DLACZEGO WARTO ADOPTOWAĆ DOROSŁEGO KOTA-PRZECZYTAJ!

Koty i kotki do adopcji

Moderatorzy: Estraven, LimLim, Moderatorzy

Post » Wto gru 06, 2005 11:12

O cierpliwości napiszę na końciu :wink:
Po pierwsze ten nowy jest na obcym terenie i po prostu się boi. Wobraź sobie że nagle trafiasz w obce miejsce gdzie mieszkają jacyś obcy wyrośnięci i groźni faceci (Twój rezydent) a do tego jakiś dwunog dotyka cię tak jak ty nie lubisz. Każdy przyzwoity kot będzie się bronił.
Na początek proponuję spokojne i czułe przemawianie do nowego. Staraj się też reagować odpowiednio na sytuacje gdy rezydent bije nowego. nie krzycz, nie stosuj kar cielesnych ale daj do zrozumienia staremu że Ci się nie podoba jak zaczepia nowego.
Pilnuj żeby nowy mógł swobodnie chodzić do kuwety i swobodnie jeśc bez molestowania przez rezydenta.
Następna sprawa to zabawki i wspólne zabawy. Nawet najbardziej zblazowany kot zareaguje na propozycję atrakcyjnej zabawy. Myszka na wędce będzie najlepsza. Będzie między wami dystans ale będziecie mogli się bawić. Jesli do zabawy właczy się rezydent to bardzo dobrze!
Nastepna sprawa - smakołyki. Musisz sprawdzić na co nowy jest najbardziej łasy. Tuńczyk, wołowina, kurczak... coś aromatycznego i smakowitego. Podawaj to kotu z reki. Ukucnij i kiciaj na niego a w wyciągniętej ręce podawaj smakołyk. Rezydenta najlepiej odizolować na ten czas żeby nie rozpraszał. Jak nowy podejdzie bliziutko to możesz mu rzucić przysmak. Cały czas przemawiaj czule do kota.
No i niestety czas i cierpliwość :D Nie wiesz jakie kot miał przejścia więc trudno powiedzieć jak bardzo jest zwichrowany. Czasem trzeba kilku miesięcy żeby z nieprzystosowanego do życia w rodzinie zrobić normalnego miziastego kota.
Taki kot to wyzwanie i na pewno wart się postarać.
Albert, Fisia Haczyk, Tadeuszek

Catrina

 
Posty: 2630
Od: Pon kwi 18, 2005 11:53
Lokalizacja: Poznań/Poole

Post » Wto gru 06, 2005 11:16

Zapomniałam jeszcze napisać o tym że wiele problemów rozwiązuje kastracja kocurów.
Albert, Fisia Haczyk, Tadeuszek

Catrina

 
Posty: 2630
Od: Pon kwi 18, 2005 11:53
Lokalizacja: Poznań/Poole

Post » Wto gru 06, 2005 13:09

Kocury wykastrowane, rezydent rok temu ma 1,5 roku, a nowy niedawno... jest mniej więcej w tym samym wieku, czy to też może być powód nadmiemej nerwowości??? rozrególowana gospodarka hormonalna?
Gość
 

Post » Wto gru 06, 2005 13:12

Anonymous pisze:Kocury wykastrowane, rezydent rok temu ma 1,5 roku, a nowy niedawno... jest mniej więcej w tym samym wieku, czy to też może być powód nadmiemej nerwowości??? rozrególowana gospodarka hormonalna?

Na to już wet musi dać odpowiedź. sądzę że nie ma co swpadać w panikę tylko dac kotu czas i poczucie bezpieczeństwa. Dorosłe koty potrzebują czasem więcej czasu na aklimatyzację.
Jak poczuje że jest u siebie i że jest kochany a do tego zobaczy że gryzienie i drapanie jest przez was nieakceptowane to się dostosuje.
Albert, Fisia Haczyk, Tadeuszek

Catrina

 
Posty: 2630
Od: Pon kwi 18, 2005 11:53
Lokalizacja: Poznań/Poole

Post » Wto gru 06, 2005 13:28

dziękuję i proszę o kciuki
Żeby kot się poczuł kochany - bo jest - będziemy cierpliwie przekonywać
i mam szczerą nadzieję że spędzi u nas resztę baaardzo szczęśliwego kociego życia.
A my się wkrótce dowiemy jak bardzo warto adoptować dorosłego kotka :roll:
i wątek do góry :)
Gość
 

Post » Wto gru 06, 2005 13:57

Gościu, najprostsza rada to nic na siłę i naprawdę potrzeba czasu, aby marzenia się spełniły. U mnie trzeba było na to 2 miesięcy...

