Wyadoptowalam juz do obcych domow kilka kociakow i zawsze zaczynalam od listy pytan.
Czy kot bedzie zaszczepiony?, wysterylizowany?, wychodzacy?, co w razie wyjazdu?, czy sa w domu dzieci? inne zwierzeta? co sie stalo z poprzednim kotem? itd... po otrzymaniu satysfakcjonujacych odpowiedzi staralam sie odwiedzic domek lub zaprosic potencjalnych do siebie do domu.
Stosowalam tez taktyke zniechecania, ktora polegala na tym ze informowalam ludzi o tym ze: maly kot nie zawsze trafia do kuwety, tlucze doniczki, drapie meble, jest absorbujacy, gdy zachoruje jest kosztowny itd. Pisalam tez elaboraty na temat pielegnacji i zywienia. Kilka domkow sama odrzucialm, kilka sie zniechecilo po pierwszej liscie pytan.
Najwazniejsze jednak moim zdaniem jest bezposrednie spotkanie i intuicyjne wyczucie czy ludzie sa ok, czy nie.
Staralam sie kierowac zasada ze niekoniecznie tylko ja moge byc wlasciwym opiekunem dla kota i ze jest pelno o wiele lepszych domkow dla malucha niz moj, bo zawsze mi bylo jakos przykro wydawac kotka

. Zawsze spisywalam dane osobowe i numery telefonow no i po jakims czasie dzwonilam zeby sie dowiedziec co slychac u kota.