Strona 1 z 1

Kraków. Niestety muszę trochę poczekać z taką deklaracją

PostNapisane: Śro lip 27, 2005 11:42
przez Sylwka
Spędzam teraz w domu większość dnia, więc pomyślałam, że mogłabym zaopiekować się jakąś biedulką do czasu znalezienia stałego domu. Nie może być to raczej dorosły kot, bo mój rudzielec Zenek jest bardzo nietolerancyjny (fuka ale chyba bardziej ze strachu). Jest alergikiem ciągle w trakcie leczenia i jego kocie instynkty są lekko przygłuszone sterydami i lekami psychotropowymi. Dlatego myślę, że malucha by zaakceptował przez jakis czas. A może to poprawiłoby i jego samopoczucie. Niestety nie mogę zabrać kotka na stałe. Nie chcę abyście pomyśleli, że chcę kociakiem zrobić sobie i Zenkowi chwilową przyjemność. Po prostu mam trochę czasu, który mogłabym zagospodarować pomagając. Sporo wiem o kotach również dzięki Wam i myślę, że dam sobie radę nawet z kłopotliwym brzdącem.

PostNapisane: Śro lip 27, 2005 14:25
przez ryśka_niezalogowana
Cześć :)
Bardzo miło i szlachetnie z Twojej strony, że masz ochotę poświęcić czas jakiemuś malcowi.
U nas maluszków zawsze dostatek, więc jeśli chciałabys być "domem tymczasowym" to chętnie podejmiemy współpracę.
Napisz - czy to miałby być jeden maluch jeden raz czy też byłabyś w stanie brać maluchy po jednym - rotacyjnie?
W tej chwili mamy dwie kicie z kocim katarem i 7 zdrowych - ale jest ryzyko, że mogły cos podłapać w międzyczasie. Dlatego też, np. jesli przyjedzie następny, to zamiast go narażać na katar u nas, moglibyśmy go dać pod Twoją opiekę :)
Podaje na "w razie czego" swój nr telefonu: 502-671-902

PostNapisane: Śro lip 27, 2005 16:11
przez Sylwka
Trudno powiedzieć jak długo będę mogła zapewnić maluchom ciągłą opiekę, bo jestem na etapie usilnego poszukiwania pracy i do tego mieszkam w tymczasowym mieszkaniu (do października). Zanim praca się nie znajdzie jestem gotowa przyjmować kiciusie jeden za drugim. Nie mogę niestety przewidzieć jak zareaguje na kociaka moja ruda bestia domowa, choć będę się starać aby to odbywało się bezboleśnie. Myśle że niestety dopiero po pierwszej próbie będę wiedziała na czym stoję. Nie brzmi to najlepiej ale wszyscy wiemy, że może być różnie, bo nie wiem co Zenek wymyśli. Mam jednak nadzieję, że okaże się dobrym przyszywanym tatusiem. I jeszcze jedna sprawa o której zapomniałam. Zenek gdy do mnie trafił w grudniu najprawdopodobniej przechodził panleukopenię i był w potwornym stanie (na początku stycznia po spotkaniu z nim zmarła mała kotka mojej siostry). Nie wiem jak długo taki kot może być nosicielem. Minęło ponad pół roku więc mam nadzieję, że już kontakt z nim jest bezpieczny dla maluchów (kwarantanna trwa normalnie 3 miesiące). Przepraszam, że nie pomyślałam o tym wcześniej. Jeśli mimo to mogę przyjąć kociaka na przechowanie to czekam na informacje. Mój telefon 606972943.

PostNapisane: Śro lip 27, 2005 16:13
przez Kaska
jesli sprawa panleukopenii sie wyjasni - byloby cudownie :D

Sylwka :king:

PostNapisane: Pt lip 29, 2005 11:23
przez Batka
oj bardzo sie przyda tymczasowy domek

PostNapisane: Pt lip 29, 2005 11:24
przez kameo
Ale ta propozycja chyba juz nieaktualana :roll:
Sylwka, napisz czy w dalszym ciagu chcesz kociaka na przechowanie, czy masz juz jakiegoś?

PostNapisane: Pt lip 29, 2005 13:13
przez Sylwka
Zaprzyjaźniam się z maluchami pod blokiem. Jednego muszę odłowić, bo jest sierotką. To dla niego szansa na przeżycie. Niestety nie mam pewności i mieć nie będę, że mój kot nie jest nosicielem i nie zarazi malucha. Szkoda. Trochę mi to popsuło plany, ale panleukopenia jest śmiertelna. Widziałam jak cierpiała i umierała kotka mojej siostry, widziałam w jakim stanie był Zenek. Niestety kotów już zaszczepionych na ulicy nie znajdę. Jeśli wszystko się powiedzie z podblokowym maluszkiem to może przestanę się bać choroby i zdecyduję się na jeszcze. Odezwę się wtedy do was. Przepraszam.

PostNapisane: Pt lip 29, 2005 13:17
przez Kaska
Sylwka - nie masz za co przepraszac
Ryska na pewno zrozumie

trzymam kciuki, zeby Zenek nie niosl panleukopenii

:ok: :ok: :ok:

PostNapisane: Pt lip 29, 2005 14:21
przez Myszka.xww
Pan. najczesciej bywa smiertelna. Ale nie zawsze jest. Na szczescie