Musiałam kotki izolować najpierw cały dzień oddzielnie, po jakichś 2 tygodniach tylko na noc.
Brałam je obie na łóżko i przedzielałam sobą obie miziając i karmiąc z reki np.
Było tak, że nowa nie mogła korzystać z kuwety rezydentki i musiałam się z nową zamykać w toalecie z kuwetą, bo nowa była stamtąd przeganiana i lana łapą przez rezydentkę, ale po jakimś miesiącu osmieliła się i sama zaczęła korzystać z przybytku i mam problem z głowy. Z dnia na dzień rezydentka pozwalała przybyszce na coraz więcej, i teraz nie tylko razem w spokoju jedzą( tego przyuczałam najwcześniej), ale śpią na tym samym łóżku, :D nie ma przemocy i jest ok .

Tyćka(nowa) jest bardzo dobrze nastawiona do ludzi i pod tym względem miałam łatwiej od Ciebie, ale myślę ,że sesje "sam na sam" z Twoim kotkiem dużo pomogą, i jeśli mogę podkreślić najważniejsze, żeby niczego nie czynić na siłę.

Możesz np zamykać się z nim w pokoju i w jego obecności czytać albo prasować i gadać do niego jaki jest świetny i kochany, tonem jak do chorego dziecka, sprawdzone, pomaga.
Obrazek
Cinia i Tycia

Iśka

 
Posty: 3950
Od: Pt cze 25, 2004 20:55

Post » Pt gru 09, 2005 17:07

Znalazłam dzisiaj przez przypadek historyczny już wątek o tym jak wzięłam moją dorosłą Pisię na tymczasowe odchowanie. Po 5 dniach pobytu w domu nie byłam w stanie nawet pomyśleć o tym żebym ją miała dalej wyadoptować. Mimo tego że wzięcie 2 kota bardzo skomplikowało mi życie to plusów jest tyle że te komplikacje są nieważne.

Mojej kochanej malutkiej Pisi nie oddam nikomu i nigdy za żadne skarby :D

Obrazek
Albert, Fisia Haczyk, Tadeuszek

Catrina

 
Posty: 2630
Od: Pon kwi 18, 2005 11:53
Lokalizacja: Poznań/Poole

Post » Pt gru 09, 2005 17:38

Ja też adoptowałam Sintrę - dorosłą już kotkę podwórkową i to na dodatek wychudzoną i połamaną.
Kotka mimo urazu od razu zaczęła terroryzować Mićka - dużo starszego od niej rezydenta (i co najmniej 4 razy cięższego :roll: :oops: ).
Rezydent okazał się gentelmanem i ustępował pola nowej lokatorce, a ta mała przebiegła bestia wykorzystywała to, jak tylko się dało :twisted:
Agresja kotki była efektem zmiany miejsca zamieszkania, jak również jej bezradności związanej z połamaną łapą.
Teraz kota już wydobrzała, nabrała ciała (choć i tak jest co najmniej o połowę mniejsza od rezydenta) i jest pewną siebie kicią.
Od czasu do czasu toczy boje z rezydentem (on pokazuje kto tu rządzi, a ona nie pozostaje mu dłużna), ale więcej jest w tym hałasu niż agresji :wink: .

Na dodatek po niedługim czasie dokociliśmy się trzecim kotem - Małpiatką/Biedronką (a w zasadzie kociakiem), który rozładowuje wszelkie napięcia.

