu, gdzie ta Pani dokarmia swoich podopiecznych. Został już odpchlony i odrobaczony. Nie wykazuje żadnych objawów chorobowych.
Kociak ma cztery, może trzy miesiące. Nie może dogadać się z resztą kociego stada, które składa się głównie z dorosłych, półdzikich samców.
Mały jest inny od nich. Jest oswojony. Nie przychodzi co prawda na wołanie, ale tak długo kręci się przy człowieku, trąca łapą, głęboko spogląda w oczy, niby przypadkiem muska ogonem, aż zostanie wzięty na ręce. A na rękach zamienia się w istne kocie złotko. Mruczy, daje buzi, wywala brzuszek, liże po szyi - no wszystko dosłownie i jeszcze więcej.
Mam jego jedno, bardzo niewyraźne zdjęcie - robione telefonem komórkowym. W dodatku kociak się na nim zdrzemnął...

Mały jest czarny, ale ta czerń jest taka złamana, oczy ma żółte, tzn. miodowe

No kochany jest jak nie wiem!
Może pójść do domu wychodzącego, chociaż oczywiście lepszy byłby niewychodzący.