Dorosłe koty są równie kochane jak maluchy, a te przygarnięte w naprawdę trudnych dla nich sytuacjach, są kochane jeszcze mocniej :D :spin2:

Acha - podwórkowe koty zachowują się w domu zupełnie inaczej niż na dworze. Szybko przywykają do ciepłego kąta i pełnej miski, a nasza Sintra jest najbardziej "nakolankowym" kotem, jakiego widziałam :D
"Idiotów jest niewielu, ale są tak sprytnie rozstawieni, że trafiasz na nich na każdym kroku."

mircea

 
Posty: 22005
Od: Śro lip 13, 2005 0:59
Lokalizacja: Poznań

Post » Śro sty 04, 2006 13:58

mam pytanko do wszystkich doświadczonych w adopcji dorosłych kotów- jak zachowa się taki kot przychodząc do domu, w którym jest już młodszy futrzak? moja mała jest strasznie szalona, a drugiego chciałabym spokojniejszego i zasanawiam się czy starszego nie zamęczy...
pracuję narazie nad rodziną żeby zaakceptowała dokocenie domu, ale wolę wcześniej wszystko rozważyć :D
amelkaa
 

Post » Śro sty 04, 2006 14:25

Do Amelkaa:

ja przyprowadziłam 10-letniego kocura do domu, w którym były już cztery koty: jeden kocur 3,5 letni oraz trójka półrocznych ( rodzeństwo kocur i dwie kotki ). Ten 10-letni w ogóle nie fuczał ( ma spokojną naturę ), co do maluchów to tylko dziewczynki fuczały przez pierwszy dzień, ich brat nie. Najgorzej zachował się ( i nadal się zachowuje ) 3,5 letni kocur - rezydent. Bije się ze wszystkimi kotami, a tego najstarszego to po prostu zastraszył. 10-letni chowa się przed nim pod łóżko i generalnie boi się wyjść poza teren pokoju, w którym przebywa.
10-letni jest wyjątkowo spokojny, nie bije żadnego kota (tzn. nie prowokuje ). Potrzebuje domu dla siebie.

Gdybyś coś wiedziała, to daj znać, bo szukam dla niego domu (wątek 10letni Roki... na Koty )
Moje koty za TM: Gaja - 4 lata; 21.09.2009 Bobik - 8 lat; 16.08.2018 Myszka - 14,5 lat; 17.01.2020 Szymek - 19 lat; 07.05.2021 Kuba - 17 lat; 28.03.2022

Koty z Opola pod moją wirtualną opieką: Skarbinka - 16.02.2010 Maskotka - 22.10.2010 Fatimka - 01.11.2010 Irenka - 29.06.2012
Roki - 16.08.2012
Henio ze Szczecina - lipiec 2022
Bibi - 17.08.2022

Szymkowa

 
Posty: 4647
Od: Pon lis 21, 2005 17:06
Lokalizacja: Warszawa - Żoliborz

Post » Pt sty 20, 2006 21:33

Popieram podwieszenie wątku całym sercem.

Nasz Zorro zawitał do nas jako dorosły i bardzo duży kot. Zakochałam się w jego kochanej morduni. Teraz widzę, że on też pokochał nas. Ta radość, kiedy wracamy z pracy, to zamglone spojrzenie, gdy ugniata nam kolanka. Reset na niego powarkuje, Amber bawi się jego ogonem, a on wszystko przyjmuje z filozoficznym spokojem. Ani razu nie warknął na nas, nie gryzie, nie drapie, za to fanatycznie wręcz uwielbia się przytylać. Jest najbardziej przytulastym Misiem na świecie. I od trzeciego dnia pobytu u nas śpi przytulony do mojej córeczki i w ogóle się nie boję, że cokolwiek jej zrobi.

Obrazek
Kasia i Reset, Zorro & Amber
"Nie wszystkie koty są czarne, niektóre są w worku"
http://drunkcat.pl
Obrazek

Drunk Cat

 
Posty: 138
Od: Pt wrz 23, 2005 8:56
Lokalizacja: Gdańsk

Post » Pt sty 20, 2006 21:40

A co mi tam.
Zobaczcie jaki jest piękny:

Obrazek
Kasia i Reset, Zorro & Amber
"Nie wszystkie koty są czarne, niektóre są w worku"
http://drunkcat.pl
Obrazek

Drunk Cat

 
Posty: 138
Od: Pt wrz 23, 2005 8:56
Lokalizacja: Gdańsk

Post » Sob sty 21, 2006 15:30

Fakt- piękny ten Zorro....:love:

Bardzo się cieszę że wątek jest podwieszony.
Tak czytam, czytam i przypomnialo mi się jak to z moim Ginem było....Mój Gin trafił do nas jako 5latek, pierwsze dni byly jak zwykle niezbyt ciekawe...widać było tylko wielkie oczyska zerkajace zza tapczanu....a w nocy galopy (wtedy się dowiedzialam że te z natury ciche stworzonka potrafią hałasować jak stado biegnących koni - w pierwsza noc cała rodzina stała oniemiała próbując ustalic - co to za dźwięki?!?) Potem było już tylko coraz lepiej.... Pierwsze fochy (9 dni obrażony - my przekonani że kot jest śmiertelnie chory!), pierwsza awantura że nie jest tak jak kot sobie życzy, pierwsze spanie na mojej poduszce z wkomponowaniem całego ciałka w moją szyję i włosy, układanie się na mnie (oraz reszcie rodziny- wymiennie) i przytulanie....coś niesamowitego. Przez pół roku widac bylo jak zachodza zmiany w jego zachowaniu - jak nabiera coraz wiekszego zaufania do nas.
Teraz ma pełne zaufanie i bardzo konkretne wymagania :D i wiem że każdy następny kot który trafi do mojego domu - to będzie kot dorosły....
A na punkcie mojego kota Gina- mam kota i już.... :D :D :D szkoda tylko że był, jest i będzie jedynakiem....

justin888

 
Posty: 4481
Od: Pt sie 12, 2005 17:40
Lokalizacja: Poznań

Post » Sob sty 21, 2006 21:44

justin888 pisze:szkoda tylko że był, jest i będzie jedynakiem....

Justyna, jesteś bardzo dzielna że dajesz radę z jego wymaganiami.
Albert, Fisia Haczyk, Tadeuszek

Catrina

 
Posty: 2630
Od: Pon kwi 18, 2005 11:53
Lokalizacja: Poznań/Poole

Post » Pt sty 27, 2006 15:57 adoptował nas...

Osiedlowy kot Kuba ( wtedy jeszcze mieszkałam w ponurym, szarym bloku...) adoptował nas w dość podeszłym wieku. W dniu, kiedy wprowadził się na stałe na fotel w pokoju miał - tak mówiono - około 16 lat ( ! )...Przez cztery lata naszej znajomości bezskutecznie namawialismy go na zameldowanie stałe, on jednak uporczywie odmawiał, przesypiał pół dnia w fotelu, a potem ruszał na łowy... czego to on nam nie przeynosił...dzięki Kubie poznaliśmy wszelkie odmiany szczurów piwnicznych, a raz ( niestety ) podarował nam złowionego w niedalekich polach...bażanta. Ale ostateczna decyzja zpstała w końcu podjęta i Kuba zamieszkał na stałe. Zajął - balkon, stołek w kuchni, wózek spacerowy mojego młodszego syna, a przede wszystkim - fotel. Od tej pory nikt nie miał prawa nawet pomyśleć o wygodnym obejrzeniu telewizji...Ogromny, pręgowany kocur z łbem wielkości piłki zajął się wychowaniem dzieci - w duchu kotolubnym ( aż młodszy żałował, że nie ma ogona a jego pierwsze słowa były - KOTA MA OGONA ) i wogóle zachowywał się jak kochający acz upierdliwy Dziadek. Terroryzował nas, ugniatał, spychał z łóżka przez cztery kolejne lata. Nauczył nas, że stare kocisko ma nie mniejszy urok niż rozbrajająca kocia kuleczka ( nigdy nie zniżył się do zabaw papierową kulką czy wstążeczką...za to polował na nasze nogi ..) i dał nam przejmującą życiową lekcję - wy pewnie o tym dobrze wiecie - pokazał, że w obliczu starości i my i zwierzęta jesteśmy tacy sami ...sztywnieją nam kości, tracimy wzrok, cierpliwośc...i kiedy odszedł, kiedy pochowaliśmy go w ogrodzie ( gdzie teraz stoi nasz dom ) to wydawało się że to nie kot odszedł, a człowiek i długo długo nikt z nas nie śmiał usiąść na fotelu...
caty
 

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 44 gości